Szukaj w serwisie

×
20 marca 2018

Dariusz Stokwiszewski: Ignorancja czy polityczna manifestacja Andrzeja Dudy?!

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

Dlaczego prezydent Polski - Andrzej Duda - lekceważy zasady, na które Polska zgodziła się, podpisując Traktaty Europejskie w 2004r? Dlaczego co chwila robi z nas przedmiot kpin w Europie i świecie zamiast poważnego partnera do współpracy?

 

Wczorajsze spotkanie polskiego prezydenta z niemiecką kanclerz Angelą Merkel okazało się (zwłaszcza dla uważnych obserwatorów), znacznie bardziej „ciekawe” niż można było oczekiwać. Wybrana już po raz czwarty na to najważniejsze w Niemczech stanowisko polityczka odwiedziła w Belwederze prezydenta Andrzeja Dudę, z którym rozmawiała o wielu istotnych dla obu stron kwestiach. Wspólnym mianownikiem całego spotkania było jednak odniesienie się do wzajemnych relacji, (co mocno chcę podkreślić) w kontekście całej współpracy europejskiej.

Nie od dziś wiadomo, że Wspólnoty Europejskie, od początku l. 50. XX wieku, stanowiły dla Niemiec priorytetowy projekt polityczny. To właśnie Niemcy, które wywołały dwie krwawe wojny światowe, otrzymały wówczas szansę na „odkupienie swych win” poprzez wejście do elitarnego grona, demokratycznych państw Zachodu, z którymi w 1952 roku powołały do życia pierwszą wspólnotę, gospodarczą – EWWiS. Były to: Belgia, Francja, Holandia, Luksemburg i Włochy. Od tego czasu, najpierw Bonn, a następnie Berlin nieustannie umacniały swoją pozycję w Europie, stając się ostatecznie „siłą napędową” całego procesu integracji. Nie można o tym zapominać, kiedy rozmawia się z kimś takim jak Angela Merkel.

Potęgująca się wrogość pomiędzy blokami wschodnim i zachodnim, jak również obawy narodów Europy Zachodniej przed Związkiem Radzieckim, doprowadziły po II wojnie światowej do intensyfikacji prac nad projektem zjednoczonej Europy. Było to o tyle łatwiejsze, że USA z wielką przychylnością patrzyły na działania integracyjne Europy Zachodniej. Rząd USA uważał, że wzmocnienie gospodarcze i polityczne tej części naszego kontynentu było zgodne zarówno z ich interesami, jak i z racją stanu państw europejskich. Poza tym na wcielenie w życie idei integracji wpływ miały także inne, nie mniej istotne czynniki: przeciwstawienie się ekspansjonistycznej polityce ZSRR, odbudowa zniszczonej Europy, a zwłaszcza (w początkowym okresie) zapewnienie jej wzrostu gospodarczego.

Szczególnie znaczącą dla projektu integracji była inicjatywa wciągnięcia do współpracy z Zachodem zniszczonych, ale mogących też być w przyszłości potencjalnym wrogiem, Niemiec. Obawiała się tego Francja, mocno doświadczona imperializmem niemieckim w przeszłości. W związku z tym bardzo popularna stała się idea utworzenia „Stanów Zjednoczonych Europy”. Wielka Brytania odgrywać miała w Europie nie mniej aktywną rolę, choć miała własną wizję bezpieczeństwa (do struktur wspólnotowych przystąpiła dopiero w 1973 roku wraz z Danią i Irlandią).

Odkąd Republika Federalna Niemiec stała się ważną częścią jednoczącej się Europy, cała jej polityka zagraniczna i bezpieczeństwa została ściśle powiązana odpowiednio: ze WE (od 1993 roku, już UE) i NATO.

Przytoczona wyżej dygresja wydała mi się konieczną dla zrozumienia istoty i znaczenia UE, w życiu i działaniu współczesnych i zjednoczonych (w 1990 r.) Niemiec. Dlaczego tak mocno to podkreślam? Otóż dlatego, że tej oczywistej prawdy nie rozumieją niektórzy politycy najwyższego nawet szczebla w Polsce. Nie mogą pojąć tego, że condicio sine qua non naszej dobrej współpracy z Niemcami jest pełna akceptacja UE, takiej, jaką ona jest. Na nic nie zdadzą się tutaj nasze „fochy oraz prężenie muskuł”, w celu pokazania „mocarstwowości” RP, która to potęga jest jedynie fikcją.

Skoro tak jest, to dlaczego prezydent Polski - Andrzej Duda - lekceważy zasady, na które Polska zgodziła się, podpisując Traktaty Europejskie w 2004 r.? Dlaczego co chwila robi z nas przedmiot kpin w Europie i świecie zamiast poważnego partnera do współpracy?

Jak już wyżej pisałem, każda rozmowa w gronie polityków państw UE zawsze kończy się na tematach unijnych; tak było też w tym przypadku. Najlepszą ilustracją tego niech będą słowa prezydenckiego ministra Krzysztofa Szczerskiego, który podsumowując rozmowy Merkel – Duda stwierdził, że Polska i Niemcy powinny zrobić wszystko, aby Europa nie została przez nikogo podzielona. Oto cytat wypowiedzi szefa kancelarii prezydenta Dudy:

Jest bardzo wielu graczy, którzy chcieliby podzielić Europę, jest także bardzo dużo wewnętrznego rozczarowania w ramach Europy. My, jako stabilne rządy Warszawy i Berlina, powinniśmy zrobić wszystko, żeby Europy nikt nie podzielił ani z zewnątrz, ani od wewnątrz.

A to ciekawe panie ministrze, bo pomimo tej patetycznej deklaracji nie zauważyłem w Belwederze nigdzie flagi Unii Europejskiej, na co wyczulona kanclerz Niemiec na pewno zwróciła swoją szczególną uwagę.

Czemu i komu to przypisać? Czy świadczyć to ma o ignorancji prezydenta i jego urzędników (co byłoby fatalnym wnioskiem), czy też może takiemu już serwilizmowi w stosunku do Jarosława Kaczyńskiego, że interes narodowy RP zepchnięty został na plan drugi tylko po to, aby zaspokoić dziwne ambicje prezesa, co byłoby nie mniej fatalne nie tylko dla wizerunku Andrzeja Dudy, ale także i Polski? Jeśli, co nie daj Boże, świadomie ryzykuje się interes Polski, to sprawa może i powinna mieć już kwalifikację dużo cięższego gatunku, jednakże ocenę w tej kwestii zostawiam właściwym gremiom i instytucjom.

Ponadto, już od ponad dwóch lat my sami robimy wszystko, aby skłócić się z organami UE - i to tymi najważniejszymi (KE i PE). Robimy to mniej lub bardziej świadomie, co wydaje się tragedią. Bo jeśli się rządzi 38-milionowym państwem, nie rozumiejąc dobrze obowiązujących w polityce międzynarodowej reguł, to jest to wielka tragedia. Nad tym bardzo, jako Polak i patriota boleję, choć zapewne nie jestem odosobniony w tym żalu. Tylko dyletanci mogą myśleć, że w polityce międzynarodowej tak „drobne szczegóły”, jak brak flagi czy też jej odwrócenie (co się także zdarzało) są dla polityków „z krwi i kości” niezauważalne! Niemcy są w przeciwieństwie do nas pedantyczni, a w dyplomacji jeszcze lepsi od nas i to pod każdym względem!

 

Dariusz Stokwiszewski

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję