Manuela Gretkowska
Życie w samoobronie zawirusowało program ludzkości. Nic oprócz realnej groźby śmierci nie powstrzyma ludzi przed chciwością i krótkowzroczną głupotą. Zastanawiając się nad zarazą widzę pandemiczne spełnienie ludzkich marzeń
Część mojej rodziny jest wiekowo w targecie coronavirusa, część nie. Nigdy nie wiadomo. W Iranie zmarła 23-letnia sportsmenka. Jeśli chodzi o moje szanse przeżycia - na dwoje płatów płucnych babka wróżyła. Byłoby mi przykro, gdybym zaraziła się śmiertelnie. Ze względu na świadomość życie ludzkie jest bardzo cenne. Dla wierzących w duszę, lub po prostu je ceniących - bezcenne. Ten wstęp po to, żeby nikt pomyślał, że cieszę się ze śmierci, swojej lub cudzej. Przeciwnie, zdrowia i życia długiego wszystkim życzę.
Ale zastanawiając się nad zarazą widzę pandemiczne spełnienie ludzkich marzeń.
W Chinach przestali smrodzić, więc przynajmniej powietrze czystsze, a może i woda tam, gdzie zatruwała na śmierć.
Niebawem przekonamy się, że nie potrzebujemy ani chińskiej taniochy, ani Iphona co sezon. Praca wróci do zachodnich manufaktur. Zmniejszą się ślady węglowe po uziemionych samolotach. Ssiemy mniej ropy, unieruchomieni kwarantanną. Klimatyczne ocieplenie przystopuje chociaż na sekundę. Globalna choroba zamieni nas w lokalsów. Przynajmniej do kwietnia, bo wtedy, wieszczy Trump, zaraza cudownie ustanie. Albo jak zwykle bredzi, albo wie o czymś od „amerykańskich naukowców”, czego nikt oprócz prezydenta i jego czerwonego przycisku do bomby atomowej nie wie.
Nie cieszę się z cierpienia chorych i śmierci. Nie wiadomo czy ten wirus wpłynie na nasz genom.
Gdy ludzkość mieszkała jeszcze w Afryce, też ją coś zdziesiątkowało, do 8-10 tysięcy osób (nie małpoludów). Antropolodzy nazywają ten moment „wąskim gardłem” ludzkości. Mogliśmy wyginąć, ale wzmocnieni wyruszyliśmy z Afryki rozłażąc się po świecie.
Teraz najtrudniejsze, do przełknięcia nawet szerokim gardłem: profesor fizyki kwantowej Jim Al-Khalil ( „Życie na krawędzi, era kwantowej biologii”) sformułował teorię tłumaczącą czym może być życie. Nieprzewidywalne, przypadkowe jak kwanty, z których powstają przewidywalne cząsteczki, a z nich np. ludzkie ciała. Ta hierarchia kwanty - cząsteczki - życie współgra do momentu rozpadu. Na poziomie kwantowym działają niezrozumiałe dla nas siły, przypadku i nieprzewidywalności.
Załóżmy, że życie postanowiło się bronić. Nie pojedyncze, nie ludzkość. Abstrakcyjne życie polegające na świadomości, jakikolwiek byłby jej nośnik - Gea, Gaja, Duch Święty, organizm, czy dusza, lub buddyjska pustka. Gdyby ta świadomość była rozumna i wysłuchała marzeń człowieczych o zahamowaniu ocieplenia, zlikwidowaniu zanieczyszczeń, powrotu do bardziej ludzkich rozmiarów egzystencji - wykombinowałaby coronavirusa. Nie podejrzewam o taki altruizm tajnych laboratoriów w Wuhan.
Życie w samoobronie zawirusowało program ludzkości. Nic oprócz realnej groźby śmierci nie powstrzyma ludzi przed chciwością i krótkowzroczną głupotą. Nastąpiło to w ostatniej chwili, gdy w podgrzanej globalnym ociepleniem stajni koni Apokalipsy, skończyło się sianko do skubania i słychać już niecierpliwe rżenie.
Ten rży kto drży ostatni, od wirusowej gorączki.
(nie jest to chora teoria spiskowa, tylko zdrowa wyobraźnia pisarska)
Manuela Gretkowska