Dariusz Stokwiszewski
Niemal przy okazji każdej rozmowy (niekoniecznie politycznej), spotykam się z pytaniem o to, co złego jest w działaniach obecnej władzy. Znajomi, ale nie tylko, pytają, dlaczego (szeroko pojęta) opozycja jest tak niechętna „dobrej zmianie”, która w mniemaniu wielu z nich „podnosi Polskę z kolan”, na których ponoć do niedawna jeszcze Ojczyzna nasza była
Niemal przy okazji każdej rozmowy (niekoniecznie politycznej), spotykam się z pytaniem o to, co złego jest w działaniach obecnej władzy. Znajomi, ale nie tylko, pytają, dlaczego (szeroko pojęta) opozycja jest tak niechętna „dobrej zmianie”, która w mniemaniu wielu z nich „podnosi Polskę z kolan”, na których ponoć do niedawna jeszcze Ojczyzna nasza była (sic!). Nigdy nie miałem (i tak jest nadal), problemów z wytłumaczeniem tego, o co ktoś pyta o ile, dana tematyka jest mi znana. Na polityce, jako politolog, znam się nieźle, stąd też tym bardziej, problemów z jej właściwym postrzeganiem nie mam. Oczywiście, nigdy nie byłem politykiem sensu stricto, a jedynie komentatorem polityki, co chyba jednak nie ma większego znaczenia.
Nie w tym jednak rzecz, z czym ja nie mam problemów; istotą jest tu coś innego. Nie tyle brak podstawowej wiedzy ze strony pytających, ile ich (często nazbyt wyraźna) niechęć i świadome odrzucanie sensownych argumentów nawet wtedy, gdy są one poparte faktami. W takiej sytuacji rzeczywiście bywa trudno przebić się z jakąkolwiek opinią, tym bardziej że jak pokazują przykłady (spotkań polityków PiS z ich zwolennikami), „sensownym” dla apologetów „dobrej zmiany” są tylko przekazy pisowskie. Zwykle zaprawione demagogią oraz „jedynie słusznym” – dla zwolenników – światopoglądem. Ziejące więc nienawiścią do wszystkiego, co niepisowskie i/lub „niekatolickie”, zastępy wyznawców toruńskiego zakonnika – redemptorysty rwą transparenty i kartki z hasłami, a często rozpoczynają też „zapasy” ze zwolennikami normalności, uczestniczącymi w owych spotkaniach.
Podkreślam; według tych ludzi, wierzących głównie w oligarchę z Torunia (nie w Boga według mojej opinii), wszyscy pozostali to heretycy, komuniści lub faszyści, zdradzieckie mordy, zomowcy, złodzieje, gorszy sort i tego rodzaju bzdury, o których nie chce się już nawet wspominać.
A zatem, jak wytłumaczyć takim ludziom to, że fatalna dla Polski i Polaków zmiana jest powodem „niepodnoszenia się z państwa kolan”, ale wręcz jego upadku, rozumianego tu, jako wyobcowanie i osamotnienie Polski na arenie międzynarodowej, na której jeszcze do niedawna błyszczała niby diament i przykład demokratycznych przemian?! Postaram się więc zrobić co w mojej mocy, aby rozwiać te wątpliwości. Jeżeli uda mi się przekonać do tego choćby tylko kilka osób (dotyczy to tylko wyznawców Kaczyńskiego i Rydzyka (nie zaś patriotów w naszym pojęciu), to uznam to za swój sukces. Aby to uczynić w sposób jasny i zrozumiały podam kilka przykładów odnoszących się do tego, co ważne z naszego punktu widzenia, a zwłaszcza istotne z perspektywy dobra naszej Ojczyzny.
Pisałem o alienacji – tj. wypchnięciu nas na margines demokratycznego świata! Co w tym przypadku jest najistotniejsze? Przede wszystkim nasze bezpieczeństwo narodowe Polski i społeczny dobrobyt! Wkrótce przekona nas o tym także UE, którą rząd traktował dotąd, jak zgraję niewiele mogących idiotów! Teraz owi „idioci” udowadniają swoją prawdziwą moc; nie argumentem siły, tylko siłą argumentu – kasa jest najważniejsza!
Rzecz druga to demokracja, czyli wolności i prawa obywateli. Jak łatwo sobie wyobrazić, tak uważam, pozbawienie społeczeństwa jego przywilejów spowoduje też wprowadzenie dyktatury partii reprezentowanej przez jej „rewolucyjnych komisarzy”. Ich autorytet (w wielu przypadkach) gaśnie niemalże każdego dnia z powodu różnej maści ujawnianych afer (w tym też obyczajowych). Nie da się na dłuższą metę ukryć przed opinią publiczną hipokryzji, arogancji i buty władzy. Jednak zapyta mnie ktoś może: a czym jeszcze jest ta demokracja, bo może to, o czym pan pisze, nie jest ważne? Jeśli mamy jedzenie i miejsce do spania, to nie jest źle. Jeśli na dodatek mamy pracę, choć słabo płatną i często na raty, to zawsze coś. Jeśli nasz rząd zamyka „bandytów i złodziei”, co widać w codziennych przekazach medialnych, którzy przecież przez osiem lat „grabili Polskę” to istnieje u nas sprawiedliwość. Skoro tak, to „bandyci i złodzieje” muszą za wszystko odpowiedzieć. No tak, ale, jak wiemy, mało komu dotąd cokolwiek udowodniono, a większość z tych „afer”, to sprawy „dęte”, które sprowadzają się do odwetu na przeciwnikach politycznych!
Trzecia rzecz to instytucje, bez których trudno jest mówić o demokratycznym państwie prawnym. Te, o których mówi Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z 1997 roku, „dobra zmiana” zniszczyła niemal doszczętnie, doprowadzając do tego, że nie można dziś mówić już o rzeczywistych i mających dotychczasową moc najważniejszymi z nich, tj.:
- Trybunale Konstytucyjnym;
- Sądzie Najwyższym;
- Krajowej Radzie Sądownictwa (na 10.000 sędziów zgłosiło się do niej jedynie 18 „właściwych” osób);
- Sądach Powszechnych (nie mogę pominąć tu przyzwoitych sędziów, którzy się nie poddają dyktatowi partyjnemu – chwała im za to);
- Sejmie oraz Senacie, które zbierają się już tylko raz w miesiącu, bo władza ich nie potrzebuje – rządzi się (i nami) sama, według swoich pisowskich praw;
- Prokuraturze i Policji, które stały się właściwie narzędziem (pałą!) w ręku władzy, ukierunkowanymi jedynie na zwalczanie opozycji i uczciwych obywateli, a przy tym jednoczesnej ochronie np. maszerujących z pochodniami band neonazistów;
- Wojsku, w którym pozostali głównie chyba jedynie ci dowódcy, którzy sprzyjają władzy; żołnierze doznają upokorzenia za upokorzeniem (do niedawna jeszcze było to: tzw. macierewiczostwo połączone z tzw. misiewiczostwem – to synonim, symbol osłabionych, jak nigdy dotąd, Sił Zbrojnych RP);
• Spółkach Skarbu państwa zawłaszczonych i niszczonych przez pisowski „partyjny beton”; - Instytucjach i stowarzyszeniach wyższej użyteczności publicznej, m.in. Rzeczniku Praw Obywatelskich – zaszczuwanym i lekceważonym, ale też jest wiele innych;
- etc.
