Rada UE przeprowadzi dziś pierwsze wysłuchanie Polski w sprawie praworządności. A w Komisji Europejskiej waży się rychłe wszczęcie postępowania przeciwnaruszeniowego w kwestii Sądu Najwyższego.
Ustawa o Sądzie Najwyższym już 3 lipca przeprowadzi emerytalną czystkę za pomocą obniżenia wieku emerytalnego do 65. roku życia, w tym dla I prezes Małgorzaty Gersdorf, choć z konstytucji wynika jej 6-letnia kadencja (czyli do 2020 r.).
Komisja Europejska nie skieruje przed 3 lipca skargi do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) na Polskę w związku z ustawą o SN, o co apelował m.in. Lech Wałęsa i pięć frakcji europarlamentu. Oznaczałoby to bowiem złamanie przepisów UE o terminach w postępowaniach dyscyplinarnych.
Jak wynika z naszych rozmów w Brukseli, Komisja bardzo poważnie rozważa szybkie wszczęcie postępowania przeciwnaruszeniowego, co – po upływie stosownych terminów – pozwoliłoby za kilka tygodni wnieść skargę do TSUE. Zawierałaby prośbę do Trybunału o nałożenie na Polskę „środka tymczasowego”, czyli doraźnego nakazu zawieszenia ustawy o SN.
Czy to nie za późno na zatrzymanie zmian w SN? Zwolennicy tego pomysłu w Komisji mają nadzieję, że TSUE zdąży ze „środkiem tymczasowym”, nim Polska obsadzi miejsca po sędziach wypchniętych na emeryturę. A jeśli nie zdąży? – Skarga dotyczyłaby stanu na moment wszczęcia postępowania przeciwnaruszeniowego przez Komisję. Jeśli to będzie przed 3 lipca, to niech TSUE potem orzeknie, czy i jak przywracać dotychczasowych sędziów SN do pracy – tłumaczy nam jeden z prawników Komisji.
Wysłuchanie wzmocni Timmermansa?
W Brukseli nie ustały spory, czy Komisja ma uprawnienia do skarżenia Polski do TSUE w sprawie SN. Wymagałoby to zastosowania nowatorskiego argumentu, że sędziowie polscy są sędziami Unii, więc UE ma prawo – także poza postępowaniem z art. 7 – do szczegółowej kontroli ustaw dotyczących niezawisłości polskiego sądownictwa. Frans Timmermans jest stanowczo za postępowaniem przeciwnaruszeniowym i potem za skargą. Jeśli wtorkowe wysłuchanie Polski przez unijnych ministrów w Radzie UE przyniesie – zgodnie z oczekiwaniami – sporo mocnych głosów wsparcia dla Komisji, to może przechylić szalę.
Warszawa ostrzega Junckera przed polexitem
Wysłuchanie w Radzie UE, będące w zasadzie obowiązkowym elementem postępowania z art.7.1, oficjalnie kończy czas, który w grudniu dała sobie Komisja na ewentualne wycofanie się decyzji o uruchomieniu art. 7. Ten czas był pierwotnie określony na trzy miesiące, ale Timmermans – na prośbę Rady UE – prowadził „dialog” aż do czerwca.
Pomimo pewnych ustępstw władze Polski nie zgodziły się na postulowane przez Brukselę zmiany w ustawie o SN. Natomiast przedstawiciele władz na przemian kusili szefa Komisji Jeana-Claude'a Junckera (i jego prawą rękę Martina Selmayra) wizją wejścia PiS do chadeckiej międzynarodówki EPL w ramach „powrotu do głównego nurtu” (szefostwo EPL na razie odrzuca te zaloty) i straszyli, że eskalacja sporu o praworządność wzmocni eurosceptyków w obozie rządowym, wykreuje „polski Jobbik” i może ostatecznie doprowadzić do polexitu.
