Szukaj w serwisie

×
3 października 2015

Państwo drapieżcze

Patrząc na Polskę z perspektywy minionych 25 lat trudno nie zauważyć, że bez względu na ekipę pozostającą u władzy (jedynie z dwuletnią przerwą) z roku na rok utrwalana jest fasadowość organów, czemu towarzyszy narastająca fiskalizacja oraz, co trafnie ujęła Jadwiga Staniszkis, głęboka depolityzacja i utrata przez system sterowności, które nastąpiły w wyniku globalizacji, integracji z UE i komercjalizacji funduszy publicznych oraz – last but not least – dziedzictwa PRL.

Skutki? „Wchłanianie państwa” przez konglomerat interesów ukształtowanych na styku polityki i gospodarki, „funkcjonalizacja patologii”, pastisz „polityki bez władzy”, umiejscowienie władzy strukturalnej poza demokracją, sprowadzenie rządzenia do „zarządzania deficytem budżetowym i karuzelą stanowisk”, fenomen „jednoczesnego odpaństwowienia, odspołecznienia i odobywatelnienia”, wreszcie: ucieczka polityków od odpowiedzialności, ku klientelizmowi i mafijności – jako namiastkom władzy w tak zdegradowanym systemie politycznym.

(…)

Węższą, lecz znacznie bardziej nośną próbę wyjaśnienia systemowych patologii III RP zaproponował Andrzej Zybertowicz. W jego hipotezie „układu postnomenklaturowego” to PRL-owskie tajne służby występują, jako rdzeń owego „układu” i główni sprawcy transformacyjnych chorób. Prywatyzując system, który ukształtował się pod koniec PRL, stały się one najważniejszymi węzłami oplatającej i paraliżującej system polityczny sieci, której moc sprawcza redukuje demokrację i rządy prawa do fasady, skrywającej władzę nieformalnego „układu”. W sensie instytucjonalnym najważniejsza jest tu blokada kontrolnych i represyjnych funkcji sądów, organów ścigania i mediów, konstytuujących realne bezprawie i rządy silniejszych. Diagnoza profesora stała się główną przesłanką zarządzania w latach 2005–2007

Brakujące ogniwo

Wnioski Staniszkis i Zybertowicza, obok rozlicznych zalet, mają jedną wspólną wadę. Dobrze opisując realia schyłku PRL i pierwszych kilkunastu lat III RP, rozbijają się o problem reprodukcji systemowych patologii. Skoro to nieformalne struktury i mechanizmy z czasów komunizmu grały tu główną rolę, to jak wytłumaczyć trwanie, a w niektórych przypadkach (jak zadłużenie publiczne) nawet narastanie patologii po rozpadzie formacji postkomunistycznej?

Oczywiście, wciąż można wskazać wiele przykładów postkomunistycznych sitw żerujących na państwie. Nie sposób jednak utrzymywać, że po marginalizacji SLD, zdominowaniu sceny politycznej przez partie postsolidarnościowe, likwidacji WSI, struktury o PRL-owskim rodowodzie wciąż w Polsce dominują. Trudno przecież mówić o postkomunizmie bez postkomunistów.

Mamy, więc najwyraźniej brakujące ogniwo w teorii (politycznej) ewolucji III RP.

Kleptokratyczne peryferie

Uważam, że tym ogniwem jest – jeśli oczyścić ją z błędów i niejasności oraz zaadaptować do polskich realiów – kategoria „państwa drapieżczego” (predatory state).

Analizując w drugiej połowie XX w. kraje peryferyjne, zachodni naukowcy (Mancur Olson, Douglass North czy Deepak Lal, a później także wielu innych) odkryli, że często wymykają się one kategoriom, które zazwyczaj wystarczają do zrozumienia natury krajów zachodnich. Formalnie udają zazwyczaj demokratyczne republiki, często przekształcają się w systemy autorytarne – nie to jest jednak ich istotą. Od Trujillo w Dominikanie i Duvaliersa na Haiti, przez Mobutu w Zairze i Amina w Ugandzie, po irańskich szachów czy Ceauşescu w Rumunii, można było zaobserwować specyficzny splot interesów polityczno-gospodarczych, nadający tym państwom kleptokratyczny charakter.

III RP stosuje wszystkie najważniejsze metody charakterystyczne dla reżimów kleptokratycznych

Wspomniani badacze ukuli więc termin „państwo drapieżcze”. To „organizacja grupy lub klasy; jej funkcją jest wydobywanie dochodów z reszty populacji w interesie tej grupy lub klasy” – pisał Douglass North. Państwo takie dąży, więc do możliwie największego drenażu pieniędzy ze społeczeństwa. Skala grabieży zależy, jak zauważa Margaret Levi, od pozycji przetargowej rządzących względem rządzonych, kosztów transakcyjnych i dostępnego czasu.

W „państwie drapieżczym” patologiczne zjawisko pogoni za rentą (rent-seeking) – czyli dążenie do uzyskania korzyści gospodarczej poprzez wpływ na instytucje publiczne – nabiera charakteru systemowego. Rządzący świadomie kreują renty, używając ich, jako sposobu wzbogacenia się. Korzystają z władzy prawodawczej dla zysku swojego i swoich sojuszników. Korupcja staje się zinstytucjonalizowana.

Ta kapitalna teoria obarczona jest jednym błędem i jedną niejasnością. Już Arystoteles argumentował, że „ustroje zwyrodniałe”, czyli takie, których celem, w odróżnieniu od „ustrojów właściwych”, jest korzyść rządzących, a nie dobro ogółu – nie zasługują na miano państw. Dzisiejsza, zbyt stechnicyzowana politologia zapomniała o tym rozróżnieniu. Jednak już np. tytan ekonomii politycznej Immanuel Wallerstein skłonny jest odmawiać statusu państwowego peryferiom, w których niepodmiotowość gospodarcza idzie w parze z polityczną.

Pojęcia mają tu znaczenie nie tylko akademickie: powszechne dziś szafowanie słowem „państwo” zaciemnia rzeczywistość i utrudnia sformułowanie programu propaństwowego. Także, dlatego należy wrócić do arystotelesowskiego źródła i nazywać rzeczy po imieniu. „Państwo drapieżcze” z definicji nie może być państwem. Należy, więc mówić o ustroju lub systemie.

Z kolei pojęcie „drapieżnika” jest nieprecyzyjne i niewystarczająco jasno komunikuje istotę sprawy. Większość drapieżników zabija swoje ofiary. Tymczasem elity kleptokratyczne muszą utrzymywać resztę populacji „przy życiu”, aby móc ją nadal drenować. Jest to, więc relacja pasożytnicza, a nie drapieżcza. Tak oto otrzymujemy teorię ustroju/systemu pasożytniczego.

Tajemnica trwałości

Zagrożenia, jakie tworzy kleptokratyczna racjonalność, wydają się na tyle jaskrawe, że narzucają intuicję o nietrwałości opartych na niej reżimów. Jednak ustroje pasożytnicze nader często istnieją bardzo długo. Jak to możliwe?

Jak zauważają m.in. Boaz Moselle i Benjamin Polak, w interesie kleptokratów leży zapewnienie określonego – optymalnego z punktu widzenia stabilności ich władzy – poziomu dóbr publicznych. Na tyle wysokiego, aby ich radykalny niedobór, poprzez erupcję niezadowolenia, nie pozbawił pasożytów pozycji, a zarazem na tyle niskiego, by rządzeni nie nabyli zdolności rozpoznania niekorzyści swojego położenia (co mogłoby ich skłonić do buntu) ani możliwości samoorganizacji przeciwko panującym klikom. Nazwijmy ten mechanizm optimum kleptokratycznym.

Do takich dóbr publicznych należą przede wszystkim: praworządność, edukacja, infrastruktura, wolnokonkurencyjna gospodarka i możliwość uczciwego bogacenia się.

Problem kompetencji urzędnika czy polityka staje się w pasożytniczej logice systemowo nieistotny, ponieważ to przydatność w obsłudze żerowania na sferze publicznej jest tu głównym kryterium rekrutacji

Poprzestając, więc na razie na przykładzie rządów prawa: optymalne dla reżimu pasożytniczego będzie formalne ich wprowadzenie, ale zarazem takie ograniczenie, aby móc możliwie najswobodniej używać legalnej przemocy przeciwko politycznym przeciwnikom i gospodarczym konkurentom, zagrażającym przedsięwzięciom kleptokratycznym.

Zasada równości wobec prawa czy ochrona własności będą, więc najczęściej głoszone, lecz wybiórczo łamane.

Sama narzuca się tu teoria przemocy symbolicznej Pierre’a Bourdieu. Wedle francuskiego socjologa przemoc taka ma miejsce wtedy, gdy grupy dominujące wytwarzają takie systemy znaczeń, w których rzeczywisty układ sił, będący podstawą ich dominacji, jest szczelnie ukryty pod pozorem sprawiedliwego ładu i dzięki temu powszechnie odbierany, jako prawomocny. Z kolei grupy poddane dominacji, a tym samym skazane na odtwarzanie swojego niskiego statusu, postrzegają ten stan rzeczy, jako naturalny. I dopóki tak jest, nie są w stanie wygenerować ani alternatywnego języka opisu rzeczywistości, ani tym bardziej alternatywnego programu działania. Mówiąc inaczej, przemoc symboliczna jest tym skuteczniejsza, im bardziej jest ukryta.

To zarys wyjaśnienia trwałości systemów kleptokratycznych.

Więcej za nowakonfederacja.pl >>>

Diagnoza, przedstawiona przez red. Bartłomieja Radziejewskiego tłumaczy, chyba po raz pierwszy, zadziwiający niektórych fakt niewydolności instytucjonalnej Polski po 1990 roku i trwanie tego stanu już całe pokolenie. Bo przecież nawet najmłodsi wiekiem esbecy, którzy wedle obiegowych opinii kształtowali życie polityczo-gospodarcze RP w pierwszej dekadzie „wolności” dzisiaj przekroczyli już 60 rok życia i z biologicznych jedynie przyczyn muzą mieć następców. Nie można więc jeszcze teraz zrzucać wszystko na karb ludzi wywodzących się z dawnych służb. Tymczasem obserwacja funkcjonowania sądów i innych urzędów, nawet samorządowych, przeraża. To, co tylko rysowało się w latach 1980-tych (być może presja, wywierana przez społeczeństwo wsparte m.in. „Wolną Europą”*, hamowała system przed degenerowaniem), niczym niekrępowane z roku na rok staje się powszechną normą.

Obywatel w starciu z władzą praktycznie jest pozbawiony szans na zwycięstwo. Zupełnie oficjalnie wraz z nastaniem „ery Tuska” rozpoczęła się tzw. „druga bitwa o handel”. Znowu, jak za czasów Hilarego Minca, państwo z całą mocą wystąpiło p-ko drobnym przedsiębiorcom, tym razem jednak nie za pomocą aparatu skarbowego i niesławnej pamięci „domiarów”, ale pod pozorem troski o nasze przyszłe emerytury. Przez ZUS.

Bitwa trwa do tej pory, przeradzając się po drodze w wojnę.

Brak jest instytucji, które świadczyłyby faktyczną pomoc.

Zasada równości wobec prawa czy ochrona własności będą więc najczęściej głoszone, lecz wybiórczo łamane.

Tymczasem w III RP równość wobec prawa staje się jedynie zapisem w Konstytucji. Jednym z wielu, które zdają się raczej obowiązywać na zewnątrz. Taki swoisty pijar rządu na arenie międzynarodowej.

