Węgry i Polska blokują unijny budżet, bo nie podoba im się powiązanie wypłat z klauzulą praworządności. Taka reguła powinna była obowiązywać od dawna - uważa Barbara Wesel.
Już sama retoryka Warszawy i Budapesztu jest oburzająca. Polski rząd bredzi o „zniewoleniu” przez UE, ponieważ chce ona rzekomo ingerować w sprawy polityczne Polski. Węgierski premier Viktor Orban sięga jeszcze głębiej do rezerwuaru pomówień i porównuje Unię Europejską ze Związkiem Radzieckim, ponieważ chce ona rzekomo narzucać zasady jego krajowi.
Zarówno Orban, jak i Jarosław Kaczyński zawsze podkreślali swoje obrzydzenie do komunistycznej przeszłości swoich krajów, ale jeśli chodzi o propagandę, hołdują jak najstarszej tradycji.
Przeczytajcie umowy!
Swoimi bulwersującymi roszczeniami Polska i Węgry uzasadniają swoje weto wobec budżetu UE, który jest obwarowany nową klauzulą praworządności. Ma to na celu uzależnienie przyszłych płatności z budżetu europejskiego od przestrzegania demokratycznych zasad. - No wreszcie! – można tylko westchnąć - bo taka regulacja powinna obowiązywać już od dawna.
Premier Węgier Viktor Orban, który pod względem chucpy jeszcze nawet prześciga swojego polskiego kolegę, twierdzi jednocześnie, że po prostu ma prawo do płatności z Brukseli, niezależnie od tego, co wyczynia w swoim kraju.
Taką samą postawę przyjmuje Warszawa. Bruksela jest uważana za skarbiec, z którego można czerpać pieniądze, by potem wykorzystać je do zwabienia wyborców i urobienie sobie partyjnych kompanów robiąc z nimi interesy. Polska, jako jeden z największych beneficjentów UE, otrzymywała w ostatnim okresie budżetowym około 11 mld euro płatności netto rocznie. W mniejszym stopniu to samo dotyczy Węgier.
Ale obaj politycy udają, jakby z tymi korzyściami nie wiązały się żadne zobowiązania. Powinni oni wreszcie przeczytać traktaty akcesyjne do Unii Europejskiej, które podpisali w 2004 roku. Mówią one, że członków UE obowiązują zasady demokratyczne. I nie są one ani niejasne, ani nie podlegają interpretacji czy negocjacji. Bezwzględnie dotyczy to niezależność sądownictwa i wolności prasy, które na Węgrzech od dawna są podważane, a Polska coraz bardziej podąża tą drogą.
UE sama ponosi winę
Weto w sprawie budżetu wprowadziło UE znów w stan kryzysu. Porozumienie w sprawie Funduszu Odbudowy było wystarczająco trudne. Teraz mści się to, że UE lata całe bezradnie i bezczynnie przyglądała się tworzeniu autorytarnych struktur, najpierw na Węgrzech, a potem w Polsce. Przejmowanie mediów na Węgrzech nie nastąpiło z dnia na dzień. Postępowało stopniowo. Teraz Orban ma zamiar zamknąć ostatni niezależny portal internetowy i ostatnią wolną stację radiową.
To samo dotyczy demontażu niezależnego sądownictwa: co kilka miesięcy wolność sędziów ograniczana była nową ustawą, aż wreszcie rząd przejął je pod całkowitą kontrolę. Bruksela wniosła kilka skarg do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i poza tym milczała. Rządy UE unikały konfliktu, były zbyt tchórzliwe, by zastosować nawet słabe środki procedury na podstawie art. 7, które były już dostępne.
Jak na ironię, chadecy w Parlamencie Europejskim przez lata kryli przejęcie przez Orbana pełnej władzy i do dziś nie udało im się usunąć ze swoich szeregów partii Fidesz. Kiedy EPL wzywa teraz Budapeszt i Warszawę do pójścia na kompromis, należy im przypomnieć o ich wkładzie w tę katastrofę.
Kto ma takiego partnera…
W kryzysie pandemicznym Polska i Węgry biorą pozostałe 25 krajów UE jako zakładników, ponieważ najwyraźniej nadal mają zamiar deptać demokrację. To niespotykane i bulwersujące zachowanie, które pokazuje, jak bardzo lider partii PiS Jarosław Kaczyński i premier Viktor Orban oddalili się od partnerstwa politycznego w Europie. W najgorszym przypadku takiego zachowania można by oczekiwać od wrogów. Pieniądze z Funduszu Odbudowy są pilnie potrzebne w południowej Europie i to tak szybko, jak to możliwe. Jednak obydwa rządy nie mają skrupułów w stosowaniu szantażu, aby moc dalej finansować swoje skorumpowane przejęcie władzy za unijne pieniądze. Kto ma takich partnerów, ten nie potrzebuje wrogów. To, czego najbardziej potrzebowałaby Unia Europejska, to klauzula, jak się takich klientów pozbyć.