Tomasz Bielecki
Europosłowie z komisji rolnej odmówili poparcia dla Janusza Wojciechowskiego na komisarza UE. Dają mu jednak drugą szansę. Jeśli z niej nie wykorzysta, Polska musiałaby podmienić kandydata.
Koordynatorzy frakcji politycznych w komisji rolnej (AGRI) zdecydowali po wtorkowym wysłuchaniu Janusza Wojciechowskiego, że skierują do niego dodatkowe sześć pytań na piśmie. A we wtorek za tydzień AGRI zdecyduje, czy jego odpowiedzi są wystarczające do podjęcia decyzji, czy potrzebne będzie jego powtórne wysłuchanie po 13 października.
Choć początkowo wydawało się, że Janusz Wojciechowski powinien obawiać się najbardziej pytań o nieprawidłowości w swych rozliczeniach europoselskich i o otwarte wsparcie dla zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości od 2016 r., to – w ocenie wielu europosłów - poległ na tematyce rolnej. Podczas wtorkowego przesłuchania konsekwentnie unikał odpowiedzi albo zmieniał temat.
– Nie wiem, co to było, ale na pewno nie odpowiedź na moje pytanie – irytował się Irlandczyk Matt Carthy z Sinn Fein w drugiej godzinie debaty bez konkretnych odpowiedzi. „Deklaruję współpracę”, „dziękuję za zasygnalizowanie problemu”, „sporządzimy ocenę” – takie frazy wyjątkowo często padały z ust Wojciechowskiego.
- To stracona szansa. Wcześniej sam deklarowałem, że to kandydat przygotowany merytorycznie. Nie wiem, co się stało – komentował Robert Biedroń (Wiosna). Istotnie, Wojciechowski od 2004 do 2016 r. był wiceprzewodniczącym komisji rolnej (AGRI) w Parlamencie Europejskim. Później zajmował się tematyką rolną w Europejskim Trybunale Obrachunkowym. Dlatego nawet jego politycznym przeciwnikom w europarlamencie jest trudno zarzucać Wojciechowskiemu brak wiedzy o rolnictwie w kontekście unijnym.
Niewykluczone, że – jak tłumaczy część naszych rozmówców w instytucjach UE – Wojciechowski świadomie obrał taktykę unikania konkretów, by nie zantagonizować żadnej z kluczowych frakcji. Temat wyzwań dla rolnictwa z powodu liberalizacji handlu międzynarodowego (np. w ramach umowy UE z krajami Ameryki Łacińskiej) albo groźba ceł odwetowych z USA to istotnie tematy, na które nie ma w Unii wspólnej odpowiedzi. A nowa Komisja potrzebuje wsparcia frakcji od centrolewicy przez liberałów po centroprawicę.
– Można było unikać trudnych tematów, ale trzeba mówić coś w zamian. A tu trochę o ochronie klimatu, trochę o ratowaniu gospodarstw rodzinnych. To zdecydowanie za mało. Jeśli tak doradzili mu pomocnicy z Polski, to bardzo się pomylili – mówi jeden z urzędników UE. Wojciechowski nawet nie wykorzystywał całego czasu powierzonego mu na odpowiedzi.
Praworządność i wyrównanie dopłat rolnych
Wojciechowski był pytany o wyrównanie dopłat rolnych w całej UE, co jest powtarzanym od wielu lat postulatem polityków PiS.
Nowy komisarz UE ds. rolnictwa ma jednak bardzo ograniczone pole manewru. Komisja już w 2018 r. złożyła projekt unijnej polityki rolnej na okres po 2020 r. W projekcie budżetu UE na kolejną siedmiolatkę nie ma pieniędzy na szybkie i pełne zrównanie dopłat. Wojciechowski podczas wysłuchania mówił o ewentualnym „kolejnym kroku” w stronę wyrównania.
– Prezes PiS i premier mówią co innego w Polsce, a co innego mówi się w Brukseli – wytykał Jarosław Kalinowski (PSL). Polskie dopłaty już teraz są bliskie unijnej średniej, ale pozostają politycznie gorącym tematem w Polsce.
Kalinowski w kontekście funduszy rolnych pytał Wojciechowskiego o projekt rozporządzenia „pieniądze za praworządność.” Jeśli projekt zostałby przyjęty przez kraje Unii, to pozwalałby zawieszać albo zamrażać fundusze dla krajów z poważnymi i systemowymi brakami w praworządności. Wojciechowski powołał się na opinię Europejskiego Trybunału Obrachunkowego z 2018 r. o pewnych wadach prawnych tego projektu.
Kalinowski wzywał go, by jako potencjalny komisarz UE walczył o wyłączenie pieniędzy dla rolników z tego narzędzia praworządnościowego.
Podczas przesłuchania nie padły żadne inne pytania związane z państwem prawa, sporami Polski z Komisją Europejską, sprawami przed TSUE.
Nieprawidłowości w rozliczeniach europoselskich kosztów
Luksemburski chadek Christophe Hansen poruszył temat nieprawidłowości w rozliczeniach europoselskich kosztów Wojciechowskiego (do 2016 r.).
W ostatni piątek OLAF (urząd do zwalczania nadużyć finansowych), ogłosił zakończenie wszczętego w 2016 r. postępowania w sprawie rozliczeń jego kosztów europoselskich.
Parlament Europejski wypłacił nienależne 11 243 euro na podstawie zaświadczeń Wojciechowskiego, ale ten już tę sumę zwrócił. OLAF nie zalecił żadnych kroków dyscyplinarnych czy sądowych, ale pod względem oceny politycznej to niewiele zmienia. Wojciechowski od 2016 r. tłumaczył, że poczynił błędy w rozliczeniach, które sam naprawił. Jego krytycy wytykają mu, że owszem naprawił, gdy błędy zaczęły wychodzić na jaw.
Trudny temat pieniędzy
Europoseł Hansen wrócił do wielokrotnych zapewnień Wojciechowskiego, że „z własnej inicjatywy” zwrócił błędnie pobrane pieniądze. Luksemburczyk podważał te deklaracji, wracając do – opisywanej przez „Gazetę Wyborczą” w 2016 r. – historii 3981 euro, które Wojciechowskiemu potrącili urzędnicy Parlamentu Europejskiego w 2014 r., wskazując na nieścisłości w rozliczeniach. Wojciechowski kwestionował wówczas tę decyzję. Została ona jednak potwierdzona w głosowaniu europarlamentarnych kwestorów.
Wojciechowski odpowiadał Hansenowi, że to „sprawa inna” od tych, o których wypowiadał się w kontekście OLAF- u. – Nie ma wobec mnie żadnych zarzutów nieuczciwości. To sprawy wyjaśnione już przed kilku laty – przekonywał na konferencji prasowej po wysłuchaniu.
Bez pozytywnej rekomendacji komisji rolnej (AGRI) - podejmowanej w pierwszej kolejności dwiema trzecimi głosów, statecznie w tajnym głosowaniu zwykłą większością - jest praktycznie niemożliwe uzyskanie „zielonego światła”, by zostać komisarzem UE.
Gdyby Wojciechowski nie uzyskał pozytywnej opinii po drugim wysłuchaniu, Ursula von der Leyen musiałaby prosić polski rząd o zaproponowanie innego kandydata, bo w przeciwnym razie Parlament Europejski odmówiłby zatwierdzenie całej nowej Komisji w drugiej połowie października. O podmianę kandydatów zostały już poproszone Węgry i Rumunia, których kandydaci nie przeszli wstępnego sita, czyli sprawdzania ewentualnego konfliktu interesów.
REDAKCJA POLECA