Ks. Stanisław Walczak
Walka o polityczną wolność stała się walką o wiodąca rolę katolickich biskupów i księży oraz zakonnic i zakonników – zarówno na zachodnich brzegach Europy, jak i na wschodnich.
Jak bardzo kościelny dygnitarz, Tadeusz Rydzyk, zawikłany jest w powiązania partyjne raz jeszcze pokazały klipy filmowe z ostatnich dni. Oto nasz duchowy niszczyciel Kościoła i państwa pokazywany jest w biznesowych i koleżeńskich relacjach z prezesem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, p. dr Kazimierzem Kujdą. Wraz z innym redemptorystą świadczą sobie nawzajem grzeczności, podpisując coś tam... Ciarki człowieka przechodzą na myśl o tak serdecznych stosunkach zakonników z kimś, kto dzisiaj musi odejść w niesławie dawnego Tajnego Współpracownika komunistycznych służb.
No cóż, dla „spraw Kościoła”, kiedy nadejdzie konieczność, wolno nawet „diabła pocałować w miejsce pod ogonem”. „Całowanie diabła w tyłek” zdaje się być zjawiskiem powszechnym. Wczoraj oglądałem bez większych emocji program „Czarno na białym” poświęcony upadkowi Kościoła Katolickiego w Irlandii. A tam też, w imię obrony instytucji, przez całe lata „diabeł” doznawał owych dwuznacznych przyjemności. Program miał na celu ostrzeżenie Kościoła w Polsce przed podobnym losem, jaki spotyka dzisiaj Irlandię.
Dziwię się naiwności autora programu. Jak można ostrzegać Kościół Katolicki w Polsce, który jest Kościołem idealnym, bez zmazy, ostatnią ostają jednego, świętego, narodowego i apostolskiego Kościoła? Wszak Kościół w Polsce dał światu jedynego w historii idealnego papieża, papieża słowiańskiego, o którym natchniony, narodowy prorok pisał: „Wszelką z ran świata wyrzuci zgniłość, / Robactwo – gad, / Zdrowie przyniesie – rozpali miłość / I zbawi świat. Wnętrza kościołów on powymiata, Oczyści sień, / Boga pokaże w twórczości świata, / Jasno jak dzień.” Każda zatem próba porównywania Kościoła w Polsce z kimkolwiek jest zwykłam bluźnierstwem.
Bóg obdarzył mnie błogosławieństwem długoletniej współpracy z irlandzkimi kapłanami i zakonnicami. Obojętnie, czy byli to Jezuici, czy Misjonarze św. Patryka, czy też Siostry Miłosierdzia, z których szeregów wywodziła się św. Matka Teresa z Kalkuty. Po latach współpracy i codzienności żartowałem, że Europa ze wschodu i zachodu otoczona jest narodami katolickimi. Silne, narodowe Kościoły lokalne i niezwykłe przywiązania do procentów – do whiskey i do czystej wyborowej, do „żywca” i do „guinessa” oraz do innych, tradycyjnych wartości katolickich. To u nich uczyłem się nowego rozumienia słów Pawłowych: „Duch ochoczy ale ciało mdłe”. Irlandczycy, koledzy tłumaczyli to słowami: „whiskey mocne ale steak do niczego”.
Irlandia, dawniej kraj świętych i uczonych teologów, popadł jak Polska, w niewolę. Kościół katolicki stał się narodowym zaczynem wyzwolenia. Katolicyzm w obu krajach stał się ideologią narodową. Tutaj mocarstwa, które wykreśliły Polskę z mapy świata, tam anglikański tyran, który odebrał wolność Irlandczykom. No i ten patriotyczny Kościół Katolicki.
Walka o polityczną wolność stała się więc walką o wiodąca rolę katolickich biskupów i księży oraz zakonnic i zakonników – zarówno na zachodnich brzegach Europy, jak i na wschodnich. W obydwu krajach doszło do znamienitego zjawiska – do obrony systemu kościelnego, klerykalnego za każda cenę. Nawet jeśli trzeba pocałować diabła w d...ę.
No i stało się. Cały ten system, mimo wielu wspaniałych świadectw duchownych i świeckich na przestrzeni wieków, runął.... Najpierw w Irlandii.... Chmurami zatajeń i kłamstw chciano zasłonić fakt, że także pośród grupy duchownych i osób konsekrowanych szerzy się zło i przestępstwo.
Obrona „dobrego imienia” i autorytetu doprowadziła do kryzysu instytucji. I tak już było zawsze i zawsze będzie. Na nic zdają się profetyczne ostrzeżenia. Nadużycie władzy, nadużycie autorytetu jest chorobą systemu, który woli ukrywać zło zamiast zwalczać go dobrem. Cała więc nadzieja w potężnym ruchu świeckich, którzy z godnymi powołania duchownymi odnowią oblicze pielgrzymującego Ludu Bożego. Pierwszym krokiem musi być odcięcie się od mocy tego świata, w których brudne ręce powierzono sprawy Kościoła. A jest to krok może najboleśniejszy.
Ks. Stanisław Walczak