Ryszard Petru
Ministrowi Radziwiłłowi łatwo jest obiecać podniesienie nakładów na służbę zdrowia do 6,8% PKB w 2025 roku. Przecież za 8 lat i tak nie będzie już ministrem
Jeżeli państwo wydaje kilkaset tysięcy złotych na edukację każdego lekarza, a potem lekką ręką wyrzuca ich za granicę, to obywatele robią na tym bardzo kiepski interes.
W miniony weekend prowadzący protest głodowy lekarze pikietowali w Warszawie przed siedzibą premier Szydło. Mieli nadzieję, że ich kilkunastodniowa głodówka i presja społeczna skłonią rząd do podjęcia szybkich działań, by poprawić agonalny stan polskiej służby zdrowia.
Zamiast tego usłyszeli, że są niepoważni, wciąż wznawiają i przerywają protest, żyją wygodnie i podróżują po świecie (nieważne, że chodzi o trudne misje humanitarne), a także oczekują powyżek za nic. A tak w ogóle, to protest ma charakter polityczny i nie wiadomo do końca przez kogo był inspirowany. Prezes Kaczyński oczywiście wie, ale jak zwykle nie powie.
Młodzi lekarze - mądrzy ludzie po trudnych 6-letnich studiach i wielu egzaminach tak łatwo dali się zmanipulować totalnej opozycji i celowo szkodzą rządowi, który ma wspaniałe wyniki i właśnie wstał z kolan...
Przykro patrzeć jak czerpiąca wprost z PRL-u wzorce rządowa propaganda rusza przeciw młodym idealistom, kochającym swój zawód i wierzącym, że można i powinno się go wykonywać w znacznie lepszych warunkach. Lepszych dla lekarzy i bezpieczniejszych dla pacjentów.
Nie chodzi im wyłącznie o podwyżki. Chodzi o głęboką reformę niewydolnego systemu służby zdrowia, który po szumnych zapowiedziach w wielu kampaniach wyborczych pozostawał zaniedbany przez każdą kolejna ekipę rządzącą.
Ministrowi Radziwiłłowi łatwo jest obiecać podniesienie nakładów na służbę zdrowia do 6,8% PKB w 2025 roku. Przecież za 8 lat i tak nie będzie już ministrem.
Posłom PiS łatwo jest krzyczeć z ław sejmowych: "Niech jadą". Oni nie muszą się martwić o kolejki w szpitalach.
Protest młodych lekarzy, wbrew ich oczekiwaniom, ma charakter polityczny. To politycy decydują o budżecie państwa. To z nimi lekarze muszą negocjować zmiany systemu.
Zmiana musi nastąpić tu i teraz. Ponad politycznymi podziałami. Chorujemy i umieramy wszyscy, bez względu na poglądy polityczne. Nie możemy ryzykować zdrowia i życia naszych bliskich. Nie możemy żyć w obawie, że jeżeli coś im się stanie, to trafią w ręce skrajnie przepracowanego lekarza, który popełni błąd. Nie możemy również ryzykować sytuacji, w której za jakiś czas - raczej szybciej niż później - w wielu szpitalach po prostu nie będzie nikogo potrafiącego udzielić pomocy.
Krótkowzroczność polityków PiS jest opłacalna dla nich samych, ale z pewnością szkodliwa dla zdrowia 38 milionów obywateli.
Niech jadą?
Dla ekipy Kaczyńskiego byłoby najwygodniej gdyby wyjechali wszyscy niezależni od kaprysów rządu, wykonujący zawody, których nie da się z ustawy obsadzić Misiewiczami. Przedsiębiorcy, lekarze, pielęgniarki, nauczyciele i młodzi fachowcy zmęczeni coraz większym obciachem w kraju.
My mówimy: Zostańcie!
Potrzebujemy 30 tysięcy lekarzy i około 130 tysięcy pielęgniarek. Potrzebujemy każdego zaradnego obywatela.
Kiedy rządy PiS-u się skończą, ktoś będzie musiał posprzątać i ułożyć nasz kraj od nowa. Każda para fachowych rąk i każda mądra głowa będzie potrzebna.
#ProtestMedyków
Ryszard Petru
Jak się jest oderwanym od ludzi jak pani posłanka, @BeataSzydlo czy @Radziwill_K to nic dziwnego że nie rozumie się #protestmedyków. pic.twitter.com/U3HHpvJxri
— Pawel Rabiej (@PawelRabiej) October 16, 2017