Szukaj w serwisie

×
29 czerwca 2023

Najemnicy. Nie tylko Grupa Wagnera, w Rosji jest sporo prywatnych armii

Daniil Sotnikov

Oprócz regularnych oddziałów rosyjskich w Ukrainie walczą najemnicy kilkudziesięciu prywatnych grup. Ich struktury i finansowanie są niejasne.

Fot. manhhai / flickr

Zgodnie z rozkazem Siergieja Szojgu, rosyjskiego ministra obrony, wszystkie „jednostki ochotnicze” walczące w Ukrainie mają czas do 1 lipca, aby podpisać umowę z jego resortem. Oficjalny powód to chęć nadania tym oddziałom „niezbędnego statusu prawnego”.

Nikołaj Pankow, zastępca Szojgu, powiedział, że na terenie Rosji działa ponad 40 ugrupowań tego rodzaju. Polityk unikał jednak sprecyzowania, czym tak naprawdę są „jednostki ochotnicze”. W ten sposób w Rosji określa się również członków prywatnych firm wojskowych, które biorą udział w inwazji na Ukrainę.

Achmat: najemnicy Kadrowa

Pierwszą jednostką tego rodzaju, która podpisała umowę z ministerstwem obrony, był Achmat, czyli prywatna armia czeczeńskiego satrapy Ramzana Kadyrowa. W ślad za nimi do 22 czerwca poszło ponad 20 innych jednostek.

Podpisania umowy odmówił jednak Jewgienij Prigożyn, szef Grupy Wagnera, najbardziej znanej rosyjskiej prywatnej armii. Zamiast tego, w sobotę 24 czerwca rozpoczął rebelię przeciwko dowództwu rosyjskiej armii. Wysłał swoje oddziały na Moskwę, aby jeszcze w ten sam dzień finalnie nakazać swoim żołnierzom powrót do baz.

Wcześniej Prigożyn krytykował tworzenie w Rosji „prywatnych firm wojskowych”. - Mówią, że pewnego dnia dojdzie do walki o władzę i każdy będzie potrzebował własnej prywatnej armii. Ludzie mający pieniądze uważają, że budowanie prywatnej armii to teraz duży temat – powiedział.

Reduta Timczenki pierwsza w Ukrainie

Pierwszym ugrupowaniem, którego zaangażowanie w inwazję na Ukrainę stało się jawne, jest Reduta. Kijów szacuje wielkość tej grupy na 7 tys. żołnierzy. Jak utrzymuje rosyjski portal opozycyjny Meduza, najemnicy Reduty byli jednymi z pierwszych, którzy zaatakowali Ukrainę. Brali m.in. udział w walkach w pobliżu Kijowa i Charkowa.

Rosyjska „Nowaja Gazieta” po raz pierwszy pisała o Reducie w 2019 r. Według tych doniesień, siły utworzono w 2008 r. i rozmieszczono w Syrii. Celem była ochrona obiektów koncernu Stroytransgazu. To firma kontrolowana przez oligarchę Giennadija Timczenkę, przyjaciela prezydenta Rosji Władimira Putina. Igor Girkin, były „minister obrony” samozwańczej „Donieckiej Republiki Ludowej” określał Timczenkę mianem „właściciela Reduty”. Zarówno Meduza, jak i „Nowaja Gazieta” pisały o powiązaniach Reduty z rosyjskim Ministerstwem Obrony.

Pomimo formalnego zakazu tworzenia prywatnych armii w Rosji, zaangażowanie Reduty w wojnę przeciwko Ukrainie zostało nawet uznane przez sąd. W regionie biełgorodzkim wyrok wobec oskarżonego został złagodzony po ustaleniu, że walczył on w Ukrainie w formacjach Reduty.

Potok i Fakeł. Najemnicy Gazpromu

W lutym 2023 r. ukraińskie służby specjalne jako pierwsze informowały o tym, że państwowy koncern gazowy Gazprom rzekomo utworzył własne oddziały najemników. Według dziennika „Financial Times” państwowa firma w sierpniu ub. r. rozpoczęła rekrutację „ochotników”, którzy następnie zaczęli trafiać na front w Ukrainie. W ten sposób powstały oddziały Potok i Fakeł.

„Financial Times” ustalił również, że pracownicy jednego z przedsiębiorstw w centralnej Azji, które podlega Gazpromowi, zostali poinformowani, że mają wysłać na wojnę dwóch „ochotników”. „Powiedziano im, że Gazprom ich uzbroi i zapłaci więcej pieniędzy, niż dostają zwykli żołnierze kontraktowi” – przekazał dziennikowi ochroniarz biorący udział w spotkaniu. Według gazety takie spotkania odbywały się również w oddziale Gazpromu na Syberii. W efekcie sześciu mężczyzn stamtąd wysłano na trzy miesiące do Sołedaru w obwodzie donieckim. Inna grupa trafiła na pół roku do Bachmutu.