Atomizacja społeczeństwa, niszczenie podstawowych wartości, w których człowiek mógłby znaleźć oparcie, a więc religii i rodziny, to kolejny mechanizm, jakie społeczeństwo drenowane czyni coraz bardziej uległym.

Tych, choćby tylko nieznacznie zbuntowanych (pamiętamy, że buntownik myśli samodzielnie!), pod lada pozorem stawia się przed sądem, który w polskich warunkach praktycznie w każdym wypadku wydaje wyrok skazujący.

I nie jest ważne, że czasem jest to starsza kobieta, schorowana, która wg prokuratora miała pobić kilku rosłych policjantów.

Albo ktoś, kto trafił przed sąd za to, że miał czelność poskarżyć się na lokalnego mafioza, mającego dobry układ z tzw. władzą.

Pamiętaj chamie, gdzie twoje miejsce!

Wyroki się sypią, liczba osadzonych w przeliczeniu na 1000 mieszkańców jest największa w Unii, chociaż poziom przestępczości jest poniżej średniej.

Zgoda, wśród wyroków przeważają (ok. 90%) wyroki wolnościowe – czyli najczęściej grzywny, zasilające budżet państwa. Aparat sprawiedliwości, jako instrument drenażu społeczeństwa współgra z analizą Bartłomieje Radziejewskiego.

„Kleptokraci” jednak nie doceniają społeczeństwa. Otóż narastający opór trudno pozornie zauważyć, bo ludzi na ulicach jeszcze nie ma.

To, niestety, koronna zdobycz układu kleptokratycznego. Nie wiadomo, przeciw komu się buntować. Rząd nie rządzi, bo nie ma, czym, sądy są niezależne, a na dodatek ich wyroków się nie komentuje. A każdy zakład ma innego właściciela. Jednak ten opór istnieje. Widać go choćby w szarej strefie i powszechnym zrozumieniu dla jej istnienia.

Państwo musi, więc pożyczać pieniądze, aby rozdmuchany do granic wytrzymałości aparat urzędniczy z czegoś utrzymać.

To także powszechna niewiara w system sądowniczy. I nieufność.

Ba, przykład skazanego Zygmunta Miernika dobitnie wskazał, że niektórzy sędziowie są traktowani niczym postaci z jakiejś taniej komedii slapstickowej. To także dzietność naszych kobiet. Demografia jest, bowiem wyznacznikiem stopnia zaufania do Państwa.

… w interesie kleptokratów leży zapewnienie określonego – optymalnego z punktu widzenia stabilności ich władzy – poziomu dóbr publicznych. Na tyle wysokiego, aby ich radykalny niedobór, poprzez erupcję niezadowolenia, nie pozbawił pasożytów pozycji, a zarazem na tyle niskiego, by rządzeni nie nabyli zdolności rozpoznania niekorzyści swojego położenia, (co mogłoby ich skłonić do buntu) ani możliwości samoorganizacji przeciwko panującym klikom. Nazwijmy ten mechanizm optimum kleptokratycznym. Tu właśnie się znajdujemy po 25 latach „wolności”.

W lokalnym „optimum kleptokratycznym”, dla niepoznaki zwanym „zieloną wyspą”. Zamiast widocznego dla każdego łańcucha, jaki istniał w tzw. realnym socjalizmie (brak możliwości wyjazdu, nakaz pracy, przywiązanie do mieszkania itd.) system wytworzył iluzję wolności. Zabezpieczeniem przed wybuchem społecznym stała się emigracja zarobkowa, w pierwszej kolejności usuwająca z terenu Polski osoby najbardziej niezadowolone, mogące przysporzyć kłopotu tzw. władzy.

Podsumowując Bartłomiej Radziejewski pisze:

Żyjemy w systemie, którego istotna część została spenetrowana przez wpływowe siły wewnętrzne i zewnętrzne, dążące do gospodarczej eksploatacji publicznych instytucji dla celów niezgodnych z dobrem wspólnym. Używając systemu politycznego w ten sposób, siły te deformują i politykę, i gospodarkę, i społeczeństwo.

Ustrój, będąc spenetrowany przez partykularne interesy, staje się adaptacyjnie upośledzony: jego zdolność do definiowania i realizacji własnego interesu ulega poważnemu ograniczeniu. Gospodarka, obciążona priorytetem pogoni za rentą, rozwija się znacznie wolniej, niż by mogła, i sprzyja głównie bogaceniu się członków klasy pasożytniczej. Nierozwojowe cele systemu – poprzez m.in. promocję korupcji, klientelizmu i nepotyzmu, zaniedbywanie edukacji i infrastruktury, destrukcję zaufania społecznego – osłabiają społeczne więzi i ludzką kreatywność, prowadząc do atomizacji i anomii.

Upływ czasu tych patologii nie łagodzi, przeciwnie: raczej je instytucjonalizuje. Kleptokracja wiąże się, więc z tyranią status quo. Tym bardziej, że w interesie klasy pasożytniczej leży, aby jak najmniej się zmieniło. Depolityzacja i anarchizacja państwa, atomizacja i dezorientacja społeczeństwa oraz zogniskowanie debaty na kwestiach nieistotnych – to główni przyjaciele kleptokracji.

Inaczej mówiąc, system pasożytniczy karmi się słabością tego, co tworzy silną republikę. Remedium będzie, więc tak proste – i tak skomplikowane – jak republikanizm.

Opór jednak staje się coraz bardziej widoczny. Na początku roku widzieliśmy, jak walczą o swoje miejsca pracy górnicy. Dzisiaj wiemy również, że wtedy Ewa Kopacz nie powiedziała wtedy prawdy, chcąc za wszelką cenę wygasić strajki.

I obojętne jest, czy była to cyniczna gra polityczna, czy też przejaw braku elementarnej wiedzy.

Na Śląsku PO poniosło klęskę. Trudno już mówić o zaufaniu do Ewy Kopacz i całej formacji. Ewa Kopacz stałą się Ewą Kłamacz, a PO uzyskało miano Partii Oszustów. Kleptokraci jednak mają to do siebie, że tworzone przez nich problemy pozostają. Nie nikną, gdy są ujawnione przez kolejną władzę. Polsce, zatem potrzeba nie tyle zmiany rządzącej partii, ale, przede wszystkim, zmiany systemu. Bo jakiekolwiek zmiany na szczycie bez pozbycia się ukrytego „sedna”, czyli grupy naprawdę trzymającej innych w łapie, mogą jedynie dać nadzieję, trwającą góra dwa lata.

A potem kontynuację tego samego w taki sam sposób jedynie z inną oficjalną ideologią.

Człowiekowi jest jednak obojętne, czy zginie zjedzony przez tygrysa, czy też rozdeptany przez słonia.

Naprawa Polski musi rozpocząć się od sądów, bo one naprawiać powinny błędy administracji oraz chronić obywateli przed arbitralnością Państwa. I, równolegle, od przywrócenia roli rodzinie i faktycznie wzięcie jej pod ochronę, zamiast zwalczania w ten czy inny sposób.

Wszystko wskazuje jednak na to, że po 25 latach „wolności” sądy naprawić może jedynie „opcja zerowa”.

 

Ps. Kolejny dowód na to, że opór społeczny jest już zauważony przez tzw. władze. Tym razem jesteśmy mamieni obietnicą zwiększenia zarobków z dotychczasowych rocznych 15 tys. $ do 40 tys. $, a więc o 166%. Co prawda w ciągu kolejnego ćwierćwiecza, co inflacja zniweluje do circa 2-3% wzrostu liczonego wg cen z 2015 r. (Więcej >>>)

 

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję