Szukaj w serwisie

×
10 kwietnia 2024

Szopy pracze w Niemczech żyją od 90 lat

Alexandra Jarecka

Dwie pierwsze pary szopów praczy wypuszczono nad heskim jeziorem Edersee 90 lat temu. Dziś ma ich być w Niemczech kilkaset tysięcy.

Fot. Claudia Peters / Pixabay

Otwarte okno w piwnicy. Pełna miska z karmą dla zwierząt. Niepożądane zwierzę chrupie i przeżuwa w kuchni coś, do czego nie ma prawa. Obok czai się zjeżony, fukający kot. - Tak opisuje swoje nocne spotkanie z szopem praczem jedna z mieszkanek Kassel. Do sytuacji takich jak ta dochodzi w tym dużym mieście północnej Hesji stosunkowo często. Gdyż uroczy mały zwierzak zadomowił się już na dobre w tym regionie i występuje tam bardzo licznie.

Heski Związek Łowiecki szacuje, że w szczególnie dotkniętych dzielnicach miasta na sto hektarów przypada ponad 100 szopów praczy. Według rzecznika związku Markusa Stiftera normalnie powinno być od sześciu do ośmiu osobników, podobnie jak w ich naturalnym środowisku takim jak np. Park Narodowy Müritz.

Miasto Kassel nie ma dokładnych liczb ani wiarygodnych szacunków dotyczących populacji tych zwierząt. Jednak jest ona na tyle wysoka, że Kassel nazywane jest „europejską stolicą szopów praczy”. Nawet na stronie internetowej miasta zainteresowani znajdą informacje nt. „misia” z charakterystycznymi pierścieniami na ogonie i czarną maską na oczach.

Jak u siebie w domu

W Kassel niektórzy się cieszą, większość jednak się irytuje. Właściciele domów skarżą się na niepożądanych lokatorów, którzy powodują ogromne szkody. Te sprytne zwierzęta chętnie gnieżdżą się na strychach, wyrywają izolacje, zakładają tam rodziny i zostawiają swoje cuchnące odchody. W ogrodach objadają drzewa z owoców i opróżniają gniazda ptaków albo zuchwale grzebią w śmietnikach.

Proces ich naturalizacji w Niemczech rozpoczął się prawdopodobnie 12 kwietnia 1934 roku. Wówczas nad północnoheskim jeziorem Edersee wypuszczono dwie pary szopów praczy. Stało się to z inicjatywy tamtejszego hodowcy futer. Z powodu kryzysu gospodarczego hodowla zwierząt stała się wtedy nieopłacalna i hodowca zaoferował wtedy nadleśnictwu Voehl cztery „misie”, które chętnie przyjęto z myślą o wzbogaceniu lokalnej fauny.

Kilka lat później początek kolejnej populacji dało kilka osobników, które w 1945 roku uciekły z farmy futrzarskiej w Brandenburgii – wyjaśnia Berthold Langenhorst z Niemieckiego Stowarzyszenia Ochrony Przyrody (NABU) w Hesji. Od tego czasu pochodzące z Ameryki Północnej zwierzęta sukcesywnie rozprzestrzeniają się w Niemczech. NABU szacuje ich liczbę na kilkaset tysięcy.

Idealne warunki rozwoju

Jezioro Edersee, podobnie jak inne regiony Hesji, Brandenburgii czy Dolnej Saksonii, oferuje im doskonałe warunki naturalne: dużo lasu, dużo wody. „Odpowiednie warunki życia, aby móc się rozmnażać praktycznie bez przeszkód” – mówi leśnik Sari Führer z Parku Narodowego Kellerwald-Edersee. W północnej Hesji szopy pracze nie mają naturalnych wrogów, za to istnieje bogata oferta pokarmowa dla gatunku, który nie jest zbyt wybredny: robaki, owady, mięczaki, ryby, małe ssaki i owoce.

Zdaniem biologa Langenhorsta z NABU wkrótce szop pracz zasiedli stopniowo całe Niemcy. Ma tutaj optymalne warunki do życia - nawet w osiedlach, gdzie znajduje obfitość pożywienia w postaci resztek jedzenia, karmy dla zwierząt, kompostu i opadłych owoców.

W międzyczasie coraz więcej ludzi szuka porady, ponieważ czworonogi chętnie wybierają domy na miejsce do zamieszkania. Aby utrudnić im życie, NABU zaleca między innymi zabezpieczenie pojemników na śmieci, strychów i piwnic, niezostawianie karmy dla zwierząt na zewnątrz, niewyrzucanie resztek jedzenia ani na kompost, ani do publicznych śmietników. Ponadto nie powinno się zwierzaków dokarmiać, jak to robią niektórzy.

Według Langenhorsta szopy pracze należą do najinteligentniejszych zwierząt na świecie: „Potrafią otwierać słoiki i puszki, oceniać zagrożenie ze strony ludzi i wiedzą, że można pić piwo, gdy przewróci się otwartą butelkę”.

Udomowiony szop pracz z Młodzieżowego Zamku Hessenstein nad jeziorem Edersee codziennie krąży po podwórku, „żeby sprawdzić, czy dzieci zostawiły coś do zjedzenia”. Pewnego razu wskoczył do niezamkniętego kontenera na resztki jedzenia. Ponieważ nie mógł się już wydostać po śliskich ścianach, dozorca znalazł go rano „kwilącego i umazanego czerwonym sosem od makaronu”.

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję