Szukaj w serwisie

×
2 października 2021

Samochód elektryczny z drugiej ręki?

Mateusz Madejski

Mateusz Madejski

Auto elektryczne? Ofert z drugiej ręki jest coraz więcej. Eksperci ostrzegają jednak, że potencjalnych problemów z takimi autami nie brakuje.

Fot. Michael Fousert / Unsplash

Popularność aut elektrycznych rośnie w niesamowitym tempie. Jeszcze w 2008 roku sprzedano ich w Niemczech raptem około 1,5 tys. W 2020 roku liczba ta wzrosła do 136 tys. W tym roku wyjedzie ich na drogi przynajmniej dwa razy więcej.

Samochód elektryczny z drugiej ręki

To jednak dane z rynku nowych aut. Czy ci, którzy kupują pojazdy z drugiej ręki, również sięgają coraz częściej po samochody na prąd?

Na razie ofert używanych elektrycznych pojazdów jest ciągle stosunkowo mało. Jeśli chodzi o niemiecką ofertę popularnego portalu Autoscout24, pojazdy w pełni elektryczne stanowią tylko 2,7 proc. wszystkich wystawionych tam aut. Na konkurencyjnym mobile.de jest ich jeszcze mniej – raptem 2,4 proc. To jednak i tak zdecydowanie więcej niż w przypadku polskich serwisów. Na Otomoto.pl dostępnych jest zaledwie niespełna 2 tys. samochodów na prąd – to 1 procent całej oferty.

Handlowcy przyznają – mimo że oferta jest ciągle ograniczona, zapytań od klientów jest z miesiąca na miesiąc coraz więcej. W firmie CarFactor spod Krakowa, która zajmuje się m.in. importem aut z Niemiec do Polski, słyszymy, że klienci interesują się takimi pojazdami i coraz częściej je zamawiają. Niedawno jeden z klientów zażyczył sobie ściągnięcie hybrydy plug-in. Nie jest to w pełni pojazd elektryczny, ale taki, który ma zarówno napęd silnikowy, jak i elektryczny, ładowany bezpośrednio z gniazdka.

Auta w pełni elektryczne? W CarFactor słyszymy, że takie zlecenia to na razie rzadkość, choć „zainteresowanie jest”.

– Boomu jeszcze nie ma. Elektryki kupują najzamożniejsi klienci, a tych zwykle stać na auto prosto z salonu – opowiada właściciel komisu samochodowego z Bonn. Dodaje jednak, że o ile w zeszłym roku zdarzały się miesiące, gdy nikt o elektryka nie spytał, tak teraz nie ma tygodnia, żeby nie dostał zapytania w tej sprawie.

Tanio nie jest

Barierą dla ewentualnych klientów elektrycznych aut używanych ciągle są ceny. Na jednym z niemieckich portali znaleźliśmy VW e-Golfa, czyli elektryczną odmianę popularnego kompaktu w cenie ok. 17,6 tys. euro. Wyprodukowane w 2017 roku auto przejechało nieco ponad 68 tys. kilometrów. Podobne Golfy z klasycznymi silnikami można natomiast już kupić za ok. 14 tys. euro.

Jest i inny problem. Auta elektryczne są stosunkowo rzadko dostępne w klasie kompaktowej. Większość z nich to miejskie pojazdy jak Nissan Leaf, Renault Zoe czy elektryczna wersja Smarta. Takie pojazdy nie nadają się raczej do wożenia rodziny, a przy tym są drogie – rzadko zdarzają się takie oferty za mniej niż 10 tys. euro.

– Mimo tego, są coraz bardziej dostępne. Nieduże auta można już kupić w rozsądnych cenach. I widać, że zainteresowanie takimi używanymi pojazdami w Polsce rośnie. Coraz więcej rodzin decyduje się na elektryka jako na drugi pojazd w rodzinie, dobry do pokonywania tras z podmiejskiego domku do centrum. To właśnie mieszkańcy domów są zwykle zainteresowani elektrykami, bo mogą je łatwo ładować w garażach – mówi DW Mariusz Zmysłowski, redaktor naczelny motoryzacyjnego serwisu Autokult.pl.

Problematyczne baterie

Ci, którzy myślą o używanym samochodów elektrycznych, obawiają się o żywotność baterii – zresztą nie bez podstaw. Jeśli przebieg takiego pojazdu jest bardzo duży, trzeba się liczyć z tym, że serce samochodu po prostu przestanie działać. Jak wyjaśnia jednak Mariusz Zmysłowski, niewiele przejechanych kilometrów to nie zawsze gwarancja, że bateria będzie w dobrym stanie.

Wiele zależy od tego, w jaki sposób pojazd był ładowany. Jeśli działo się to zwykle powoli i ładowano niedużą mocą, to żywotność takiego akumulatora będzie zdecydowanie większa. Jeśli natomiast baterie ładuje się szybko, dużą mocą, to po kilku latach bateria może mocno stracić wydajność – opowiada Mariusz Zmysłowski.

– Niedawno pracowałem przy elektryku o przebiegu 250 tys. kilometrów, auto jeździło jako taksówka. Jednak zasięg był świetny, przejechanie 120 kilometrów na jednym ładowaniu nie było problemem. Ale zdarza się, że auta nie przejechały 100 tys. km i nie są w stanie przejechać nawet 100 kilometrów bez doładowania. Wszystko więc zależy od tego, jak właściciel dbał o pojazd i jak go ładował. Znaczenie ma też np. pogoda w kraju, w którym jeździ auto – opowiada nam mechanik aut elektrycznych z centralnej Polski.

Baterie można wymienić.

Takie komponenty do popularnego modelu Nissan Leaf w zależności od stanu kosztują od kilku do nawet ponad 20 tys. zł. O wiele droższe są baterie aut elektrycznych premium – te do samochodów marki Tesla nieraz kosztują ok. 100 tys. zł. Czasem jednak nie trzeba starej baterii wymieniać, a wystarczy ją zregenerować w specjalnym serwisie. W Polsce to zwykle koszt kilku tysięcy złotych.

Co do jednego eksperci jednak nie mają wątpliwości – w najbliższych latach, wraz z rosnącym rynkiem nowych aut elektrycznych, coraz większe będzie też zainteresowanie pojazdami z drugiej ręki. W tej chwili szacuje się, że po drogach świata jeździ 10 milionów takich pojazdów. Międzynarodowa Agencja Energii przewiduje tymczasem, że w 2030 roku będzie ich już 141 milionów.

 

REDAKCJA POLECA

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję