Dariusz Stokwiszewski
Samorządy są dziś dla nas jedynym skrawkiem wolności i demokracji, który może zatrzymać proces psucia państwa.
Nieubłaganie, (co w tym przypadku może być pozytywne) zbliżamy się do tegorocznych wyborów samorządowych. Tym razem to wydarzenie ogromnej wagi z punktu wiedzenia Polski i Polaków. Według mnie jeszcze nigdy po zakończeniu drugiej wojny światowej (biorę także pod uwagę okres totalitarnej PRL), nie było tak wiele powodów do tego, aby Polacy, w możliwie największej liczbie, udali się do urn wyborczych. Samorządy są dziś dla nas jedynym skrawkiem wolności i demokracji, który może zatrzymać proces psucia państwa. Postępuje on nieustannie od wyborów parlamentarnych z 2015 r., kiedy władzę w Polsce przejęła koalicja Zjednoczonej Prawicy na cele z PiS, jako jej siłą wiodącą.
Polska sukcesywnie stacza się na margines wspólnoty państw demokratycznych Europy.Nasza przyszłość w Unii Europejskiej może być zagrożona ze względu na zniszczenie już praktycznie systemu demokratycznego, które wyraża się zwłaszcza w podporządkowaniu partii politycznej instytucji, które powinny stać na straży Konstytucji RP i przestrzegania prawa. Nie będę opisywać szczegółów, które są powszechnie znane i już zdiagnozowane, a także szczegółowo opisane przez obserwatorów nie tylko z Polski, ale też z zagranicy.
Efektem jest utrata, dobrego jeszcze do niedawna, wizerunku Polski w świecie i dalsze, godzące w jej istnienie i bezpieczeństwo procesy. W tym też kontekście rozważać należy pozycję Polski w NATO, będącego jedynym gwarantem jej bezpieczeństwa narodowego. Oczywiście ta teza nie musi być tak do końca prawdziwa, ale jest jedyną, w którą wierzyć musimy. Nie chcę tu w tym momencie wdawać się w dywagacje odnoszące się do istoty członkostwa w NATO oraz jego traktatowych zobowiązań, wynikających m.in. z art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, w stosunku do państw takich jak Polska. To nie temat tej publikacji.
Wracam do kwestii zasadniczej, będącej tematem artykułu; problematyki samorządowej. Po tym, jak Polska doznała wielu szkód nie tylko wizerunkowych w świecie, ale i tych, które mogą mieć bezpośrednie przełożenie dla naszego bezpieczeństwa, rozumianego tu w różnych aspektach przedmiotowych (od gospodarki poczynając, przez kwestie społeczne, a na militarnych kończąc), nasza przyszłość nie rysuje się w jasnych barwach. Wizerunek ten będziemy odrabiać prawdopodobnie przez długie lata, nie wiadomo, z jakim skutkiem.
Istnieje jednak nadzieja na to, że wszystko może jeszcze potoczyć się wedle pozytywnego scenariusza. Jedyna nadzieja w tym, że tak bardzo zdewastowane wizerunkowo i prawnie państwo polskie ma wciąż jeszcze światłych, samodzielnie myślących oraz patriotycznie nastawionych obywateli, bo tylko to może powstrzymać obecny proces destrukcji RP. Oczywistym jest to, że każda władza centralna ma wielkie możliwości oddziaływania na społeczeństwo przy pomocy wielorakich narzędzi. Pamiętać jednak musimy i o tym, że o prawdziwej władzy można mówić wówczas, kiedy ma ona wpływ na samorządy. Każda partia o tym wie, stąd też każda i to bez wyjątku pragnie je opanować.
O ile dzieje się to w sposób demokratyczny, przyjęty i zaakceptowany przez suwerena, tj. naród, możemy mówić o prawidłowych mechanizmach społeczno – politycznych. Nie mam tu podstaw do tego, aby w tym momencie pisać o jakimś planowanym „zamachu na prawidłowość przebiegu” wyborów samorządowych, ze strony rządzącej koalicji. Dlatego też tego nie twierdzę. Natomiast nie znaczy to, że nie mam prawa do wątpliwości co do tego, co może się realnie wydarzyć jesienią. W sposób jasny wyrażam jednak brak wiary w dobre zamiary i wolę rządzących. Wynika to z wielu powodów, których społeczeństwu, zwłaszcza jego najbardziej świadomej części, tłumaczyć nie trzeba.
Jeżeli po tym, co rząd PiS, przy pomocy partyjek typu SP i ruchów takich, jak Kukiz 15 „robi z Polską”, społeczeństwo nie zrozumie tego, jak bardzo szkodliwa jest ta władza, to samo sobie wyznaczy rolę „współczesnych niewolników” zdanych na łaskę oraz niełaskę jednej partii, której (na wzór byłego PZPR) przewodzi jeden tylko człowiek – autokrata. Pójdę jeszcze dalej; być może nawet w porównaniu PiS z PZPR (np., pod względem wpływu na podejmowane decyzje), ta druga – komunistyczna wypada lepiej, dlatego że w niej, poza Pierwszym Sekretarzem pewną ograniczoną władzę, miało też Biuro Polityczne (odpowiednik Rady Politycznej PiS). Według powszechnej wiedzy pisowska rada nie ma wpływu na przywódcę. Samo to już wystarczy, aby napełnić przerażeniem nasze serca.
Biorąc to wszystko pod uwagę, apeluję do społeczeństwa nie o to, aby nie głosowało na PiS, ale o to, by poszło do wyborów i samodzielnie, kierując się dobrem Polski, i płynącą z historii nauką podjęło decyzję, kto ma sprawować władzę w naszych samorządach.
Czy będą to ludzie wywodzący się z lokalnych środowisk, mądrzy i porządni, czy partyjni kacykowie, gotowi do zrobienia niemal wszystkiego na każde skinienie tych politycznych szalbierzy, których pełno wokół? Ci pierwsi chcą jedynie służyć swym małym ojczyznom, ci drudzy idą do polityki tylko dla zdobycia władzy, partykularnych korzyści i bardzo często spełnienia „chorych” ambicji! Sami „niewybieralni, bo źli” zwykle używają, jako „ślepe i bezwolne narzędzia” innych, słabych i bezideowych, ale przez to, podatnych na manipulację miernot!
Myślę, że tak naprawdę w każdym z nas drzemie dążenie do wolności bez względu na to, jak bardzo jesteśmy indoktrynowani przez różne środowiska ludzi pazernych na władzę, dla których nie ma żadnych świętości. Polityka staje się coraz bardziej brudna, dlatego też trzeba pozbywać się z niej ludzi często od lat skompromitowanych, uważających się przy tym, za niezastępowanych. Ci, których teraz wybierzemy, będą rządzić (dobrze lub źle) pięć długich lat! Zastanówmy się nad tym, co powinno być naszym obowiązkiem, tj. oddaniem ważnego głosu według swego uznania, nie zaś dlatego, że ktoś wam tak każe! Bierzmy wszyscy pełną odpowiedzialność za Polskę; nie oddajmy samorządów ludziom zepsutym, a tym bardziej tym, którzy jej jawnie szkodzą!
Dariusz Stokwiszewski