Zastanówmy się nad tym, czy takie argumenty mogą trafić do przeciętnego zwolennika obozu rządzącego. Szczerze mówiąc, wątpię, co jednak nie oznacza, że nie należy robić wszystkiego, aby tak się stało. Jednak nie jest i nie będzie to zadanie łatwe. Tak sobie myślę, że owi wyznawcy zjednoczonej prawicy (z wątpliwą etyką) dopiero wówczas się zorientują, że państwo zmierza w złym kierunku, kiedy coś z tego, o czym tu mowa, ich dotknie bezpośrednio: np. niesprawiedliwość nadzorowanych przez partyjnych kacyków sądów powszechnych i brak demokratycznej ochrony prawnej – pamiętamy to z okresu stalinowskiego. Czy też, kiedy spróbują dochodzić praw pracowniczych czy też innych, kiedy ich córka zostanie zgwałcona (nie daj Panie Boże) przez debilowatego przestępcę, i nic nie będzie mogła zrobić z tak poczętą ciążą. A być może okaże się także, iż życie zapłodnionych komórek (będącej w początkowej fazie ciąży) kobiety będzie ważniejsze od życia samej matki?! Kto ma o tym decydować? Jakiś grzeszny, postępujący nagannie pseudokatolik czy wykonujący przez całe swoje życie aborcje, nagle nawrócony przed opuszczeniem tego padołu łez i wystraszony sądem bożym, lekarz?!
Dziś spotkałem się z przedziwnym zachowaniem; nieznana kobieta w rozmowie z inną zapytała: skąd tyle tych „kalek” się nagle wzięło i dlaczego mamy na osoby te płacić?! Poczułem się tak, jakbym usłyszał głos szatana! A czy pani jest pewna moja droga, że jutro pani sama nie stanie się „warzywem”?! Opadają po prostu ręce!
Oczywiście nie zadałem tego pytania, ale było mi bardzo smutno, że jeszcze tak wielu nieczułych idiotów mamy w naszym kraju. Większość z tych ludzi nie interesuje nic poza ich własnym losem, a na dodatek wszem wobec głosi swoją miłość do bliźniego, jako szczery katolik! Proszę tu zauważyć, jak niewiele trzeba, aby z ludzi wyszło „zło w całej swojej krasie”! Skąd się to wzięło, ktoś może zapyta, udając głupka?
Może, jakby pomyślał i przyznał w sercu, że warto być przyzwoitym człowiekiem (a to już synonim katolicyzmu i dobroci, nie zaś ślepa wiara w oszołomstwo i politykierstwo najniższego rzędu), to przyznałby być może rację tym (takim jak np. ja), którzy upatrują całego zła w początkach rządów PiS - już od 2005 r., kiedy to pokazał swoje prawdziwe oblicze. Gdyby taki człowiek poddał analizie działania tej partii i prezesa, i chciałby być szczery, to winien przypomnieć sobie genealogię polsko – polskiej nienawiści i wojny, które od wielu lat (szczególnie po tragedii z 2010 r.) szerzy pogrążony w wielkim żalu (co można i trzeba zrozumieć) pan Kaczyński. Tyle tylko, że pan ten nie jest sam w tym żalu pogrążony, bo zginęło aż 96 osób. Nie widzę, poza rodzinami ofiar kojarzonymi z PiS, takiej nienawiści i pogardy ze strony innych rodzin. Czyżby ta, pisowska strona odczuwała jakieś wyrzuty sumienia i chcąc sobie ulżyć, wini za wszystko innych?!
Ostatnią rzeczą, jaką chciałbym wyjaśnić wyznawcy PiS, jest szkodliwość tej partii dla nas i Polski. Jej apogeum może stanowić objęcie we władanie polskich samorządów. Teraz prezes jednoosobowo i bezkarnie włada Polską jak ruski car! Jak może wyglądać rzeczywistość, w której przejmie on dodatkowo władzę nad tym, co jest najważniejsze z punktu widzenia rządzących, tj., władzę w terenie?! Ta, połączona z władzą nad krajem, doprowadzi Polskę (oby do tego nigdy nie doszło, a mądrość Polaków zwyciężyła) nad skraj przepaści, blisko którego już jesteśmy!
Wyborco/zwolenniku/wyznawco PiS, Jarosława Kaczyńskiego i Tadeusza Rydzyka nie rób Polsce tak wielkiej krzywdy i nie głosuj na ludzi niszczących państwo kawałek po kawałku, bo bierzesz na swoje sumienie ogromny ciężar, który zamieni się być może kiedyś w tak ciężkie wyrzuty sumienia, że cię wewnętrznie zniszczą ze zgryzoty i żalu nad tym, co zrobiłeś Ojczyźnie!
Dariusz Stokwiszewski