Katarzyna Domagała-Pereira
Media w Niemczech zwracają uwagę na antyniemieckie wątki w polskiej kampanii wyborczej. Niektóre tyrady przybierają kuriozalne formy – piszą.
Według niemieckiego magazynu 'Stern', partia PiS obawia się o utrzymanie większości w nadchodzących wyborach i wprowadza antyniemieckie akcenty w kampanii.
„Słuchając polskiego rządu, można często odnieść wrażenie, że kraj jest otoczony przez sąsiadów o złych intencjach, że jest co najmniej nękany (…) z Brukseli i Berlina” – pisze „Stern”. W związku z tym „przedstawiciele UE i Niemiec regularnie słyszą tyrady z Warszawy”, a czasem „przybiera to kuriozalne formy”.
Grzyby plus obcokrajowcy
Jako przykład autor Niels Kruse podaje wypowiedź szefa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, który „bez cienia ironii” mówił o prywatyzacji lasów przez Niemcy i zakazie grzybobrania dla Polaków. „To jedno z tych śmiałych twierdzeń, którymi PiS ma nadzieję podburzyć opinię publiczną: nasi zaciekli wrogowie w Brukseli i Berlinie odbiorą nam teraz jedno z naszych narodowych dóbr kultury – zbieranie grzybów” – czytamy.
Autor wyjaśnia, że wiosną Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ponaglił Warszawę do zmiany niektórych ustaw dotyczących gospodarki leśnej, podając za powód niezgodność z unijną dyrektywą. „Polski rząd, który i tak nie przywiązuje zbyt dużej wagi do stosowania prawa UE, poczuł się po raz kolejny prowadzony za rączkę” – pisze Kruse.
Dodaje, że wielu Polaków poważnie reaguje na połączenie tych dwóch pojęć: grzyby i obcokrajowcy, bo od lat dużo się pisze o „mafii grzybowej” – rzeszach Rumunów zbierających na wielką skalę grzyby w polskich lasach. Dlatego PiS domaga się wprowadzenia limitu grzybów dla obcokrajowców.
Pojedynek z Weberem
Kolejną antyniemiecką odsłoną było – jak czytamy – wezwanie przez premiera Mateusza Morawieckiego niemieckiego polityka i szefa Europejskiej Partii Ludowej (EPL) Manfreda Webera do telewizyjnego pojedynku. Powodem był wywiad udzielony przez Webera, w którym ten określił PiS (podobnie jak niemiecką AfD i Le Pen z Francji) „przeciwnikiem”, zarzucając jej „systematyczne ataki na państwo prawa i wolne media”. „Nadwrażliwa reakcja premiera prawdopodobnie ma związek z faktem, że zwycięstwo jego partii PiS w nadchodzących wyborach nie jest wcale pewne” – stwierdza „Stern”.
„Antyniemieckimi tonami wciąż można zapunktować wśród konserwatywnych Polaków” – czytamy. „Nawet 78 lat po wojnie wielu obawia się niemieckiej dominacji”, a Jarosław Kaczyński „doskonale zna się na grze resentymentami” – pisze autor, przypominając o żądaniach Polski dotyczących reparacji od Niemiec za szkody poniesione podczas drugiej wojny światowej.
Jednak „nawet bez zagranicznej pomocy” PiS potrafi utrudnić sobie życie i kampanię wyborczą – konstatuje „Stern”, wymieniając skandal z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim, który musiał podać się do dymisji po opublikowaniu danych krytykującego jedną z reform lekarza.
Nowy wymiar kampanii wyborczej
Również niemiecka sieć redakcji RND zwraca uwagę na niemieckie wątki w polskiej kampanii wyborczej. Nawiązuje do premiera Mateusza Morawieckiego, który zarzucił Niemcom mieszanie się do kampanii wyborczej i wystosował do Manfreda Webera list otwarty, wzywając go do pojedynku. RND zaznacza, że cała dyskusja o PiS toczy się w czasie, gdy EPL dyskutuje o tym, z którymi partiami chce współpracować po przyszłorocznych wyborach europejskich.
Z kolei dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ") informuje o aferze z Niedzielskim, który „uchodził za silną postać w narodowo-konserwatywnym obozie rządowym”. Jego dymisja „może nadać kampanii wyborczej nowy wymiar: nagle polityka zdrowotna odgrywa ważną rolę” – pisze warszawski korespondent gazety Gerhard Gnauck. „Dla PiS dymisja Niedzielskiego może być również korzystna: objął on urząd w 2020 roku, a zatem odpowiadał za restrykcje związane z koronawirusem. Bez niego PiS ma mniej słabych punktów dla małych skrajnie prawicowych partii”.
Skandal doprowadził jednak do debaty, czy można ufać systemowi opieki zdrowotnej, a zwłaszcza jego cyfrowemu komponentowi – czytamy. Do akcji wkroczył lider opozycji Donald Tusk, który w nagraniu wideo mówi, że ujawnienie danych lekarza jest częścią systemu inwigilacji przez PiS.
REDAKCJA POLECA