Jowita Kiwnik Pargana
Europejski Komitet Regionów ustanowił w piątek (19.03.21) nową europejską nagrodę im. Pawła Adamowicza. Będzie przyznawana aktywistom miejskim i organizacjom obywatelskim współpracującym z władzami regionalnymi i lokalnymi na rzecz wspierania integracji społecznej, promowania równych szans i przestrzegania praw człowieka i wolności obywatelskich, a walczącym z uprzedzeniami i ksenofobią.
Jak mówią pomysłodawcy, celem nagrody jest kontynuowanie dziedzictwa zamordowanego dwa lata temu prezydenta Gdańska, w tym wspieranie wolności słowa, obrona wartości demokratycznych oraz promowanie solidarności na arenie międzynarodowej.
Za walkę z mową nienawiści
– Paweł Adamowicz wspierał prawa uchodźców i społeczności LGBTQ, często mimo głosów sprzeciwu, a nawet nienawiści. Cieszę się, że ta nagroda została mu poświęcona – powiedziała w piątek w Brukseli komisarz UE ds. wewnętrznych, Ylva Johansson.
– Mamy nadzieję, że ta nagroda da odwagę lokalnym i regionalnym aktywistom, żeby kontynuowali w swoich społecznościach walkę z radykalizacją, mową nienawiści i dyskryminacją – mówił Apostolos Tzitzikostas, przewodniczący Europejskiego Komitetu Regionów (KR).
W inicjatywę zaangażowało się m.in. miasto Gdańsk oraz Międzynarodowa Sieć Miast Schronienia (ang. International Cities of Refuge Network; ICORN), czyli organizacja oferująca schronienie pisarzom i obrońcom praw człowieka prześladowanym w swoich krajach.
– Nasza praca opiera się na przekonaniu, że miasta mogą być ważnym podmiotem w walce o prawa człowieka i wolność słowa. W ostatnich latach zbudowaliśmy sieć oferującą bezpieczną przystań dla prześladowanych pisarzy i artystów z całego świata. To prezydent Paweł Adamowicz zaprosił ICORN do Gdańska, więc udział w promowaniu wartości, o które walczył, jest dla nas ważny. Nie możemy się już doczekać pierwszej edycji nagrody – podkreślił Helge Lunde, przewodniczący ICORN.
– „Gdańsk jest szczodry, Gdańsk dzieli się dobrem”. Takie były ostatnie słowa Pawła Adamowicza. Chcemy kontynuować jego pracę, m.in. oferując imigrantom wsparcie i równe szanse – deklarowała Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska.
Nagroda promująca walkę z nietolerancją
Jak zauważa komisarz UE ds. wewnętrznych, praca lokalnych aktywistów, zwłaszcza tych, którzy pracują z uchodźcami, m.in. na rzecz ich integracji w lokalnej społeczności, często jest niedostatecznie dostrzegana, tymczasem zasługuje na szczególne wyróżnienie.
– Europejskie wsie, miasta, regiony, ulice, szkoły i dzielnice to miejsca, gdzie zachodzą realne zmiany. Tu bije serce naszych społeczności. Działania na poziomie lokalnym nie powinny jednak oznaczać działań w odosobnieniu, dlatego to ważne, żeby docenić lokalnych liderów – podkreślała Ylva Johansson.
Magdalena Adamowicz, wdowa po Pawle Adamowiczu, dodaje, że walka o równość każdego człowieka dzisiaj stała się synonimem walki o całą Unię Europejską.
– Do walki o równość i wolność potrzeba odwagi, bo to są wartości, w które chętnie uderzają przeciwnicy demokracji. Oni wiedzą, że odcięcie nas od europejskich wartości to jak odcięcie drzewa od jego korzeni. Mój mąż zdawał sobie z tego sprawę, dlatego bronił wartości humanitarnych i demokracji z takim zacięciem. Nagroda im. Pawła Adamowicza ma nam przypominać, że pokój i dobrobyt zależą od współpracy, a żeby osiągnąć dobrą współpracę potrzeba obustronnego zaufania i szacunku. Te są jednak możliwe tylko wtedy, gdy każdy traktowany jest na równi i z godnością – powiedziała w piątek Magdalena Adamowicz.
Eksperci oceniają, że nagroda promująca walkę z nietolerancją ma także wymiar symboliczny, zwłaszcza w sytuacji, gdy ponad setka gmin w Polsce przyjęła uchwały „przeciwko ideologii LGBT”. W odpowiedzi Parlament Europejski przyjął w marcu rezolucję uznającą całą Unię Europejską „strefą wolności osób LGBTIQ”.
Druga rocznica śmierci
13 stycznia minęły dwa lata od śmierci Pawła Adamowicza. Prezydent Gdańska został zaatakowany i wielokrotnie dźgnięty nożem, gdy przemawiał na scenie podczas 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zmarł następnego dnia w szpitalu. Sprawca zbrodni, Stefan. W. do dziś przebywa w areszcie. Prokuratura wciąż nie skierowała przeciwko niemu do sądu aktu oskarżenia, tłumacząc, że musi najpierw ustalić, czy mężczyzna był poczytalny. Jeśli biegli uznają, że nie, Stefan W. zamiast na salę sądową trafi do zamkniętego zakładu psychiatrycznego.
REDAKCJA POLECA