Tomasz Bielecki
Bruksela liczy na skuteczność nacisków USA w kwestii polskiej ustawy o wpływach Rosji. Komisji Europejskiej nie przekonują tłumaczenia Warszawy o sądowej drodze odwoławczej od zakazów pełnienia funkcji publicznych.
A przed głosowaniem ustawy „Dorwać Tuska” pojawił się osobiście sam @donaldtusk . Możecie sobie wyobrazić reakcje posłów PiS 😉 pic.twitter.com/2TpMTwGAbf
— Arkadiusz Myrcha 😷 (@ArkadiuszMyrcha) May 26, 2023
Unijni ministrowie w Radzie UE ds. Ogólnych przeprowadzili we wtorek [30.5.2023] około dwugodzinne wysłuchania Polski i Węgier w ramach procedury z artykułu siódmego, którą w przypadku Polski już w grudniu 2017 roku wszczęła Komisja Europejska. Rząd Mateusza Morawieckiego skierował na dzisiejszą debatę tylko polskiego ambasadora przy UE Andrzeja Sadosia zamiast Szymona Vel Sęka, ministra ds. UE, który zwykle reprezentuje Polskę w tym gronie. – U sporej części ministrów można było wyczuć niezadowolenie z powodu takiego celowego zaniżania rangi delegacji – tłumaczy jeden z naszych rozmówców w Brukseli.
Sadoś „znacznie bardziej stanowczo albo nawet agresywnie” (w porównaniu z węgierską minister Judit Vargą) domagał się od Komisji i Rady UE szybkich kroków ku zamknięciu całej procedury z artykułu siódmego. – Natomiast Węgrzy stali się podczas praworządnościowych debat w Radzie UE bardziej konstruktywni, odkąd zamrożono im fundusze z polityki spójności – tłumaczy nasz rozmówca w Brukseli.
Sadoś domagał się, by dzisiejsze wysłuchanie trzymało się tematyki artykułu siódmego wyznaczonej przez Komisję w 2017 roku, a zatem, aby nie wchodziło w sprawy nowej ustawy o badaniu wpływów rosyjskich nazywanej przez opozycję „lex Tusk”. Istotnie, podczas dzisiejszej dyskusji ministrowie z innych krajów Unii nie stawiali pytań o tę ustawę. A tylko przedstawiciele Komisji – Didier Reynders tuż przed obradami oraz potem za zamkniętymi drzwiami Vera Jourova zreferowali poważne obawy co do „lex Tusk”.
Zaniepokojenie w Radzie UE
Sadoś zarówno podczas wysłuchania, jak i w rozmowie z polskim mediami zarzucał Reyndersowi nieuzasadnioną krytykę wobec „lex Tusk”, powołując się na drogę odwoławczą do sądu administracyjnego od ewentualnych decyzji o „zakazie pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat”. – Jesteśmy przekonani, że nie ma efektywnej zaskarżalności. Sąd administracyjny nie ocenia meritum – wyjaśnia jeden z naszych rozmówców w Komisji. W podobnym tonie Jourova, wiceprzewodnicząca Komisji, miała wypowiedzieć się na zakończenie wysłuchania o Polsce.
– Jesteśmy naprawdę bardzo zaniepokojeni doniesieniami na temat tej nowej zasady ustanawiającej specjalną komisję. Istnieją obawy, że ustawa ta może zostać wykorzystana do wpłynięcia na możliwość wyboru osób na stanowiska publiczne bez uczciwego procesu – powiedziała Jourova po posiedzeniu Rady UE.
Komisja Europejska zapowiada przeanalizowanie „lex Tusk” i uprzedza, że nie zawaha się przed podjęciem stosownych działań.
Nadzieja w nacisku politycznym USA
Jak wynika z naszych rozmów w Brukseli, obecnie instytucje UE – podobnie jak w przeszłości było w przypadku „lex TVN” – pokładają główną nadzieję w nacisku politycznym USA na władze Polski. Unijne procedury, którymi dysponuje Komisja, są bowiem czasochłonne i bez szans na rozstrzygnięcia jeszcze podczas polskiej kampanii wyborczej, pod którą – ten pogląd podzielają nasi rozmówcy w euroinstytucjach – skrojone jest nowe prawo.
Ponadto doraźne narzędzia Brukseli w obronie praworządności są ograniczone, bo KPO i tak jest już zamrożony, nad wypłatami nowych funduszy spójności (pierwsze wnioski mogą nadejść w drugiej połowie tego roku) znak zapytania i tak wisi od kilku miesięcy, a postępowanie przeciwnaruszeniowe (gdy Bruksela znajdzie zaczepienie w prawie UE) to procedura wielomiesięczna. – Oczywiście, bardzo pilnie śledzimy sytuację [związaną z nowym prawem] – zapewniała dziś minister Jessika Roswaal, która prowadziła obrady w imieniu szwedzkiej prezydencji w Radzie UE.
Obawy co do praworządności
Podczas wysłuchania Polski pytania zadawali ministrowie z dziesięciu krajów Unii: z Niemiec, Francji, Austrii, Beneluksu, Portugalii, Danii, Irlandii i Finlandii. Jak zwykle milczały kraje Europy Środkowo-Wschodniej tkwiące w „koalicji ciszy” wygodnej dla władz Polski. W przypadku Węgier do grona przepytujących dołączyła Estonia i Słowenia. Węgierska minister Varga miała przekonywać, że Węgry pozostają w Unii „istotną wyspą wolności słowa”.
– W kwestii Polski są pewne istotne pozytywne zmiany, ale nadal istnieją poważne obawy co do praworządności. W styczniu polski parlament przyjął nową ustawę z kilkoma nowymi aspektami ochrony sądownictwa. Jednak ta nowa ustawa nadal oczekuje na rozpatrzenie przez Trybunał Konstytucyjny. W związku z tym Komisja przeprowadzi szczegółową ocenę sytuacji w momencie złożenia przez Polskę pierwszego wniosku o płatność z KPO, po wydaniu orzeczenia przez Trybunał Konstytucyjny – powiedziała Jourova. Podkreślała, że nadal istnieją obawy m.in. „dotyczące Krajowej Rady Sądownictwa, której brak niezależności został potwierdzony przez TSUE” oraz Trybunału Konstytucyjnego, bo „Polska nie podjęła żadnych kroków, aby rozwiać obawy Komisji Europejskiej”.
Europejska Partia Ludowa (m.in. PO i PSL) w Paramencie Europejskim już zawnioskowała o europoselską debatę o „lex Tusk” w tym tygodniu.
REDAKCJA POLECA