Samotny apel o bojkot wyborów prezydenckich wiele kosztował kandydatkę największej opozycyjnej partii – pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
Musimy obronić naszą Ojczyznę przed bezprawiem i chaosem. Wzywam do przeprowadzenia uczciwych wyborów! pic.twitter.com/EBHPGD81Rs
— M. Kidawa-Błońska (@M_K_Blonska) May 5, 2020
W Polsce panuje sytuacja wyjątkowa – pisze w środę (06.05.2020) warszawski korespondent „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”) Gerhard Gnauck. Jak wyjaśnia, nikt nie wie, czy wyznaczone na niedzielę wybory prezydenckie się odbędą oraz, czy nie zostaną prawnie podważone.
„Kampania wyborcza została sparaliżowana przez pandemię. Opozycja stanęła przed dylematem: czy powinna zbojkotować wybory z powodu zagrożenia wirusem i nierównych warunków rywalizacji, które działały na korzyść urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy jako kandydata czy też walczyć do końca?” – relacjonuje Gnauck.
Katastrofa dla partii Tuska
Jak dodaje, Małgorzata Kidawa-Błońska - kandydatka Platformy Obywatelskiej, największej partii opozycyjnej - wybrała pierwszą drogę, wzywając obywateli do bojkotu i zawieszając swoją kampanię.
„Ten krok doprowadził znacznego spatku jej notowań. Jeszcze w lutym sondaże dawały Kidawie-Błońskiej ponad 20 procent głosów. Dziś jej wynik waha się wokół 5 procent (przy czym zwolennicy Koalicji Obywatelskiej, stanowczo deklarują bojkot wyborów). To katastrofalny wynik dla partii, współzałożonej niegdyś przez Donalda Tuska, dzisiejszego szefa Europejskiej Partii Ludowej” – pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, dodając, że także Tusk wezwał do bojkotu głosowania.
Wojowniczy ton Hołowni
Niemal w tym samym czasie pojawił się spot innego, niezależnego kandydata, katolickiego publicysty Szymona Hołowni, który – jak pisze „FAZ” – w sondażach zajmował odległe pozycje. Hołownia oświadczył, że „to nie jest czas na bojkot” i obiecał walkę z rządzącym „reżimem” do samego końca.
Coś niebywałego! @szymon_holownia płacze, bo chciałby, żeby Polska była taka, jaka jest w Konstytucji Kwaśniewskiego.
— Anarchokapitalizm (@Ankapitalizm) May 4, 2020
No właśnie taka jest! To źle napisane prawo doprowadziło do tego bajzlu, który mamy.
A formy przekazu nie komentuję, bo żenadometr wybił skalę. pic.twitter.com/dh6Uc3AYrY
„Ten wojowniczy ton się spodobał. Większość sondaży w ostatnich dniach daje mu drugą pozycję z 14-procentowym poparciem. Oznacza to, że mógłby zmusić dominującego Dudę do walki w drugiej turze” – ocenia autor. I dodaje, że także plasujący się na trzeciej pozycji w sondażach kandydat PSL Władysław Kosiniak-Kamysz odrzucił „teatralny bojkot” wyborów. Podobnie postąpił kandydat Lewicy Robert Biedroń.
„FAZ” zauważa również stanowisko posła Władysława Teofila Bartoszewskiego. Jak pisze, syn byłego więźnia Auschwitz i późniejszego ministra spraw zagranicznych w rządzie Tuska Władysława Bartoszewskiego, „sprzeciwił się w otwartym liście apelowi Tuska o bojkot wyborów”. „W końcu także jego ojciec walczył do końca, gdy komuniści w 1946 roku fałszowali głosowania, na drodze do dyktatury” – relacjonuje gazeta.
Kłótnia w partyjnej centrali
Jak dodaje, „wątpliwości, czy termin 10 maja jest do utrzymania, dręczą już także obóz rządzący”. Dziennik opisuje starania PiS o doprowadzenie do „rzekomo bezpiecznych” w czasie pandemii wyborów korespondencyjnych dla wszystkich wyborców.
„Jeśli wybory odbyłyby się teraz, to związany z PiS Duda miałby oczywiście największe szanse” – odnotowuje niemiecka gazeta.
Powołując się na dziennik „Rzeczpospolita” informuje również, że z powodu groźby przesunięcia wyborów w miniony weekend miało dojść do „ostrej kłótni” w centrali PiS. „Wściekły” szef partii Jarosław Kaczyński zagrozić miał dymisją organizatorowi głosowania korespondencyjnego ministrowi Jackowi Sasinowi, w którego obronie stanął premier Mateusz Morawiecki.