Prezydent USA może być zadowolony. Rodzina królewska zaszczyciła go wszelkimi honorami. Pomimo to Trump nie ma skrupułów, by wykorzystać problemy gospodarzy. To bardzo osobliwa przyjaźń.
The Prince of Wales, The Duchess of Cornwall @ClarenceHouse The Duke and Duchess of Cambridge @KensingtonRoyal, The Duke of York and The Earl and Countess of Wessex are also in attendance at the #USStateVisit banquet at Buckingham Palace. pic.twitter.com/rSWSNV1FKn
— The Royal Family (@RoyalFamily) June 3, 2019
Brytyjska królowa nigdy nie mówi publicznie tego, co sądzi o swoich gościach. Szkoda, bo chętnie dowiedzielibyśmy się, co myśli o tym niezwykłym gościu, który zasiadł do jej stołu w pałacu Buckingham.
Donald Trump jest dwunastym prezydentem USA, którego przyjęła Elżbieta II, ale dopiero trzecim, który został zaproszony na oficjalną królewską kolację. Królowa, zapewne, jak i wielu Brytyjczyków, zastanawia się, dlaczego akurat ten zaszczyt przypadł w udziale takiemu politycznemu gburowi, za jakiego uchodzi Donald Trump. Odpowiedź na to pytanie jest trudna, ponieważ wizyta ta niespecjalnie służy rozdartemu brexitem Albionowi.
‘Mr President, as we look to the future, I am confident that our common values and shared interests will continue to unite us.’
— The Royal Family (@RoyalFamily) June 3, 2019
In her speech, The Queen spoke of the mutual aims and beliefs of the US and the UK. pic.twitter.com/1FRb2O12H7
Donald Trump opowiada się za Borysem Johnsonem jako nowym premierem i zaleca gospodarzom, by włączyli w rozmowy o brexicie jego nacjonalistycznego kompana Nigela Farage'a. Abstrahując od tego, że te rozmowy już dawno się skończyły, jest to afront wobec Theresy May, która jest premierem na wylocie, i ze stanowiskiem pożegna się najpóźniej do końca lipca. Trump opowiada się za twardym brexitem i za jak najbardziej osłabioną Unią Europejską. To postawa odrzucana przez obecną premier.
As part of his second day in the United Kingdom, President @realDonaldTrump and Prime Minister @theresa_may held a joint press conference.
— The White House (@WhiteHouse) June 4, 2019
"Melania and I are honored to return to London as our nations commemorate the 75th anniversary of D-Day and World War II." pic.twitter.com/n5vl6Yb9o3
Dotychczas wszyscy amerykańscy prezydenci, którzy gościli u królowej albo którzy przyjmowali ją w Białym Domu, opowiadali się za silną i odnosząca sukcesy integracją europejską. Elżbieta II przypomniała Trumpowi w czasie swojego przemówienia, że instytucje międzynarodowe są konieczne po to, by strzec pokoju. Premier May wręczyła nawet Trumpowi w prezencie projekt Karty Transatlantyckiej pióra Winstona Churchilla. Wątpliwe, czy amerykański gość zrozumiał te aluzje. Prezydent Trump był najwyraźniej oszołomiony pompą i królewskim przepychem. Ten egoman dziwił się jak dziecko w sklepie z czekoladą i nawet na konferencji prasowej powtarzał w kółko, jakie to było fantastyczne.
Żadnych ulg dla specjalnego przyjaciela
Kiedy narodził się pomysł zaproszenia z wizytą państwową tego ekscentrycznego prezydenta, Londyn spodziewał się wsparcia dla umowy handlowej krótko po opuszczeniu UE. Brexit jednak jeszcze nie nastąpił, a umowa handlowa jest tylko luźną obietnicą.
W rozmowie z Theresą May Trump jasno postawił sprawę, że u niego nie ma nic za darmo. Chce np. włączyć do negocjacji rolnictwo i usługi w branży medycznej. Warunkiem podjęcia rozmów jest jednak najpierw zerwanie wszelkich interesów z chińską firmą Huawei i wycofanie się z umowy atomowej z Iranem. Zdaje się, że zwolennicy brexitu wyobrażali sobie to inaczej. Zaczynają zdawać sobie sprawę, że Trump wykorzysta handel jako środek nacisku na rozdarte brexitem państwo. Podobnie jak Chińczyków czy Europejczyków Trump może obłożyć Brytyjczyków cłami, jeśli nie będą posłuszni. Mistrz targowania się przeczuwa słabość Wielkiej Brytanii i nie zawaha się jej wykorzystać.
Perspektywy dla handlu między USA i rzekomo uwolnioną z unijnych więzów Wielką Brytanią były i są całkowicie przeceniane przez zwolenników brexitu i Trumpa. Sam Trump nazywa je "fenomenalnymi". Obroty w handlu z USA już teraz są wysokie. Wzrost możliwy jest tylko w niektórych sektorach. Obroty w handlu Brytyjczyków z Europejczykami są trzy razy wyższe. Umowa handlowa z UE jest więc z perspektywy Londynu o wiele bardziej istotna niż ta z USA. Żądania, które Trump wysunął teraz w Londynie są nie do pogodzenia z regułami, których trzymać się musi Wielka Brytania, aby mogła dalej negocjować z UE. To nowa ślepa uliczka, w którą szybko zabrnąć może kolejny brytyjski rząd.
Dlaczego więc akurat temu prezydentowi przypadły szczególne zaszczyty w królewskiej oazie wellnessu, jest czymś zagadkowym. Królowa zapewne się dziwi i milczy. Notabene swego czasu przyjęła na państwowym bankiecie także dyktatora Rumunii Nikolae Ceausescu i władcę Zimbabwe Roberta Mugabe. Ma więc spore doświadczenie ze specjalnymi gośćmi.
Trump jest specjalnym gościem także pod względem ignorowania rzeczywistości. Widział tylko małe protesty i ogromne wiwatujące na jego cześć tłumy na ulicach Londynu – stwierdził. To nieprawda. Było dokładnie na odwrót.