Stefan Niesiołowski
Jeszcze nigdy Polska nie znajdowała się w rękach tak tępych, niewykształconych, chciwych i ograniczonych ludzi i mam nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie?
Stefan Niesiołowski
Jeszcze nigdy Polska nie znajdowała się w rękach tak tępych, niewykształconych, chciwych i ograniczonych ludzi i mam nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie?
W związku ze śmiercią Prezydenta Pawła Adamowicza, nie zamieściłem w ubiegły poniedziałek swojego tekstu. Robię to teraz:
Wojna z dzikami
Wydawało się, że czasy idiotycznych wojen prowadzonych ze zwierzętami wraz z okresem ludzkiego kretynizmu zostały szczęśliwie zakończone, a jednak głupota pisowców osiąga swoiste wyżyny wirtuozerii. Kierując się nie do końca czytelnymi motywami, po bezmyślnym wycinaniu Puszczy Białowieskiej, mordowaniu rysi (mord elitarny z min. Szyszko i dusicielem tych pięknych kotów kapelanem ds. polowań) zabijaniu bażantów bezpośrednio po wylatywaniu klatek pisowscy mordercy zwierząt wypowiedzieli wojnę dzikom. Pretekstem jest afrykański pomór świń, chorobę tę roznoszą głównie myśliwi bezmyślnie łażąc po lasach, a jak twierdzą fachowcy wypowiadający się ostatnio w mediach mordowanie dzików w niczym nie zapobiegnie tej chorobie, raczej będzie służyło jej rozprzestrzenieniu. Dzik (Sus scrofa) odgrywa bardzo pożyteczną rolę przeorując duże warstwy w lasach i okolicach, rozsiewając żołędzie, bukwę (owoce buka) i inne nasiona. Zjada padlinę i wiele larw owadów niszczących korzenie roślin. Stanowi ważny element leśnego ekosystemu czyli szeregu łańcuchów troficznych i jest tak samo potrzebny jak wszystkie zwierzęta i rośliny żyjące od tysięcy lat (czyli od ustąpienia lodowca) na obszarze Europy Środkowej.
Bezdenną głupotę pisowskich polityków zoologów leśników i specjalistów od przyrody, którzy w wymordowaniu dzików dostrzegli szansę na walkę z pomorem świń, można porównać do głupoty Mao Tse-tunga, który w 1958 roku ogłosił walkę z czterema plagami: komarami, muchami, szczurami i wróblami. Szczególnie groteskowe było mordowanie wróbli i wszystkich drobnych ptaków, których chińscy „myśliwi” nie potrafili rozróżniać (sikorek, trznadli, strzyżyków, pliszek, pokrzewek, piecuszków, mysikrólików itp.) i których wyniszczenie doprowadziło do pojawienia się plagi owadów, zwłaszcza szarańczy, co z kolei doprowadziło do zniszczenia zasiewów i śmierci głodowej ok. 40 mln Chińczyków.
Łapanie szczurów okazało się trudne, gdyż te inteligentne zwierzęta nie bardzo dawały się schwytać, natomiast muchy, za które w niektórych regionach władze płaciły Chińczycy szybko nauczyli się hodować na nieczystościach. Całość kampanii dość szybko nabrała cech farsy. Zamiast wróbli władze nakazały łapać pluskwy (tu mógłby się wypowiedzieć ekspert od tych owadów poseł Jaki), a całość skończyła się „ściśle tajną” depeszą rządu chińskiego, który „w imię internacjonalistycznego socjalizmu prosił o przysłanie 200 000 wróbli z sowieckiego Dalekiego Wschodu”. (Jung Chang, Jon Halliday, „Mao”, Warszawa, 2006).
Można sobie darować „zalecenia” pisowskich głowaczy, aby myśliwi nie strzelali do loch ciężarnych i prowadzących stada, gdyż jest to instrukcja niewykonalna. W dodatku wymordowanie dzików doprowadzi do tego, że wilki, które głównie odżywiają się warchlakami rzucą się na zwierzęta gospodarskie i trzeba będzie wymordować wilki. Słychać także o szkodliwości bobrów – panowie z PiS-u do dzieła. Po co komu taki bóbr?
Wystarczy podsumować to krótko – jeszcze nigdy Polska nie znajdowała się w rękach tak tępych, niewykształconych, chciwych i ograniczonych ludzi i mam nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie?
I jeszcze jeden paradoks historii. Pamiętam z dzieciństwa wyczekiwania na pomoc Amerykanów, obalenie komunizmu i powrót gen. Andersa na białym koniu. Co miało oznaczać triumfalny powrót do Wolnej Polski wraz z rządem londyńskim. Niestety nie było to możliwe. Układ zawarty w Jałcie, a odrębną sprawą jest czy przywódcy Zachodu mogli powstrzymać Stalina przed zajęciem Europy Środkowo-Wschodniej, umieszczał Polskę po złej stronie żelaznej kurtyny. Ale nadszedł rok 1989, Jałta upadła, Polska w cudowny sposób w efekcie rozpadu Związku Sowieckiego i wewnętrznego porozumienia odzyskała niepodległość i odbudowała demokrację (dziś znowu przez PiS łamaną i niszczoną) i do Polski zamiast nieżyjącego od 1970- roku gen. Andersa wróciła Jego córeczka. Mówiąca łamaną polszczyzną, nie na białym koniu, a biznesklasą, dzielnie i pracowicie wraz z PiS-em pracująca nad niszczeniem demokracji w Polsce, niszczeniem Unii i wspólnie z nacjonalistami i takimi demokratami jak Putin, Orban, Le Pen, Salvini dbająca o to, aby autorytarny reżim panował nad Polską. Nie zawsze jak widać niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Stefan Niesiołowski