Oficjalne uroczystości pisowskie w Warszawie, a przede wszystkim marsz środowisk nacjonalistycznych, rasistowskich i kryptofaszystowskich trudno nazwać inaczej niż jako marsz hańby.
Sam fakt uzgadniania przez przedstawicieli rządu warunków wspólnego marszu ze środowiskami politycznych chuliganów, kiboli, rasistów i źle zamaskowanych antysemitów jest skandalem i kompromitacją Polski.
100-ta rocznica odzyskania niepodległości została sprofanowana i trzeba będzie ją obchodzić w normalnych warunkach demokratycznego państwa, po obaleniu pisowskiej dyktatury. Polska powstawała w 1918 roku po 123 latach niewoli jako demokratyczna republika, a dziś stała się odrażającą dyktaturą z reżimową cenzurą, prześladowaniem ludzi o odmiennych poglądach, fałszowaniem historii, zamachem na niezależność sądownictwa, podporządkowaniem rządowi, a w zasadzie Kaczyńskiemu, służb specjalnych, policji, wojska, władzy ustawodawczej itp.
Miał być wspólny marsz wszystkich środowisk po trasie wyznaczonej przez nacjonalistów i ich kumpli ochraniany przez policję i wojsko, a w zamian za to nacjonaliści i spółka mieli nie używać rac i nie wznosić skandalicznych kompromitujących nasz kraj okrzyków i haseł. Wszystko to wzięło w łeb.
Na jakie ustalenia z politycznymi chuliganami liczyli pp. Duda, Morawiecki, Kaczyński i inni reżimowi stratedzy?
Odbyła się dziwaczna defilada na czele, której szła grupa pisowskich dygnitarzy otoczonych urzędową ochroną w otoczeniu swoich lizusów, klakierów i beneficjentów dobrej zmiany, a za nimi defilowali rasiści, źle zamaskowani antysemici, różnej maści faszyści polscy i europejscy, nacjonaliści i kibole wznosząc haniebne okrzyki i odpalając race, jak podczas stadionowych awantur, do czego przygotowani są najlepiej. Podczas tego marszu hańby spalono unijną flagę wśród okrzyków – pali się pali się ta szmata.
Skandowano wulgaryzmy pod adresem Donalda Tuska i Hanny Gronkiewicz-Waltz, niesiono transparenty z nacjonalistycznymi i rasistowskimi hasłami jak np. Polska dla Polaków, Europa dla Europejczyków, - naszą drogą nacjonalizm, lub – biała siła, emblematy neofaszystowskich i szowinistycznych organizacji jak ONR, kwestionowano obecne granice – Lwów i Wilno zawsze polskie, wznoszono pełne nienawiści okrzyki pod adresem przeciwników rzeczywistych lub wyimaginowanych.
Przed marszem hańby odbył się spektakl hańby podczas, którego p. Duda wygłaszając kilka nudnych banałów nie raczył przywitać Przewodniczącego Rady Europy Donalda Tuska, a poprzedniego dnia odsłoniono pomnik Lecha Kaczyńskiego stylizowany na koreańskiego dyktatora Kim Ir-sena.
Jarosław Kaczyński kontynuując fałszowanie historii i wychwalając autorów smoleńskiego kłamstwa i bredni o „poległych” pod Smoleńskiem, mówił też o rzekomych zasługach swojego brata i zapowiadał dalsze zaśmiecanie Polskie przedmiotami jego kultu.
Ten i inne pomniki pisowskiego reżimu będące także znakiem pisowskiego panowania nad Polską nie przetrwają dłużej niż ta dyktatura. Najpewniej wylądują w Kozłówce albo wdzięczny naród w innej formie wyrazi swoją wdzięczność i uznanie dla umiłowanych przywódców i zbawców ojczyzny.
Żoliborski geniusz podczas tych obchodów osiągnął dość dużą umiejętność był jednocześnie Piłsudskim i Dmowskim, a nawet jeszcze większym od nich mężem stanu.
Ale Warszawa była 11 listopada stolicą faszyzmu, rasizmu, nacjonalizmu, głupoty, podłości i zacofania. Takie też są pierwsze komentarze zachodnich mediów. PiS zapłaci za to wysoką cenę, pogłębia się izolacja Polski. Warszawa masakrowana przez nazistów podczas II wojny światowej, tak ciężko doświadczona przez nacjonalizm i rasizm, miasto w którym doszło do bohaterskich Powstań w getcie i Powstania Warszawskiego skierowanych przeciwko nazistowskiemu barbarzyństwu jest dziś miejscem, gdzie nacjonaliści i rasiści bezkarnie manifestują na ulicach.
Trzy lata pisowskiej polityki polegającej na tolerancji i milczącemu lub jawnemu wspieraniu nacjonalizmu i związanych z nim barbarzyńskich ideologii doprowadziły do haniebnych wydarzeń 11 listopada 2018 roku.
To zostanie zapamiętane, a cenę za to zapłaci w pierwszym rzędzie pisowski reżim i dyktatura Kaczyńskiego, ale niestety także Polska.
Stefan Niesiołowski