Obserwując sytuację w Polsce, niemiecka prasa przykłada uwagę do zjawiska antyniemieckiej propagandy. W ostatnich dniach, media skupiły się na kontrowersyjnych wypowiedziach Sławomira Mentzena oraz atakach polityków PiS na Donalda Tuska.
W artykule opublikowanym w "Berliner Zeitung", Klaus Bachmann zwraca uwagę na kampanię propagandową w rządowych mediach, która ma na celu uzasadnienie polskich roszczeń reparacyjnych wobec Niemiec. Jednakże podobny cel próbuje osiągnąć także akcja plakatowa w miejscach publicznych, wykorzystująca kontrowersyjne symbole nazistowskie.
Autor, Klaus Bachmann, opisuje Polskę, w której obecnie mieszka, jako obojętną na te działania propagandowe. Jego zdaniem, polityka prowadzona przez PiS opiera się na przestarzałych metodach, które nie znajdują uznania w społeczeństwie. Wydaje mu się to tym bardziej niezrozumiałe, że tylko niewielki odsetek Polaków uczy się języka niemieckiego.
Bachmann sugeruje, że polityka Zjednoczonej Prawicy miała wręcz przeciwny skutek niż zamierzony. W ciągu ostatnich ośmiu lat, rząd polski pod przywództwem Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego stał się coraz bardziej nacjonalistyczny, krytyczny wobec Unii Europejskiej i Niemiec, oraz przejawiał postawy nietolerancyjne wobec kobiet, mniejszości i środowiska naturalnego. Jednocześnie polskie społeczeństwo stawało się bardziej kosmopolityczne, tolerancyjne, proeuropejskie i bardziej świadome problemów związanych ze zmianami klimatu.
Autor kontynuuje, wyjaśniając, że politycy PiS często dystansują się od antyniemieckiej propagandy w rozmowach z niemieckimi dyplomatami i dziennikarzami. Uważa to za obłudę ze strony partii, która obawia się donosów na jej szefa, Jarosława Kaczyńskiego. Bachmann podkreśla brak obcojęzycznej wiedzy Kaczyńskiego i sugeruje, że osoba ta nie powinna pouczać niemieckich polityków na temat niemieckiej historii czy ich rzekomych zamiarów.
Autor zadaje pytanie, dlaczego coraz bardziej tolerancyjni Polacy pozwalają, aby krajem rządziła coraz bardziej nietolerancyjna partia. Jego zdaniem, jednym z powodów jest niska frekwencja wyborcza. Wielu obywateli, którzy w sondażach wyrażają poparcie dla liberalizacji prawa aborcyjnego, akceptacji uchodźców czy małżeństw homoseksualnych, nie uczestniczy w wyborach.
thefad.pl / źródło: DW.de