Gdy Komisja oświadczyła 7 czerwca ambasadorom krajów UE w Brukseli, że dialog Timmermansa z Polską nie przyniósł wystarczających rezultatów i czas na wysłuchanie w Radzie UE, zaskoczony przedstawiciel Polski nie chciał uwierzyć w porażkę „ofensywy uśmiechów” premiera Mateusza Morawieckiego. Jednak 14 ambasadorów (oprócz Bułgara prowadzącego naradę) zgodziło się, by wysłuchanie wpisać w porządek obrad Rady UE już z 26 czerwca. Czterech było przeciw. – Tylko Węgier przemawiał ideologicznie. Czech i Słowak tłumaczyli, że jest za mało czasu. Chcieli odsunięcia wysłuchania co najmniej na lipiec. Nie wiem, o co chodziło Chorwatowi – opowiada świadek tych obrad.
Polski MSZ interweniuje na Łotwie
Wśród krajów popierających szybkie wysłuchanie była Łotwa, czyli kraj z regionu, na którego „lojalność” liczyła Polska. Skończyło się kategorycznym protestem polskiego MSZ u ambasadora Łotwy w Warszawie. Według naszych informacji MSZ przeprowadził też rozmowę uprzedzającą z ambasadorem Litwy w Polsce. W efekcie, gdy Polska podjęła drugą próbę odwleczenia wysłuchania w zeszłym tygodniu, Łotyszka już nie zabrała głosu. Jej miejsce w grupie 14 ambasadorów popierających wysłuchanie… natychmiast zajął Słoweniec (wcześniej w grupie niezabierającej głosu w debacie o wysłuchaniu).
– To znak, że nie wszyscy milczący ambasadorzy byli przeciw prośbie Komisji o szybkie wysłuchanie. Niektórzy dyplomatycznie woleli się nie wychylać – przekonuje nasz rozmówca z Rady UE.
Warszawa od maja mocno naciskała, by Komisja wycofała z TSUE swą skargę na ustawę o ustroju sądów powszechnych (decyzja o jej wniesieniu zapadła w grudniu 2017 r.), co „miałoby być gestem dobrej woli” ze strony Brukseli. Polska w ramach swych ustępstw wobec Komisji przywróciła bowiem równy sędziowski wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, a jego zróżnicowanie jest głównym elementem tej skargi. Tyle że rząd Morawieckiego do dziś nie potrafi wiążąco odpowiedzieć Komisji w jaki sposób pomoże wrócić do sądów tym chętnym do dalszej pracy kobietom, które ta ustawa odesłała już na przyspieszone emerytury.
Polska nie chce Timmermansa
Polska, nie uprzedzając wcześniej Komisji, podjęła w ub. tygodniu próbę usunięcia Timmermansa z wysłuchania w Radzie UE - bez skutku. Ambasadorzy krajów UE zadecydowali, że Timmermans na początku przedstawi ministrom informację z ostatnich rozmów z Polską, a pod koniec wysłuchania będzie miał możliwość „faktograficznego” ustosunkowania się do wcześniejszych wypowiedzi. Da mu to możliwość wskazania, gdzie nie zgadza się z opisem faktów przez ministra Konrada Szymańskiego reprezentującego Polskę na tym posiedzeniu.
Jeśli Rada UE uzna, że we wtorek nie wyczerpano wszystkich tematów, może zarządzić kolejne wysłuchanie (a formalnie – drugą część wysłuchania w późniejszym terminie). Bułgarska prezydencja nie wyda w sprawie Polski żadnej opinii, bo dalsze kroki Rada UE (i przygotowujący jej posiedzenia ambasadorzy) podejmie już za prezydencji Austrii, która zaczyna się w lipcu.
Możliwe, że w najbliższej przyszłości Rada UE przeprowadzi odrębną debatę o wnioskach z wysłuchania Polski, a potem może zacząć prace nad swymi rekomendacjami, które musiałby zatwierdzić europarlament.
REDAKCJA POLECA