Kazimierz Marcinkiewicz
Rok temu wygraliśmy na gejach i musimy to powtórzyć…
„Podsłuchane”
JK - przy takiej kampanii nie mamy szans na wygraną. Mówiłem, żeby na siłę zrobić wybory w maju, to już byłoby po wszystkim….
AB - prezesie, ale Europa nie zaakceptowałaby wyników i byłby blamaż.
JK - Europa jest naiwna, rok by gardłowali, a pózniej byśmy ich czymś kupili, ale sądy byłyby już nasze i nasi wrogowie siedzieliby już tam, gdzie ich dziejowe miejsce. Zbyszek aż się pali, żeby zacząć ich wsadzać…
AD - prawda, ale Andrzej jest miałki i zupełnie bez formy. Powtarzam to nieustająco, że musimy atakować, dzielić, judzić, żeby nasz elektorat się zmobilizował… Bez podziału, bez wskazania śmiertelnego wroga nie mamy szans na zwycięstwo…
JK - oni nam tym Trzaskowskim uciekli spod topora. Trzeba im dowalić. Może imigrantami, znów polecieć na białej Polsce?
AB - to już nieaktualne, zwłaszcza teraz po tym co się dzieje w Ameryce. Rok temu wygraliśmy na gejach i musimy to powtórzyć…
JK - no tak, to jest dobry temat, bo bronimy Polski przed zgnilizną… Bo pokazujemy, że jesteśmy lepsi, tradycyjni i dumni….
AB - i kościół łatwiej nam pomoże w mobilizacji wahających się katolików, po tym jak odwracają się od nas po kolejnych wpadkach i aferach…
JK - to do ataku - uderza w biurko - musi być ostro, muszą grać na naszej scenie i tańczyć do tego co my im gramy. Muszą się bronić, a nie robić swoją kampanię…
AB - z tym nie będzie problemu. Mamy pełno pożytecznych idiotów po ich stronie. A i dziennikarze pomogą, bo uwielbiają taką naparzankę. Gorzej, że nie możemy już użyć pani prof. Musimy znaleźć innego nadwornego chama, żeby tak odwalił, żeby do końca kampanii wszyscy mówili o zagrożeniach LGBT dla rodzin, dla Polski, dla naszej historii i tradycji i dla kościoła…
JK - z tym kościołem to nie przesadzaj. Wiesz, że ich też tam pełno.
AB - u nas prezesie też, ale oni są nasi, więc nie są wrogami… Zresztą, przecież my nie chcemy im zrobić krzywdy, tylko wygrać wybory….
JK - oczywiście Andrzej to zaakceptuje? - zapytał uciekając od tematu.
AB - on jest tak ob…ny, - przepraszam prezesie za słowo - że zaakceptuje wszystko. Prezes wie, że on zrobi cokolwiek prezes mu każe.
JK - zróbcie mi go za wszelką cenę prezydentem, a Polska - tu podnosząc oczy do góry mlasnął z lekkim uśmiechem - Polska będzie nasza…. nasza na wieki…