Frans Timmermans uchylił się od odpowiedzi na apele, by Komisja Europejska ratowała Sąd Najwyższy za pomocą skargi do Trybunału Sprawiedliwości UE. Czy punktem zwrotnym będzie jego spotkanie z premierem Morawieckim?
Stan praworządności, a zwłaszcza zagrożenia dla Sądu Najwyższego (SN) były w środę tematem kolejnej debaty Parlamentu Europejskiego o Polsce. Nowością stały się wezwania prawie wszystkich liczących się klubów europoselskich, by Komisja Europejska jak najszybciej zaskarżyła Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE w związku z ustawą o SN. Za sprawą tej ustawy w Sądzie Najwyższym już 3 lipca ma być przeprowadzona czystka emerytalna (za pomocą obniżenie wieku emerytalnego), która może objąć 40 proc. sędziów, w tym I prezes Małgorzatę Gersdorf, choć jej sześcioletnia kadencja (do 2020 r.) wynika wprost z konstytucji.
– To byłoby nieodwracalne pogwałcenie zasad państwa prawa. Komisja Europejska usilnie wzywa władze Polski, by rozwiązały tę sprawę przed 3 lipca – powiedział Timmermans w Parlamencie Europejskim.
Czy będzie skarga do Luksemburga?
Skargi Komisji Europejskiej do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu mogą być - zgodnie z unijnym traktatami - połączone z wnioskiem o nałożenie „środka tymczasowego”, którym w tym przypadku byłoby doraźne zawieszenie ustawy o SN.
– Trybunał Konstytucyjny jest fasadą niezdolną do oceny konstytucyjności. Krajowa Rada Sądownictwa została upolityczniona. Ostatnim bastionem jest Sąd Najwyższy. A to organ oceniający ważność wyborów. To egzystencjalna sprawa dla polskiej demokracji. Stąd apele o wniesienie skargi do Trybunału Sprawiedliwości – powiedział Janusz Lewandowski (PO) przemawiający w imieniu największego, centroprawicowego klubu Europejskiej Partii Ludowej.
Komisję Europejską ponaglał także Austriak Josef Weidenholzer w imieniu drugiej co do wielkości frakcji centrolewicowej.
– Trzeba działać w tej chwili. Nie czas na żadne manewry. Komisja musi przekazać tę sprawę do TSUE – powiedział Weidenholzer. W podobnym tonie wypowiadali się przedstawiciele liberałów, Zielonych i mocno lewicowego klubu GUE/NGL.
Krasnodębski: Koniec ustępstw
Natomiast w imieniu konserwatystów (m.in. PiS i brytyjscy torysi) polemizował Zdzisław Krasnodębski.
– Na podstawie pojedynczych i wyolbrzymionych faktów buduje pan narrację niepasującą do kraju, w którym żyjemy – tak zwracał się do Lewandowskiego. A Timmermansowi zarzucił brak dobrej woli i zrozumienia, by zakończyć spór o praworządność. – Polska zrobiła wiele, by uwzględnić zastrzeżenia Komisji. Jednak Polacy w swej większości uważają, że czas ustępstw się skończył – przekonywał Krasnodębski.
Timmermans tłumaczył europosłom – podobnie jak wcześniej unijnym ministrom w Radzie UE – że dotychczasowe zmiany w polskich ustawach sądowych, do których odnosił się Krasnodębski (m.in. przywrócenie równego wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn w ustawie o sądach powszechnych), nie odpowiadają na najpoważniejsze obawy związane z niezawisłością sądownictwa i prawomocnością Trybunału Konstytucyjnego. Timmermans przedstawiał swe spotkanie z premierem Mateuszem Morawieckim w Warszawie w najbliższy poniedziałek jako punkt zwrotny.
– Mam nadzieję, że uda nam się znaleźć rozwiązanie. Jeśli jednak się nie uda, Komisja Europejska będzie musiała stanowczo wywiązywać się z roli strażniczki traktatów UE – powiedział Timmermans w przemówieniu kończącym debatę w europarlamencie.
„Za” i „przeciw” skardze
Złożenie skargi do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu przed 3 lipca wymagałaby bezprecedensowego skrócenia procedur przeciw naruszeniowych w Komisji Europejskiej. Część służb prawnych w instytucjach UE jest nadal przekonana, że sprawę SN należy rozwiązywać wyłącznie w zakresie postępowania w ramach art. 7 Traktatu o UE. A Rada UE ds. Ogólnych ponownie zajmie się Polską na posiedzeniu z 26 czerwca. Ambasadorzy krajów UE (większością 15 z 28 krajów UE) zdecydowali w środę wieczorem, że to będzie pierwsza część formalnego wysłuchania Polski w sprawie praworządności (czyli kolejny krok w ramach art. 7), o które Komisja Europejska wnioskowała w zeszłym tygodniu. Tematem obrad ministrów krajów UE z 26 czerwca będą - jak tłumaczy nam dyplomata UE - "najpilniejsze kwestie wskazane przez Komisję", czyli na pewno m.in. Sąd Najwyższy. Jednak to działania sprowadzające się do presji politycznej, która - wbrew apelom krytyków PiS w Polsce i reszcie UE - nie może zatrzymać zmian w Sądzie Najwyższym.
– Problem w tym, że nie wiadomo, czy Trybunał Sprawiedliwości mógłby zatrzymać zmiany w polskim Sądzie Najwyższym. A jeśli Polska nie posłucha? To będzie olbrzymi kryzys – mówi jeden z unijnych dyplomatów.
Jesienią 2017 r. Warszawa dopiero pod groźbą olbrzymich grzywn i z opóźnieniem podporządkowała się doraźnemu zakazowi wycinki w Białowieży w ramach „środka tymczasowego”, potwierdzonego potem wyrokiem Trybunału. A Białowieża to nie była kwestia ustrojowa tak drażliwa dla władz Polski, jak Sąd Najwyższy.
Podczas debaty Timmermansowi zdarzył się lapsus – zamiast „pojadę do Warszawy” powiedział „pojadę do Moskwy”. Szybko przeprosił, ale sprawę wykorzystała Holenderka Sophie in’t Veld przemawiająca w imieniu klubu liberałów. - Czy nie współpracujecie ze Steve'emm Bannonem? To wszystko jedna sitwa z Putinem. Wasza partia tworzy autorytarny reżim w Polsce – zwracała się do europosłów PiS.
Także w środę w europarlamencie przemawiał premier Holandii Marc Rutte. Bronił roli Komisji Europejskiej w „ścisłym i niezależnym monitorowaniu” przestrzeganiu praworządności w krajach UE.
– To część umowy, jaką jest członkostwo w UE – powiedział Rutte. Zapewniał Timmermansa o swym poparciu w sprawie art. 7 i Polski. - Rząd Holandii wspiera jednoznacznie Timmermansa i całą Komisję Europejską. Jestem zadowolony, że - jak wiem - cała Komisja to wspiera – powiedział.
REDAKCJA POLECA