Szukaj w serwisie

×
20 sierpnia 2020

O Białorusi rozmawiać z Putinem, nie z Łukaszenko

Katsiaryna Kryzhanouskaja

Katsiaryna Kryzhanouskaja

Apele, ani sankcje nie pomogą. Kluczem do rozwiązania kryzysu na Białorusi są rozmowy z Putinem. KOMENTARZ

Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko gustuje w ustawkach. Jako fan hokeju co roku organizował turnieje, w których jego drużyna – o dziwo – zawsze wygrywała.

Byłam kiedyś świadkiem takiego meczu. Drużyna prezydenta wysoko prowadziła, ale Łukaszenko przez długi czas nie mógł strzelić bramki. I to pomimo tego, że drużyna przeciwników, złożona z zaproszonych profesjonalnych austriackich hokeistów, zawsze jakby rozstępowała się, kiedy prezydent wchodził w posiadanie krążka, a bramkarz jakby przypadkowo oddalał się od bramki. W końcu – ku uldze wszystkich graczy – prezydent strzelił upragnioną bramkę.

Człowiek, który cieszy się z takiego "zwycięstwa", potrafi tak samo udawać zwycięzcę w wyborach prezydenckich pomimo miażdżącego dla niego wyniku. Łukaszenko doskonale wie, że w tych wyborach osiągnął słaby wynik. Ale żeby nie czuć się odrzuconym przez naród woli zwalać wszystko na intrygi rzekomych agentów Zachodu, pociągających potajemnie za wszystkie sznurki.

"Wynoś się!"

Trudno sobie wyobrazić co musiał czuć Łukaszenka, kiedy w poniedziałek w Mińsku stojąc na podwyższeniu przed tłumem strajkujących robotników, a więc tych, których dawniej uważał za swój żelazny elektorat, usłyszał od nich okrzyki "wynoś się!"

Oglądając to nagranie, które rozeszło się w Internecie lotem błyskawicy, dostałam gęsiej skórki, podobnie jak tysiące innych Białorusinów. "Wynoś się" – krzyczeli moi rodacy, którzy latami odczuwali tylko strach. Bali się powiedzieć, że są niezadowoleni. Bali się zwolnień z pracy, represji i aresztowań. Przez całe dekady Białorusini zasłaniali się ze strachu brakiem zainteresowania polityką. Jednocześnie dzień po dniu obserwowali, jak na tych, którzy odważyli się krytykować władzę, nakładane były grzywny, jak byli bici czy aresztowani.

Pogarda i arogancja

Łukaszenko z pogardą zwracał się na "ty" zarówno do prostych ludzi, jak i do swoich ministrów. Białorusinów określał jako "narodek" i "owieczki". Podobnie wypowiadał się o zagranicznych politykach. O ówczesnym niemiecki ministrze spraw zagranicznych Guido Westerwelle'm mówił, że „nie lubi pedalstwa”. A przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso określił mianem "barana".

Kropla, która przebrała miarkę

Godności człowieka nie można jednak deptać bez końca. Dziwne jest to, że dyktatorzy tego świata nie wyciągają wniosków z losu innych swoich kolegów. Tak, Białorusini uważają się za tolerancyjny, pokojowo nastawiony naród, a swój kraj za wyspę spokoju w środku Europy. Tę narrację chętnie promowała państwowa ideologia Łukaszenki. Bo co może być lepsze dla autorytarnego reżymu od przekonania ludzi, że są w stanie wytrzymać wszystko?

Jednak kłamstwa w czasie tych wyborów i ich wzięty z sufitu wynik, były przysłowiową kroplą, która przebrała miarkę. Białorusini stracili w końcu cierpliwość i pokazali to w twarz prezydentowi.

Łukaszenko nie boi się sankcji

Jak jednak Zachód może wesprzeć aspiracje Białorusinów do demokratycznych przemian? Bądźmy uczciwi – Łukaszenko nie boi się sankcji, które uderzą w niego i jego dwór. Człowiek, który od lat zamyka do więzień swoich wyborczych rywali i wszystkich inaczej myślących, przyzwyczajony jest do sankcji. Jeśli nie może już podróżować do UE, to na narty wybierze się do rosyjskiego Soczi.

Także apele UE na modłę "potępiamy i wzywamy do ..." nie pomogą. Na osobie, która jednym słowem potrafi zniszczyć życie innego człowieka nie zrobi to żadnego wrażenia. Uznać wybory za nieważne? Wcześniej również Europa skarżyła się na sfałszowane wybory na Białorusi. I co z tego wynikło? Wszystko pozostało po staremu, a Łukaszenka rządził dalej.

Jak Europa może pomóc

Unia Europejska nie powinna pozostać bezczynna. Apele jednak nie wystarczą. Trzeba rozmawiać nie z Łukaszenką, lecz z jedynym graczem, który może go wspomóc – z Władimirem Putinem. Trzeba mu uświadomić, że militarna interwencja na Białorusi byłaby dla niego katastrofą – nie tylko polityczną, ale i gospodarczą – ponieważ z pewnością doprowadziłoby to do rozszerzenia unijnych sankcji wobec Kremla.

Rozmowy z Putinem mogą pomóc Białorusinom. Dalej poradzą sobie sami. Demonstranci na ulicach Mińska i innych miast udowodnili, że są w stanie w pokojowy sposób przeciwstawić się reżymowi Łukaszenki - który nie jest tak niezastąpiony jak się to jeszcze do niedawna wydawało.

Lubisz nasze artykuły? Podoba Ci się to co publikujemy? Polub nas na Facebooku >>

 

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję