Magdalena Dobrzańska-Frasyniuk
Wszystkim, którzy walczą, w różny sposób, pod Sejmem, ze światełkiem, na murach, należy się wielki szacunek. Ale sprawdzian chyba dopiero przed nami.
Władek opowiadał mi historię chłopca, który siedział z nim w więzieniu w Barczewie.
Chłopak miał dwadzieścia lat, w wojsku pod Białymstokiem, wyszli z kumplami na weekend na przepustkę, pojechali do miasta i akurat natrafili na nowiutko wymalowaną na biało komendę milicji. Chłopak wziął czerwoną farbę i na tej zajebiście bialutkiej komendzie wymalował "SOLIDARNOŚĆ".
Rano milicjanci zobaczyli dzieło, zaczęli szukać po przyjezdnych, a że "chłopaki" trochę po akcji zapili, bo było zimno, rączek nie domyli, milicja wpadła, na rączkach ślady farby i po sprawie. Chłopak dostał 3 lata.
Władek mówi, że siedział dumnie, choć wpierdziel dostał nie raz.
Dziś w Polsce kończy się karnawał, który trwa od zeszłego lipca, tak jak stan wojenny przerwał karnawał "Solidarności".
Wszystkim, którzy walczą, w różny sposób, pod Sejmem, ze światełkiem, na murach, należy się wielki szacunek. Ale sprawdzian chyba dopiero przed nami. I piszę to ze smutkiem i pewną obawą, czy będzie mnie osobiście stać, tak jak tego chłopca od farby w latach 80-tych, na napisanie na murze "Czas na sąd" gdy wszystkie sądy będą już ziobrowskie.
Magdalena Dobrzańska-Frasynniuk