Szukaj w serwisie

×
24 czerwca 2021

Sikorski: Putin powinien odczuwać ból tych narodów, które doświadczyły wielkiej krzywdy ze strony Związku Radzieckiego

Anna Widzyk

Anna Widzyk

Były szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski odpowiada na łamach tygodnika „Die Zeit” na artykuł rosyjskiego prezydenta Władimira Putina.

Artykuł Sikorskiego ukazał się na stronie internetowej niemieckiego tygodnika w środę po południu (23.06.2021), dzień po publikacji tekstu Putina w związku z 80. rocznicą napaści hitlerowskich Niemiec na ZSRR. Putin zadeklarował w nim m.in. że mimo przeszłości Rosja wciąż jest otwarta na współpracę z Europą, ale jednocześnie oskarżył Zachód o rozpętanie konfliktu na wschodniej Ukrainie, zaś aneksję Krymu nazwał „wystąpieniem” półwyspu z Ukrainy.

Sikorski ocenia, że to dobrze, iż prezydent Władimir Putin oferuje odnowienie współpracy z Europą, bo Rosja to ważny kraj. „Myślę, że musimy przy tym trzymać się prawdy historycznej” – podkreśla. „Odczuwamy ból dawnych narodów Związku Radzieckiego. Prezydent Putin powinien tak samo odczuwać ból tych narodów, które doświadczyły wielkiej krzywdy ze strony Związku Radzieckiego” – dodaje.
Półprawdy i fałsz

Sikorski zarzuca Putinowi, że niektóre fragmenty jego tekstu są „fałszywe i nie do przyjęcia”. Po pierwsze, jak pisze, Rosja nie była tą częścią kraju, która jako pierwsza została zaatakowana przez Niemcy. Były to obszary białoruskiej i ukraińskiej republik radzieckich. „A Putin ani słowem nie wspomina, że Białorusini i Ukraińcy ponieśli największe straty w czasie II wojny światowej. Na Białorusi była to nawet jedna czwarta ludności” – pisze Sikorski.

Półprawdą nazywa stwierdzenie, że Armia Czerwona uratowała Europę i świat przed zniewoleniem. „Armia Czerwona walczyła przeciw Wehrmachtowi, ale narzuciła jednocześnie połowie kontynentu totalitaryzm. Po klęsce III Rzeszy zbrodnie przeciwko ludzkości, wypędzenia, masowe mordy nadal miały miejsce w Europie, pod ochroną i stałym zagrożeniem ze strony Armii Czerwonej” – pisze polityk. I dodaje, że zastąpienie okupacji o charakterze ludobójstwa przez okupację totalitarną można uznać za „polepszenie” sytuacji, ale w żadnym razie za wyzwolenie.

Przypomina też, że nie było żadnych pisemnych zapewnień dla Rosji w związku z rozszerzeniem NATO. Powodem, dla którego kraje na wschodzie Europy parły do Sojuszu, były stałe groźby Rosji. „Gdy byłem polskim ministrem obrony, stale grożono nam rakietami atomowymi w Kaliningradzie” – pisze.

„Byliśmy świadkami wydarzeń na Ukrainie”

Odrzuca też twierdzenie Putina, jakoby wydarzenia na Ukrainie w 2014 roku były „zbrojnym zamachem stanu”. Przypomina, że pojechał wtedy do Kijowa razem z ówczesnymi szefami dyplomacji Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem oraz Francji Laurentem Fabiusem, gdy 800 tysięcy Ukraińców pokojowo demonstrowało za umową stowarzyszeniową z UE. Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz wbrew wcześniejszej obietnicy odmówił podpisania umowy w 2013 roku w zamian za obietnice dużych pieniędzy od Putina.

„Gdy we trójkę przybiliśmy do Kijowa, były już ofiary śmiertelne, bo siły bezpieczeństwa Janukowycza strzelały do demonstrantów. Chętnie pokażę prezydentowi Putinowi cmentarz z grobami zabitych ukraińskich demonstrantów. A on może mi wtedy pokazać groby tych funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, którzy rzekomo zostali zastrzeleni przez demonstrantów. Być może prezydent Putin wierzy we własną propagandę” – pisze Sikorski. Dodaje, że wysłannik Putina, Władimir Łukin początkowo zgodził się wówczas na porozumienie między Janukowyczem a opozycją. Potem zakazano mu podpisania go, bo Kreml zażądał federalizacji Ukrainy, by kontrolować wschodnie prowincje.

„Prezydent Putin twierdzi, że Krym ‘wystąpił' z Ukrainy, podobnie jak Wielka Brytania z UE. Putin mówi też, że jego ‘zielone ludziki' nie miały nic wspólnego z zagarnięciem Krymu. Ale dlaczego potem Putin odznaczył oficerów różnymi orderami za operację wojskową w lutym 2014 roku, która miała na celu oderwanie Krymu od Ukrainy?” – dodaje były szef polskiej dyplomacji.

Rosja sama się przecenia

Podkreśla, że całkowicie nieprawdziwe są też twierdzenia, iż USA zorganizowały zamach stanu na Ukrainie, a kraje UE bezwolnie go poparły. Przypomina, że Janukowycz opuścił Kijów, gdy jego własna Partia Regionów cofnęła mu wsparcie w parlamencie. „Siły zbrojne Putina wkroczyły najpierw na Krym, a potem do Donbasu. Czy prezydent Putin chce przez to powiedzieć, że działali oni jako agenci USA? Nie przypominam sobie żadnych żołnierzy amerykańskich” – dodaje polski polityk.

Sikorski zarzuca Putinowi, że już na wiele lat przed tamtymi wydarzeniami na Ukrainie postanowił, iż Rosja będzie własnym biegunem integracji konkurencyjnym wobec Unii Europejskiej. To on nakłonił Janukowycza, by nie zawierał umowy stowarzyszeniowej z UE, a zamiast tego przystąpił do Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej z Rosją, Białorusią i Kazachstanem. „My w UE mogliśmy mieć stowarzyszenie zarówno z Rosją, jak i z Ukrainą” – ocenia Sikorski.

Rosja przecenia swoją zdolność do zintegrowania wielu krajów w wielonarodowym związku. Ta rosyjska strategia zmusza kraje to dokonania wyboru. Nie tylko Ukraina, ale i Gruzja czy Mołdawia zdecydowały się ostatecznie na UE, bo oferuje ona demokrację, ruch bezwizowy, podniesienie standardów handlowych i cywilizacyjnych. Kto decyduje się na sojusz z Rosją, dostaje dyktaturę, jak w Kazachstanie i represje, jak na Białorusi” – dodaje Sikorski.

„Ale także Rosja ma wybór. I mam wielką nadzieję, że pewnego dnia skoryguje swój wybór” – konkluduje.

 

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję