Radek Wiśniewski
Podrzeć uchwałę 31 sędziów sądu powszechnego na wizji, to nie dzieje się przypadkiem. Chodzi o to, żeby pokazać, że nie ma już sądu, ale jest wola obergubernatora, który ma mocowanie od ojca i zapędzi wszystkich do kojca. Z kratami rzecz jasna.
Olsztyn. Widziałem, że już można
"Prawo mój Panie? Ja jestem prawem"
(Ludwik XIV)
Nie włączam telewizji całymi dniami. Wystarczy mi internet, czasem Mama podrzuci tygodnik, przejrzę, przeczytam. Ale mam coraz słabsze nerwy. Staram się nie.
Dzisiaj skończyły się bajki, młodego trzeba było już nakłaniać do spania, żona mówi, wrzuć coś innego dowiemy się coś, co na świecie, co w kraju. Trafiło na zebranie sędziów Sądu Rejonowego w Olsztynie. Głównie patrzyłem, bo młody ustalał coś po drodze ze mną, chyba jakie zwierzę nazwiemy "W-Mordę-Jeża", więc patrzyłem na mowę ciała ludzi na to, jak się ludzie względem siebie ustawiają, jakie przyjmują pozy, jakie wykonują gesty, jak pochylają głowy. Kiedy jeden z sędziów czytał uchwały zrobiłem głośniej i słuchałem. Ale te natrętne przebitki z kamery, najazdy na twarze - ciągle bardziej widziałem niż słyszałem.
Prezes Nawacki stał, krążył, podpierał bok, mówił rwanymi zdaniami, ze szczękościskiem, wciągał powietrze przez nos. Lekki pot na czole. Miał na twarzy wypisaną maksymę o tym, że demokracja polega na tym, że wszyscy mogą sobie powiedzieć co myślą, a on potem wszystkim oznajmi i pokaże jak będzie. Z jego postaci emanowała pewność siebie. Kąciki szły mu, mimo uśmiechu, co i raz w dół. Gdzieś już widziałem ten grymas.
Ludzie, którzy są rozluźnieni, pewni siebie, pewnością wynikającą z dobrego poczucia w swoim ciele i zgrania ducha, psyche oraz somy tak się nie uśmiechają z zaciśniętymi zębami.
Obok niego, po prawicy siedział przy stole jeden sędzia, chudy, rzekłbyś ilustracja określenia "wymoczek", nic nie mówił. Reszta, trzydziestu jeden siedziała w grupie w centrum i na lewo.
Odczytano uchwały.
Prezes uśmiechnięty zaciśniętymi ustami, z oczami zwężonymi w wąskie szparki zapytał, czy ktoś chce zabrać głos, wstała sędzia, przedstawiła się i złożyła formalny wniosek, żeby poddać uchwały pod głosowanie. Sędziów na zebraniu było 31 siedzących w grupie, jeden siedział koło prezesa no i prezes. Ten koło prezesa, lichej postury podniósł rękę i mamrocząc coś bez mikrofonu patrząc w blat wydukał, że wnosi o odrzucenie uchwał, bo nie wnoszą nic do rzeczy. Koledzy poprosili, żeby się przedstawił z imienia i nazwiska. Przedstawił się. Poprosili, żeby do mikrofonu się przedstawił. Zrobił to i z jakimś wyrzutem w głosie, powiedział, że przecież oni wiedzą jak ma na imię i nazwisko. Któryś z sędziów wstał i zapytał, czy jego wypowiedź ma charakter wniosku formalnego. Nie dosłyszałem odpowiedzi. Prezes z uśmiechem zaciśniętych szczęk zapytał, czy ktoś jeszcze chce coś powiedzieć, po czym podarł uchwały podpisane przez 31 sędziów, a nie podpisane przez niego i jego jedynego sojusznika po prawej. A potem oznajmił, że zamyka zebranie.
To było przerażające. Zanussi by tego nie wymyślił. U niego te gry w konformizm, moralny niepokój były subtelniejsze. Zobaczyłem jak jeden facet drze uchwałę 31 sędziów. Okazuje się, że można.
Albert Bandura, znany badacz agresji, poucza, że istotne jest modelowanie zachowania. Teraz lecę skrótem w dwa zdania (Aleksandra Hulewska poprawi mnie, jeżeli zbyt grubym).
Najprościej rzecz ujmując, większości ludzi nie przyjdzie do głowy użyć noża kuchennego do mordu, dopóki ktoś im nie pokaże, że tak można. Nikt nie wybije szyby sąsiadowi, który jest Sikhem, dopóki ktoś nie pokaże, że tak można, wybije sąsiadowi szybę a policja pozostawi go bezkarnym. Nic tak nie dodało mocy tak zwanym środowiskom kibicowskim, jak obrazki z lat 90-tych ze stadionów, na których kolesie gonili po trybunach trzecioligowego stadionu policyjnych prewencyjniaków ze sztachetami wyrwanymi z ławek. A telewizja pokazywała i pokazywała, wzmacniając efekt - że można. Piszę z pamięci, Bandura opisał, pokazał to o wiele precyzyjniej. Jeszcze do tego wrócę kiedyś. Ogólnie chodzi o to, że pokazanie, "że już można" bywa jak naciśnięciu spustu naładowanego pistoletu.
Podrzeć uchwałę 31 sędziów sądu powszechnego na wizji, to nie dzieje się przypadkiem. Chodzi o to, żeby pokazać, że nie ma już sądu, ale jest wola obergubernatora, który ma mocowanie od ojca i zapędzi wszystkich do kojca. Z kratami rzecz jasna. Jeżeli nie ma sądu, nie ma kontroli postępowania władzy. Począwszy od tego, jak cię funkcjonariusz pobije, a potem powie, że pobiłeś się sam, połamałeś sobie ręce rytmicznie uderzając nimi o krawężnik.
Nie ma sądów, zatem niełaskawe wyroki władzy i postanowienia można odwrócić od siebie łapówką, łaskawością władzy i o nią trzeba będzie aktywnie zabiegać.
A wyrok sądu, jeżeli będzie nie pomyśli władzy, można podrzeć na oczach gawiedzi i wyprosić wszystkich z zebrania. Dlaczego? Bo tak.
Ustawy można uchwalić w jeden dzień, jak wiadomo z postępowania obecnej grupy trzymającej władzę. Instytucje trzeba budować trochę dłużej. Ale obyczaj i zaufanie, rzeczy niemierzalne, nie do zdefiniowania - tego się nie odbudowuje. Z nimi jest jak z wyrzynanymi na potęgę drzewami wokół nas, co zwiastuje nam suszę i szybsze oraz boleśniejsze odczuwanie skutków katastrofy/kryzysu/zmian klimatu (niepotrzebne skreślić). Co nam po nasadzeniach w miejsca wycinek? Nic. Bo drzewo rośnie kilkadziesiąt lat i dłużej. Wycięte za mojego życia, na moich oczach stuletnie buki, dęby nie odrosną przed moją śmiercią.
I tak samo jest z obyczajem i zaufaniem, który jest niezbędnym składnikiem życia społecznego. Nie musi być definiowany ściśle prawnie, ale musi być. Jakiś.
Obyczaj, zaufanie, drzewa. Gdyby ktoś walczący o prezydenturę chciał - podaję gotowy claim wyborczy.
To, że najbardziej niezawisłego sądu boją się przestępcy, mafiozi, alfonsi i machlojarze, to wiadomo. Nie wiem, czy nie jest tak, że z tego wynika główna troska, główny projekt, o który grupa trzymająca władzę zagra ze światem wszystkim co nasze.
Nie cofną się. Polwypierdol? Izolacja? Wszystko za usunięcie wszelkich form mogących ograniczyć ich samowładztwo, niepohamowaną chciwość, pazerność i ukryć rażącą niekompetencję oraz nieudacznictwo we wszystkim, co wykracza poza chwytanie władzy dla niej samej. Bo oni nawet uchwalanych przez siebie ustaw nie potrafią przestrzegać.
I po tym co zobaczyłem dzisiaj miałem przez chwile ochotę uciekać gdzieś.
Tak mi podpowiadał instynkt, który się drze dalej wewnątrz mnie. Nie w głowie, nie w sercu, ale w ciele.
Moje ciało czuje przerażenie.
Potrzebuję nadziei, ale szczerze mówiąc nie widzę.
Widzę równię pochyłą i znikąd nadziei, że to tylko zły sen, noc, która dobiega końca. Ciemność rośnie.
Nadzieja, zaufanie, obyczaj i drzewa.
Nadzieja, zaufanie, obyczaj.
Nadzieja, zaufanie.
Nadzieja.
Na.
N.
Radek Wiśniewski