Aureliusz M. Pędziwol
W piątek krótko po trzeciej po południu na placu Wacława w Pradze podpalił się człowiek. Ugasili go przechodnie. Mężczyzna z poparzeniami 30 procent ciała został przewieziony do szpitala na pobliskich Vinohradach.
Muž ročník 1964 měl popálené ruce a obličej. Záchranáři ho převezli do vinohradské nemocnice. Jeho popáleniny jsou vážné. https://t.co/z3dNcGG8mw
— Praha od Aktuálně.cz (@Praha_Aktualne) January 18, 2019
Według informacji czeskich mediów mężczyzna miał 54 lata. Czeska agencja prasowa CTK cytuje kobietę, która miała uczestniczyć w gaszeniu płomieni. Według niej człowiek ów na pewno jest Czechem. Wyglądał według niej na bezdomnego. Policja potwierdziła, że chodzi o obywatela Czech.
Natomiast Czeskie Radio rozmawiało ze świadkiem, który widział go krótko przedtem, zanim się podpalił. Według niego mężczyzna miał stojak z dwoma tablicami z obcojęzycznymi napisami i cały czas coś mówił. Brzmiało to według niego jak modlitwa.
– Na stojaku miał podwieszone dwa chrześcijańskie krzyże – powiedział. – Odszedłem na górę zrobić zdjęcie. Po chwili byłem z powrotem. Powiedzieli mi, że się polał i zapalił. Podobno widzieli go ludzie w restauracji i wybiegli z gaśnicą, by go ugasić. A jedna pani próbowała go gasić torebką.
@denikcz byl na místě, kde se dnes na Václavském náměstí #Praha polil hořlavinou a zapálil muž. pic.twitter.com/WNrOzHYZbR
— Deník.cz (@denikcz) January 18, 2019
Kolejny świadek cytowany przez portal Lidovky.cz potwierdza informacje o tablicach. Na jednej z nich miał być napis pismem arabskim, na drugiej łacińskim. Mężczyzna miał też podobno głośnik, z którego płynęła „dziwna muzyka”. – Myślałem, że to jakiś fanatyk religijny – powiedział reporterom.
Jeszcze inny świadek wydarzenia, który widział, jak ów człowiek oblał się płynem, miał wyrwać mu z ręki zapalniczkę. Mężczyzna miał jednak drugą i się podpalił. Wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną przebywa obecnie w szpitalu na Vinohradach.
Protest społeczny?
Na odgrodzonym przez policję miejscu zdarzenia pod pomnikiem św. Wacława pozostał kanister z cieczą, popalone szczątki ubrania i proszek gaśniczy. W śledztwie uczestniczy też ekspert straży pożarnej.
Dwie godziny po zdarzeniu wciąż nie było jasne, co pchnęło 54-letniego mężczyznę do tego czynu. Policja twierdzi, że czyn ten nie miał ani podłoża politycznego, i nie był też protestem społecznym.
Pół wieku po Palachu
Do zdarzenia doszło w dwa dni po 50. rocznicy samospalenia studenta Uniwersytetu Karola Jana Palacha, który w ten sposób protestował przeciw zobojętnieniu swych rodaków po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Zmarł po trzech dniach od swego czynu.
W środę w górnej części placu, pod pomnikiem świętego Wacława otwarta została poświęcona Palachowi plenerowa wystawa składający się z kilkunastu dwustronnych paneli, którą można oglądać do końca stycznia.
REDAKCJA POLECA