Szukaj w serwisie

×
15 września 2022

Europarlament: Węgry nie są już demokracją

Tomasz Bielecki

Tomasz Bielecki

Rządy Orbana przekształciły Węgry w system autokracji wyborczej – ogłosili europosłowie. Komisja Europejska zamierza mocno przykręcić Budapesztowi śrubę w „pieniądzach za praworządność”.

Victor Orban. Fot. EPP / flickr

Parlament Europejski w przyjętej w czwartek (15.9.22) rezolucji podkreślił, iż „wśród ekspertów umacnia się konsensus, że Węgry nie są już demokracją”, oraz uznał, że kraj rządzony przez Viktora Orbana stał się już „hybrydowym systemem autokracji wyborczej”.

– Nasze obawy odnoszą się do funkcjonowania systemu konstytucyjnego i wyborczego, niezależności sądownictwa, korupcji i konfliktów interesów, ochrony prywatności oraz danych, wolności słowa i pluralizmu mediów, wolności nauki, religii, zrzeszania się, prawa do równego traktowania, w tym praw osób LGBT+ – wyjaśnia rezolucja, którą poparło 433 europosłów, przy 123 głosach przeciwnych, a 28 wstrzymało się od głosu.

– Na Węgrzech nie są respektowane podstawowe wartości, na które państwa Unii zgodziły się, by przezwyciężyć despotyzm, wojnę, system państwa strachu – przekonywał wczoraj podczas europoselskiej debaty niemiecki zielony Daniel Freund. Z kolei Balazs Hidveghi z Fideszu oskarżył krytyków Orbana o „kampanie oszczerstw”. – Nie jesteście zainteresowani osiągnięciem porozumienia z Węgrami, ale próbujecie je zniszczyć – powiedział Węgier.

Orbana bronili też europosłowie Zjednoczonej Prawicy. – Czymże jest demokracja? Uznajecie, że jeżeli demokratyczny wybór wam się nie podoba, to na te „niedemokratyczne” władze trzeba nakładać sankcje tak długo, aż ludzie wybiorą właściwie władze – przekonywał Patryk Jaki.

Wniosek Komisji o zablokowanie funduszy

Parlament Europejski od lat krytykuje Komisję Europejską oraz Radę UE (ministrowie 27 krajów Unii) za bierność wobec poczynań Orbana. Jednak Komisja obecnie pracuje nad przyjęciem już w ten weekend – zapowiadanego od paru dni w przeciekach – oficjalnego wniosku o zawieszenie części funduszy unijnych dla Węgier w ramach procedury „pieniądze za praworządność”.

Johannes Hahn, komisarz UE ds. budżetu, w lipcu uprzedzał Budapeszt, że może chodzić o zablokowanie dostępu do 70 proc. z trzech programów operacyjnych z polityki spójności na lata 2021-27. Wedle szacunków równałoby się to około 20 proc. z 34 mld euro przewidzianych dla Węgier w obecnej siedmiolatce budżetowej. Obecnie w Komisji trwają dyskusje nad ewentualnym zmniejszeniem tej kwoty. Rząd Orbana w ostatnich kilkunastu dniach obiecał bowiem Brukseli reformy antykorupcyjne, więc ewentualne rozwodnienie pierwotnych ostrzeżeń Hahna miałby być sygnałem, że Komisja docenia deklarowaną gotowość Budapesztu do pospiesznych ustępstw.

Wniosek Komisji o zawieszenie funduszy dla Węgier, na który Bruksela ma czas do połowy przyszłego tygodnia, wedle harmonogramu wszczętego wiosną postępowania „pieniądze za praworządność”, jeszcze nie oznacza realnych konsekwencji budżetowych dla Budapesztu (oprócz reakcji inwestorów finansowych i wywołanych samymi przeciekami ruchów kursu forinta). Musi być bowiem zatwierdzony przez Radę UE głosami co najmniej 15 z 27 państw UE, które obejmują co najmniej 65 proc. ludności Unii.

Orban uratuje pieniędze?

Kraje członkowskie będą mieć czas na podjęcie decyzji o funduszach dla Węgier do trzech miesięcy. Jednak Komisja Europejska – wedle naszych rozmówców w Brukseli – zamierza uprzedzić Radę UE, by przed głosowaniem sprawdziła, czy Budapeszt wywiązał się z obietnic reform obiecywanych obecnie w Brukseli. Jeśli Orban dotrzyma słowa, to Komisja Europejska może zniechęcać kraje Unii do poparcia swego własnego wniosku o zawieszenie funduszy.

Węgierski minister Tibor Navracsics (były komisarz UE), który obecnie odpowiada za fundusze, zapowiedział dziś, że rząd Orbana zamierza w przyszłym tygodniu zaproponować 17 projektów prawnych, które mają zaspokoić wymagania Brukseli.

Co z węgierskim KPO?

Komisja zastrzega, że postępowanie „pieniądze za praworządność” oraz negocjacje co do węgierskiego KPO (5,8 mld euro dotacji) to sprawy odrębne. W dużej jednak mierze chodzi o te same żądania zmian m.in. w sprawie systemu antykorupcyjnego oraz przejrzystości zamówień publicznych, by chronić unijnej fundusze przed przekrętami na Węgrzech.

Rokowania z Brukselą dotyczą powołania niezależnego organu antykorupcyjnego, gwarancji dla przeprowadzanych na miejscu kontroli OLAF-u (unijnego NIK-u), powszechnie dostępnego rejestru beneficjentów funduszy, pełnej zaskarżalności do sądów bezczynności prokuratury w postępowaniach dotyczących podejrzeń o korupcję.

Rozstrzygnięcia w połowie listopada?

Każdy kraj Unii musi do końca tego roku zaprogramować 70 proc. funduszy z KPO, do czego potrzebne jest jego uprzednie zatwierdzenie przez unijne kraje w Radzie UE (po uprzednim zielonym świetle Komisji). W przeciwnym razie te pieniądze przepadną. Polsce na razie to nie grozi dzięki zatwierdzeniu polskiego KPO w czerwcu (i spodziewanej wkrótce umowie finansowej z Komisją), choć wypłaty dokonywane „z dołu” za zaprogramowane i wdrożone reformy mogą się bardzo odsunąć z racji niewypełniania warunków praworządnościowych. Natomiast groźba utraty funduszy z KPO wisi nad Węgrami.

– Wszystkie decyzje (co do Węgier) muszą być podjęte do końca tego roku, inaczej te pieniądze z Funduszu Odbudowy nie będą już dostępne. A zatem w pewnym sensie dochodzimy do klifu – ostrzegał w tym tygodniu Valdis Dombrovskis, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej.

Aby uniknąć tego scenariusza, Węgry wedle nieoficjalnych szacunków – powinny zawrzeć kompromis z Brukselą co do swego KPO do połowy listopada, co jednocześnie mogłoby – dzięki reformom antykorupcyjnym – zażegnać ryzyko dla węgierskich funduszy UE w ramach przepisów „pieniądze za praworządność”.

 

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: