Tomasz Bielecki
Czy do Polski nadal można wydawać aresztowanych z UE, choć polski wymiar sprawiedliwości traci swą niezależność? Wiceminister Anna Dalkowska zarzuciła holenderskim sądom mieszanie się w spory polityczne.
Trybunał Sprawiedliwości UE rozpoznawał (12 października 2020) pytania prejudycjalne (prośby o wiążącą wykładnię prawa Unii) od sądu w Amsterdamie, który wstrzymał we wrześniu wszystkie ekstradycje do Polski dokonywanie w ramach szybkiej – zakładającej wzajemne uznawanie orzeczeń sądowych w UE – procedury europejskiego nakazu aresztowania (ENA).
Problem z wydawaniem ściganych do Polski już wcześniej podniósł w unijnym Trybunale sąd z Irlandii. W odpowiedzi TSUE zalecił w 2018 r. stosowanie dwuetapowego testu – po pierwsze sprawdzanie, czy w Polsce (lub innym państwie Unii) jest ogólnie zagrożona niezależność sądownictwa, a po drugie sprawdzenie, czy rodzi to ryzyko braku rzetelnego procesu w przypadku konkretnej osoby z ENA. Dopiero podwójne „tak” ma prowadzić do odmowy wydania ściganego. Tyle że sędziowie z Amsterdamu teraz pytają w TSUE, czy od 2018 r. zmiany sądowe nie zdegenerowały polskiego systemu aż tak mocno, że należy odmówić wydania Polaków bez drugiego etapu „testu irlandzkiego”.
Polska: To Holendrzy mają problem
Wiceminister sprawiedliwości Anna Dalkowska nie tylko odrzucała w TSUE wszystkie zarzuty wobec stanu praworządności w Polsce, lecz też oskarżyła holenderskich sędziów o angażowanie się w politykę.
– Przytaczają twierdzenia wzięte z przestrzeni medialnej, lecz niepoparte żadnymi etapami. Ich pytania prejudycjalne wpisują się w polityczny spór o reformy w Polsce, w które zaangażowały się sądy holenderskie – przekonywała Dalkowska. I szeroko cytowała orzeczenie warszawskiego sądu okręgowego sprzed paru tygodni, który odrzucił europejski nakaz aresztowania z Holandii. W tej sprawie chodzi o niepolską parę z Holandii, które wywiozła do Polski swego syna z autyzmem, który powinien przebywać w ośrodku po odebraniu go rodzicom wskutek zaniedbania.
– Sąd w Warszawie odmówił przekazania tych osób objętych ENA do Holandii. Stwierdził, że wobec sądu holenderskiego zachodzą podejrzenia co do działania z motywów politycznych i ideologicznych – tłumaczyła Dałkowska, nie wdając się w szczegóły sprawy. Przytoczyła też wysunięty przez polskiego sędziego zarzut „obstrukcji”, czyli niewydawanie ściganych z Holandii do Polski.
Bruksela pośrodku
Przedstawiciele Komisji Europejskiej, a także władz Belgii i Irlandii (dobrowolnie przyłączyły się do sprawy), przekonywali, że TSUE powinien w swym wyroku pozostać przy dwuetapowym „teście Celmera” (ze sprawy irlandzkiej), czyli - przy rozpatrywaniu ENA - każdorazowo sprawdzać ryzyko braku rzetelnego procesu w przypadku konkretnej osoby w konkretnym sądzie. Jednak TSUE w 2018 r. orzekł, że takie precyzyjne sprawdzanie powinno się dokonywać w dialogu między sądem wnioskującym i zatwierdzającym ENA.
Holenderski prokurator Kasper van der Schaft przypominał, że polskie sądy często nie odpowiadają na pytania z Holandii albo odpowiadają w sposób różny nawet co do liczb i faktów. Również w sprawach Polaków podejrzanych o handel narkotykami i oszustwa, które dały początek rozpatrywanym pytaniom prejudycjalnym, z Polski nadeszły odpowiedzi tylko na część z ośmiu pytań od sądu holenderskiego zajmującego się ENA.
- Co stałoby się w razie naruszeń systemowych tak rażących, że powstaną pytania, czy można z reguły ufać odpowiedziom od sądów z danego kraju? – pytał Chorwat Sinisza Rodin, członek 15-osobowej Wielkiej Izby TSUE.
Kluczowym punktem dyskusji w Trybunale był system dyscyplinujący dla sędziów oraz działanie Izby Dyscyplinarnej. Przedstawicielka władz Holandii, nie odpowiadając jednoznacznie na pytanie sądu z Amsterdamu, apelowała o doprecyzowanie poprzedniego orzeczenia TSUE co do ENA, bo wydano je m.in. przed powołaniem Izby Dyscyplinarnej. – Stwierdzenie ryzyka dla niezależności sądów nie musi być jednoznaczne z odmową wydania ściganych. Ale trzeba brać pod uwagę, że ten system dyscyplinarny ma efekt mrożący – powiedziała Mielle Bulterman.
Dalkowska przekonywała w Luksemburgu, że ewentualnie ograniczenie „testu Celmera” do jednego etapu (odmowa ENA z powodu systemowych wad niezależności sądownictwa) dawałaby sądom jednego kraju (np. Holandii) możliwość wykluczenia Polski z całego systemu europejskiego nakazu aresztowania. A w Unii – jak przekonywała Dalkowska – decyzje o takim zawieszaniu praw krajów UE mogą być dokonywana tylko w ramach postępowania z art. 7. – Argument o artykule 7 jest najbardziej cyniczny. Polska wie, że to postępowanie jest uzależnione od politycznego głosowania, w którym może liczyć na Węgry. To nie może być droga do zachowania prawa do należytego procesu – przekonywał już na początku rozprawy Michiel De Bruijn, adwokat jednego z Polaków.
Rzecznik generalny TSUE Manuel Campos Sanchez-Bordona zamierza 12 listopada przedstawić swą „opinię”, czyli rekomendację co do orzeczenia TSUE.
REDAKCJA POLECA