Wczoraj po raz kolejny obejrzałem film „Wołyń” i wróciły ponure myśli dotyczące tego, do czego zwykle prowadzi nienawiść wpajana ludziom z byle powodu. Dzisiaj wrogiem może być każdy, bo: a) ma ciemniejszą skórę, b) wierzy w innego boga, c) ma inny punkt widzenia na politykę, d) nie zgadza się z łamaniem prawa oraz powszechnie przyjętych zasad, e) jest obcy, czy wreszcie f) nie podoba się temu czy innemu „sortowi ludzi”. To nie jest coś, co nie może spotkać nas tu i teraz; wręcz przeciwnie. Zbrodnie popełnione w 1943r. na polskich mieszkańcach Wołynia to straszny i wstydliwy przykład tego, co zawsze i wszędzie może się zdarzyć. Kiedy polityka i fałszywi „prorocy” zaczynają głosić hasła, w których zakłamują rzeczywistość, fałszują historię, a w imię tych chorych wizji chcą przejąć rząd dusz, powinno się nam zapalić w głowie czerwone światełko! Takich przykładów jest więcej; choćby Rwanda czy najbardziej krwawy współczesny konflikt, w dawnej Jugosławii. W każdym z tych krajów początek konfliktowi dawała narastająca nienawiść między wrogimi grupami społecznymi, a przyczyny sprowadzały się głównie do różnic religijnych, politycznych, społecznych, etc. Miały one jednakże jeden wspólny mianownik; były podsycane przez grono osób tworzących jedną z tych grup, najczęściej wpływowych, mających odpowiednie środki i narzędzia.
Jak daleko sięga moja pamięć, takich sytuacji (poza nielicznymi przypadkami podczas II wojny światowej i zaraz po niej) w Polsce nie było, z czego byliśmy dumni i szczęśliwi, gdyż nic tak nie sprzyja rozwojowi i dobrobytowi państwa, jak wewnętrzna harmonia społeczna. Nawet tzw. „komuna” nie była w stanie skłócić Polaków, a wręcz przeciwnie – jednoczyła ich w walce o demokrację. Sytuację w Polsce zmieniła w sposób radykalny katastrofa lotnicza z 10 kwietnia 2010 roku, w której zginęło 96 ważnych dla państwa osób zajmujących najwyższe stanowiska w administracji, wojsku etc. Takie tragedie się zdarzają na całym świecie; polski naród także był pogrążony w rozpaczy. Jednak mimo wszystko po okresie żałoby życie zawsze wymusza powrót do względnej normalności. O ile takie było i jest podejście większości z nas, to jednak znalazły się osoby chcące na tej tragedii zbić kapitał polityczny. Jednym słowem, od ponad dziewięciu lat katastrofa wspomnianego samolotu oraz jej skutki służą pewnym środowiskom do prowadzenia swego rodzaju krucjaty przeciw przeciwnikom politycznym. Polska i jej społeczeństwo stały się zakładnikami woli grupy wichrzycieli chcących przejąć władzę i na zgliszczach tragedii stworzyć swoją fałszywą genealogię. To się niestety udało, ale kosztem spokoju społecznego; społeczeństwo zostało podzielone murem nienawiści, na bazie której od 2010 roku trwa „polowanie na czarownice” tj., „winnych katastrofie Tu – 154”! A to wszystko nie dlatego, że ktoś w istnienie tych „czarownic” wierzy, tylko dla władzy!
Na początku wspomniałem o konfliktach wewnętrznych, prowadzących wcześniej czy później nawet do rozlewu krwi; to porażająca, ale możliwa perspektywa. W 2015 roku do władzy doszedł obóz prawicowych radykałów, którzy na nieszczęściu 96 ofiar z 2010 roku w sposób nikczemny zbiło polityczny kapitał. Polska od tego czasu zmieniła się nie do poznania. Jeszcze kilka lat temu, nikt nie przypuszczał, że nihilistyczna, bezideowa i konsumpcyjnie nastawiona (w szerokim tego słowa znaczeniu) grupa ludzi (PiS/SP) doprowadzi do ruiny państwo, które do niedawna było europejskim liderem przemian, a których zazdrościły nam inne kraje europejskie. Nienawiść ludzi prących do władzy absolutnej za wszelką cenę i z wyrachowaniem (być może także z powodu głupoty oraz braku wiedzy) niszczących pozycję Polski w świecie, rozlała się jak zaraza i niszczy nie tylko Polskę, ale też zatruła umysły Polaków.
Zniszczone sądy, prokuratura, zniewolone media publiczne, łamanie kręgosłupów tym, którzy nie chcą się podporządkować autorytarnej władzy jednego człowieka – prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego – otoczonego tłumem miernych pochlebców gotowych na jego skinienie do zrobienia każdego niemal świństwa, prześladowania sędziów, a także prokuratorów, wszechogarniające pisowskie bezprawie, wsparte zemstą na ludziach niewinnych, którzy weszli w jakiś wyimaginowany konflikt z władzą to wszystko póki co nie wróży dobrze. Poza tymi wewnętrznymi kwestiami przerażające jest to, że Polska stała się państwem wytykanym palcami; przeciw jej rządowi toczą się sprawy w TSUE, ale jest także krytykowana przez większość instytucji i organizacji międzynarodowych; rządowych (GO’s oraz NGO’s)! Myślę, że tego rodzaju „doświadczeń” nie ma w swoim „dorobku” nawet Rosja i Białoruś, które są typowymi autokracjami. Polscy deputowani do Parlamentu Europejskiego wywodzący się ze „zjednoczonej prawicy” (dla mnie to zło w czystej postaci) są wyalienowani ze społeczności PE, nie mając szans na zajęcie ważniejszych stanowisk. PE boi się tych ludzi i traktuje ich jak tzw. „konia trojańskiego” chcącego UE rozsadzić od środka. I nic dziwnego, bo wydaje się, że tego chcą!
Jak to wszystko może wpłynąć na sytuację społeczno – polityczną Polski i Europy?! No bez wątpienia destrukcyjnie! Polska już przyczyniła się do osłabienia Europy, rozbijając jej jedność, przynajmniej w skali takiej, w jakiej mogła. Te działania służą jedynie Rosji i państwom niechętnym integracji europejskiej. Polska kiedyś będzie wskazywana jako ten kraj, który przyczynił się do rozpadu wspólnoty i być może wybuchu konfliktu. To nie jest dla nas Polaków powód do dumy; te rządy wcześniej czy później przeminą, ale ich fatalna spuścizna pozostanie i będą się z nią musiały borykać następne pokolenia! Czy może dojść w Polsce do takiego napięcia, kiedy to ludzie wyjdą na ulicę i zetrą się w walkach ulicznych? Oby nie, ale to dość realny scenariusz. Sceny ze wspomnianego „Wołynia” przerażają, ale takie są realia; to, co dziś widzimy na filmie, może stać się też częścią naszej rzeczywistości, bo wszystko zaczyna się od słowa! Tak: od zdradzieckich mord, morderców, kanalii, gorszego sortu etc. One także tną jak sztylet! Zresztą, żeby nie być gołosłownym, wystarczy przypomnieć zabójstwo prezydenta Gdańska. Jego też „zabijano na raty”; najpierw były słowa!
Miałem sposobność pracy na misjach międzynarodowych, z których jedną była IFOR i SFOR w Bośni – Hercegowinie. Dawna Jugosławia to w czasach „zimnej wojny” był kraj, w którym płacono markami i dolarami, gdzie było wszystko, to „ziemia obiecana” dla tych, którzy tam przyjeżdżali np. w celach handlowych. Później zostały tylko zgliszcza! Kiedy po kilkumiesięcznym szkoleniu w Danii polecieliśmy do Zagrzebia (Chorwacja), to jeszcze nic nie zapowiadało koszmaru, który ukazał się nam przy przekraczaniu granicy z Bośnią, do której jechaliśmy z lotniska autobusami. Chorwacja jest piękna, ale tuż po przekroczeniu granicy z Bośnią czterdzieści kilometrów całkowitej ciemności; wszędzie sterczące kominy spalonych budynków, wycie psów i gdzieniegdzie lampa naftowa w chacie często otoczonej polem minowym! A przecież jeszcze podczas igrzysk zimowych w 1984 r. w TV oglądaliśmy piękne Sarajewo! Miałem okazję być na tych wzgórzach gdzie kiedyś były skocznie i inne obiekty. To właśnie z tych miejsc serbscy snajperzy przez ponad trzy lata ostrzeliwali największą aleję w Sarajewie, tzw. „aleję snajperów”!
Dla mnie i takich jak ja nie są to jakieś zasłyszane historie; to rzeczywistość. Czy ktoś z nas chce, aby polskie stadiony i boiska (tak, jak te w Bośni) zamieniły się w cmentarze? Kaczyński i wielu jego kolegów nawet nie byli w wojsku; po prostu nie wiedzą, w jakim kierunku prowadzą Polskę. Może warto byłoby pomyśleć na jesieni o tym, czy warto dla idei chorych ludzi ryzykować życiem Polaków i bezpieczeństwem Polski! To igranie z ogniem i trzeba z tego zdawać sobie sprawę; wolność stracić łatwo, tym bardziej że nic nie jest nam dane raz na zawsze. Wojna, jaką by nie była, to tragedia i tylko ten, kto jej skutki widział, może wiedzieć co ona oznacza dla przeciętnego człowieka!
Dariusz Stokwiszewski