Unia Europejska chciałaby już do grudnia wynegocjować z Londynem gwarancje dla obywateli UE, w tym Polaków, którzy mieszkają w Wlk. Brytanii. Ale szykują się duże spory.
Przywódcy 27 krajów UE już bez Wielkiej Brytanii przyjęli na sobotnim szczycie 29 kwietnia „wytyczne dla negocjacji Brexitu”, który ma być sfinalizowany do marca 2019 roku. – To zajęło nam tylko cztery minuty, co jest świadectwem naszej jedności – powiedział szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Te polityczne wytyczne zostaną w najbliższych dniach przełożone przez Komisję Europejską na bardziej szczegółowy mandat negocjacyjny, który unijni ministrowie w Radzie UE powinni zatwierdzić 22 maja.
Guidelines adopted unanimously. EU27 firm and fair political mandate for the #Brexit talks is ready. #EUCO
— Donald Tusk (@eucopresident) 29 kwietnia 2017
Warunki UE: gwarancje praw dla obywateli UE, uregulowanie rachunków Londynu wobec Unii
Główna zasada ustalona przez UE to dwuetapowość rokowań o Brexicie. Najpierw Unia chce wynegocjować gwarancje zachowania dotychczasowych praw obywateli UE na Wyspach Brytyjskich oraz uregulowanie rachunków Londynu wobec Unii (szacowanych nieoficjalnie przez Brukselę nawet na 60 mld euro). I dopiero po „osiągnięciu znaczącego postępu” w tych dwóch kwestiach Unia mogłaby przejść do II etapu, czyli rozmów o przyszłych stosunkach z pobrexitowym Londynem np. w kwestiach handlu czy bezpieczeństwa.
– Dziś za wcześnie spekulować, kiedy Rada Europejska będzie mogła uznać, że jest „znaczący postęp” [w kwestiach z pierwszego etapu] i można przejść do drugiego etapu z Brytyjczykami – powiedział Donald Tusk. Jednak dyplomaci części krajów Unii oraz wysocy rangą urzędnicy UE przekonują, że przejście do II etapu mogłoby dokonać się już na szczycie UE w grudniu tego roku. – Taki wariant wymaga pewnego optymizmu, ale jest realistyczny – mówi jeden z naszych rozmówców w instytucjach UE.
May ogólnikowo o prawach Polaków
Brytyjska premier Theresa May wiele razy deklarowała, że chciałaby jak najszybszego i wzajemnego zagwarantowania praw ok. 3 mln obywateli UE w Wlk. Brytanii (w tym blisko miliona Polaków) oraz ponad miliona Brytyjczyków w UE.
– Szkopuł w tym, że Londyn chciałby to załatwić jakąś ogólnikową deklaracją polityczną. A na to nie możemy się zgodzić. Potrzebujemy konkretów, które już spisaliśmy. A pod nimi Brytyjczycy na razie nie są gotowi się podpisać – tłumaczą nasi rozmówcy w UE. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker potwierdził w sobotę, że KE przygotowała już dokument z rozpisanymi na około 25 punktów gwarancjami obywateli UE w Wlk. Brytanii.
– Gdy tylko Wlk. Brytania zaoferuje nam rzeczywiste gwarancje dla obywateli, szybko znajdziemy rozwiązania – powiedział Tusk. Rozciągnięcie obecnych praw m.in. Polaków w Wlk. Brytanii na okres po Brexicie oznaczałoby, że powinni nabywać prawo stałego pobytu po nieprzerwanych pięciu latach zamieszkiwania na Wyspach. To podkreślono nawet w wytycznych zatwierdzonych na sobotnim szczycie. Jednak Unia domaga się, by ów licznik pięciu lat zaczął tykać nawet dla tych Polaków, którzy przyjechaliby do Londynu na miesiąc przed Brexitem (w lutym 2019 r.). A zatem nabywaliby prawo pobytu w 2024 r., kilka lat po Brexicie. Ponadto projekt mandatu Komisji Europejskiej, który udało nam się poznać, zawiera postulat, by obecne prawa obywateli UE rozciągano na ich rodziny w Wlk. Brytanii, nawet jeśli dojadą tam dopiero po Brexicie.
Unijny trybunał skontroluje Londyn?
Londyn próbuje przekonywać Unię, że brytyjskie prawo i sądy będą dostateczną gwarancją dla ochrony dotychczasowych praw obywateli UE. Ale Unia żąda, by w tych kwestiach ostateczną instancją pozostał Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu. To postulat politycznie wybuchowy dla premier May. Oznaczałby bowiem, że unijny sąd po części nadzoruje Brytyjczyków wiele lat po Brexicie. – Gwarancje dla naszych obywateli muszą być oparte na prawie UE – podkreślała polska premier Beata Szydło.
- Nie przedstawiono nam liczb – powiedziała kanclerz Angela Merkel pytana, czy na szczycie dyskutowano o szczegółach brytyjskich rachunków do uregulowania. Londyn przed kilku laty zgodził się na siedmioletni budżet UE (2014-2020) z ostatnimi płatnościami do 2023 roku. Unia żąda, by Brytyjczycy wywiązali się z tego nawet po Brexicie, ale Londyn bardzo liczy na ustępstwa ze strony Unii. W Brukseli już teraz spekuluje się o przyspieszeniu rozmów o kolejnym budżecie Unii, by zaczynał się nie w 2021, lecz w 2020 roku i uwzględniał dziurę po brytyjskiej składce (ok. 10 mld euro netto rocznie). To grozi zmniejszeniem funduszy dla Polski.
Do protokołu z sobotniego szczytu UE wpisano „klauzulę NRD-owską” gwarantującą, że Irlandia Płn. po ewentualnym zjednoczeniu Irlandii automatycznie stanie się częścią Unii (jak NRD w latach 90.). A skoro zjednoczenia nie ma teraz na horyzoncie, to Dublin bardzo naciska na „kreatywne rozwiązania”, by Brexit nie przywrócił kontroli granicznych między Irlandią Płn. a Irlandią.
Tomasz Bielecki, Bruksela / Redakcja polska
POLECAMY:
⇒ Niemiecka prasa: Izolacja czy silna Francja w silnej UE?
⇒ Francja przed wyborami: Le Pen chce „wytępić” islamistów