Ks. Stanisław Walczak
Nigdy nie spodziewałem się, że dożyję dnia, w którym ludzie cofają się w rozwoju. Ewolucja wsteczna, czy jakaś dewolucja człowieka – tak bym to nazwał.
Słucham przeróżnych komentarzy na temat ostatnich wydarzeń w stosunkach izraelsko-polskich oraz w relacjach polsko-żydowskich. Pod koniec dnia muszę przyznać, że upadają wszelkie moje ideały i przekonania. Doznaję wrażenia, że zmarnowałem życie, że niczego nie zmieniłem ani świadectwem, ani słowem.
Nigdy nie spodziewałem się, że dożyję dnia, w którym ludzie cofają się w rozwoju. Ewolucja wsteczna, czy jakaś dewolucja człowieka – tak bym to nazwał.
Z drugiej strony ciągle mam w świadomości Kraków, który wczoraj odwiedziłem. Pojechałem tam autobusem tanich linii przewozowych. Bilet w obydwie strony kosztował mnie jedyne 26 złotych. W mieście nie używałem żadnych środków transportu. W myśl starej zasady: wejdź do taksówki i nie spotkasz nikogo.
Oprócz opisanego wczoraj celu mej podróży miałem szczęście doświadczyć także coś niezwykłego. Stałem się tam częścią „świata w pigułce”. Znalazłem się pośród tysięcy ludzi. Ludzi z całego świata. Poczułem się jak ryba w wodzie: wsłuchiwałem się w dźwięki przeróżnych języków, patrzyłem w oczy ludzi o różnych odcieniach skóry. Wszyscy radośni, nikt nikomu nie wchodził w drogę...
Jedynym postojem w marszu była wizyta w kawiarni. Potrzebowałem kawy. Obok mojego stolika zasiadły kobiety w średnim wieku, po chwili dołączyły do nich ich młodsze córki. Wymiana uśmiechów, kilku zdań – takie sobie spotkanie z nieznajomymi z innej części świata. Żadne języków kompleksy, żadna podejrzliwość..
Te tysiące ludzi, które mijałem, nigdy nie wpadłyby na pomysł, by się kłócić, sprzeczać, wywyższać jeden nad drugim. Ni stąd, ni zowąd znalazłem się w środku normalnego świata. To był mój świat, niezakłócony ludzką głupotą...
Wracałem znowu autobusem i tak sobie myślałem, że moje dawne doświadczenia były prawdziwe: świat jest pełen normalnych ludzi. I tak trwałem w tym przekonaniu, aż, po wejściu do mieszkania, uruchomiłem odbiornik telewizyjny i usłyszałem o rozgrzewającym się konflikcie izraelsko-polskim. I tak straciłem ostanie ziarenka nadziei na normalność. Nie jest bowiem rzeczą normalną, by dwa narody skłócać w tak nienormalny sposób... Żydzi i Polacy mają co najmniej sześćset lat wspólnej historii. Rozumiem, że polscy rządzący politycy chcą przekonać podwładny im lud, że panują nad całym światem. Ich kryształowa czystość i połysk szlachetnego srebra nie ścierpi niczego, co obcy mogliby zakłócić. Problem jest jednak w tym, że Żydzi dla Polaków to żadni obcy.
Tragedią jest szukanie na siłę wrogów. Tragedią jest brak trzeźwego spojrzenia na własną historię. Ale największą tragedią jest, że za tym wszystkim stoją także zdeklarowani katolicy.
Ks. Stanisław Walczak