Po 17 dniach pobytu w jaskini ostatni chłopcy i ich trener zostali wydobyci z jaskini zalanej wodą.
Tragedia rozgrywała się na oczach całego świata: w jaskini Tham Luang w Tajlandii przez 17 dni uwięzionych było 12 chłopców w wieku od 11 do 16 lat i ich 25-letni trener.
Jak poinformowały służby trzeciego dnia akcji ratunkowej, która rozpoczęła się w niedzielę, dziś udało się uratować pięć ostatnich osób. Ostatnim uratowanym był trener drużyny piłkarskiej, z którą wybrał się na niefortunną wycieczkę do jaskini. Pierwszego dnia udało się uratować czterech chłopców, w poniedziałek kolejnych czterech. Wszystkie uratowane osoby zostały hospitalizowane w stolicy prowincji Chiang Rai.
Dopiero za tydzień dzieci będą mogły zobaczyć się z rodzinami. Lekarze poinformowali, że nie ma zagrożenia dla ich życia, muszą jednak pozostać pod obserwacją lekarzy. U dwóch chłopców stwierdzono infekcje płuc. Uratowani skarżyli się przede wszystkim na doskwierający im głód.
Chłopcom podczas akcji ratunkowej podano silne środki uspokajające, aby nie mogli reagować podczas forsowania 4-kilometrowego odcinka, częściowo pod wodą.
Każde z dzieci - w masce z dopływem powietrza - było eskortowane przez dwóch płetwonurków. Jeden holował dziecko, drugi ich zabezpieczał.
Razem w akcji uczestniczyło 19 zawodowych płetwonurków, w przeważającej części z zagranicy, w akcję ratunkową było zaangażowanych ok. tysiąca osób.
W pierwszym dniu akcji ratunkowej zginął jeden z wojskowych płetwonurków, który dostarczył odciętym od świata butle z powietrzem. Jemu samemu zabrakło powietrza na drogę powrotną.
Ze względu na okres monsunowy i silne opady deszczu akcja musiała być przeprowadzona bardzo szybko, ponieważ do jaskiń wciąż dostawała się woda.
REDAKCJA POLECA