Istnieje wiele poszlak wskazujących na związek pomiędzy oddziałami Potok i Fakeł a Gazpromem. W filmie opublikowanym w kwietniu tego roku rosyjski jeniec przedstawia się jako Aleksander Tkaczenko z Orenburga. Rosyjski serwis BBC znalazł jego profil w rosyjskiej sieci społecznościowej VKontakte, gdzie w polu „pracodawca” widnieje oddział Gazpromu w Orenburgu. Znaleziono również nekrolog Rosjanina poległego na wojnie, w którym podano nazwę jednostki Potok.

Dodatkowo w grudniu ub. r. rosyjska telewizja państwowa informowała o „ochotnikach batalionu Fakeł”, którzy stacjonowali na południe od Doniecka. Już w kwietniu Jewgienij Prigożyn mówił, że w wojnę angażują się oddziały Gazpromu. Skrytykował przy tym tworzących te jednostki, oskarżając ich o brak odpowiedniego przeszkolenia, sprzętu i umiejętności dowódczych. W maju w Telegramie pojawił się film skierowany do Putina, na którym widać najemników podających się za członków oddziału Potok.

Brakuje szczegółowych informacji na temat rozmiarów jednostek finansowanych przez Gazprom. „The Wall Street Journal” oszacował ją na „kilka tysięcy”. Dla porównania: dane wywiadów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych wskazują, że w Grupie Wagnera służy w Ukrainie ok. 50 tys. ludzi, z czego ok. 40 tys. to zwerbowani do służby więźniowie. Także były rosyjski urzędnik wysokiej rangi w rozmowie z „Financial Times” ocenił znaczenie najemników Gazpromu jako mało istotne.

Prywatne firmy wojskowe: skąd tyle?

Według Pawła Łuzina eksperta ds. rosyjskiej polityki zagranicznej i obronnej, oddziały takie jak Reduta nie są w pełni prywatnymi grupami wojskowymi, są bowiem powiązane z Ministerstwem Obrony.

Najemnicy byli pierwotnie wykorzystywani przez Rosję w trzech głównych celach: aby równoważyć regularną armię, aby móc omijać biurokrację i ustalone procedury administracyjne oraz żeby chronić kierownictwo polityczne i wojskowe przed odpowiedzialnością – tłumaczy.

Najemnicy i tzw. jednostki ochotnicze umożliwiają obchodzenie ograniczeń, którym podlegają znajdujące się w coraz większej rozsypce regularne siły zbrojne. – Oznacza to, że rosyjskie wojsko przekształca się w armię nieregularną – podkreśla ekspert.

Cel: zapobieganie oficjalnej mobilizacji

Inni eksperci również tłumaczą rosnącą liczbę oddziałów najemnych tym, że Kreml chce zrekompensować słabości legalnej armii. Zgodnie z tym tokiem myślenia, jak najwięcej ludzi powinno trafić na front bez konieczności przeprowadzania kolejnej mobilizacji. – W międzyczasie Rosja stała się państwem zmobilizowanym na wszystkich poziomach. Istnieje pilna potrzeba szkolenia żołnierzy, a Putin chce to zrobić bez sięgania po poborowych lub kolejnej mobilizacji – mówi historyk Mark Galeotti, założyciel londyńskiej firmy konsultingowej Mayak Intelligence.

- Istnieje rozkaz rekrutowania ochotników na różne sposoby, w tym za pośrednictwem bogatych instytucji publicznych i prywatnych, które dysponują wystarczającą sumą pieniędzy, aby zmobilizować ludzi – powiedział gazecie „Financial Times” były wysoki rosyjski urzędnik. Zdaniem tego anonimowego informatora, finansowanie takich struktur jest dla oligarchów i koncernów sposobem na zademonstrowanie swojej lojalności wobec Kremla.

W ten schemat wpisują się ustalenia Olgi Romanowej, która – przebywając na wygnaniu – prowadzi działalność organizacji pozarządowej Ruś Siedząca. Według niej we wrześniu 2022 r. Putin miał podczas niejawnego spotkania zasugerować przedstawicielom biznesu mobilizację i finansowanie „ochotników” gotowych do wyjazdu do Ukrainy. Również rozmówcy Meduzy nazywają takie praktyki tajną mobilizację.

Od rozpoczęcia inwazji na Ukrainę, granice pomiędzy najemnikami, „ochotnikami” a regularną rosyjską armią coraz bardziej się zacierają.

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: