Tomasz Bielecki
Władze Polski nie chcą zmienić praw zgodnie z KPO, więc nie możemy i nie wypłacimy żadnych pieniędzy – tłumaczy Ursula von der Leyen. A w Brukseli trwają niełatwe rokowania o LGBT+ w polityce spójności.
Von der Leyen o polskim KPO w Princeton:
— Tomasz Bielecki (@TomaszBielecki) September 23, 2022
KPO to umowa. Polski rząd nie chce zmienić prawa w sposób, jaki zapisaliśmy w naszej umowie w kwestii przywrócenia niezależności sądownictwa. I dlatego nie możemy i nie wypłacimy żadnych pieniędzy. pic.twitter.com/vDHC6y7LSs
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która przebywa w Stanach Zjednoczonych z powodu Zgromadzenia Ogólnego ONZ, w czwartek (22.9.2022) wieczorem odpowiadała na pytania studentów i wykładowców Uniwersytetu Princeton. Pojawił się tam temat praworządności i polskiego Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Von der Leyen tłumaczyła, że KPO to rodzaj umowy między Komisją Europejską i rządem Polski (podpisanej w czerwcu), który zawiera także warunki praworządnościowe.
– Dzieje się to, czego się obawiałam. Polski rząd nie chce zmienić praw w sposób, jaki zapisaliśmy w naszej umowie w kwestii przywrócenia niezależności sądownictwa. I dlatego nie możemy i nie wypłacimy żadnych pieniędzy – zadeklarowała von der Leyen.
Szefowa Komisji Europejskiej przyznaje, że wstrzymanie pieniędzy z KPO tworzy politycznie trudną sytuację, bo rząd Polski szerzy narrację, że „eurokraci z Brukseli nie chcą dać pieniędzy, które nam się należą, bo tak bardzo pomagamy uchodźcom z Ukrainy”.
– To mieszanie dwóch rzeczy, które nie mają ze sobą nic wspólnego. To niesamowite, jak Polacy otworzyli swe serca i swe domy dla uchodźców. Fantastyczna gościnność Polaków! Ale to coś odrębnego od ustaleń, jakie zawarliśmy z rządem, że będziemy wypłacać pieniądze tylko wtedy, gdy przeprowadzi reformy, na które się umówiliśmy – tłumaczyła von der Leyen.
Polski KPO to 22,5 mld euro dotacji oraz 12,1 mld euro tanich pożyczek, a o pozostałe przysługujące Polsce 22 mld pożyczek rząd może zwrócić się do Brukseli najpóźniej w 2023 roku. Kiedy Bruksela zatwierdzała polski KPO, szacowano, że Polska – po spełnieniu kamieni milowych i innych warunków – może dostać około 2,8 mld euro dotacji już w trzecim kwartale tego roku, a 3 mld euro i 2 mld euro odpowiednio w pierwszym i trzecim kwartale 2023 roku. Jednak wszelkie wypłaty z KPO blokuje kwestia praworządnościowych „kamieni milowych”.
Von der Leyen już na początku lipca publicznie wskazała, że sądowa „ustawa Dudy”, jak w Brukseli nazywa się reformę przedłożoną przez prezydenta Polski, nie rozwiązuje problemu z unijnym testem niezależności sędziego, który jest wymogiem polskiego KPO. W rzeczywistości prezydencki projekt tuż przed głosowaniami w parlamencie zawierał rozwiązania, które były do przełknięcia dla Komisji Europejskiej. Jednak zostały usunięte w ramach kompromisu prezydenta, przedstawicieli PiS oraz – twardo grającego na rozwodnienie tej ustawy – ośrodka ministra Zbigniewa Ziobry.
Polska nie rezygnuje z KPO
Komisja Europejska w tym tygodniu podpisała z rządem Mateusza Morawieckiego umowę finansową KPO, która księgowo-administracyjnym dopełnieniem czerwcowej decyzji Rady UE (rządy krajów UE) o zatwierdzeniu polskiego Krajowego Planu Odbudowy. Ponadto nadal trwają prace urzędników z Komisji Europejskiej oraz Polski na kilkusetstronicowymi „ustaleniami operacyjnymi”, które m.in. określą techniczny sposób weryfikacji osiągnięcia celów zapisanych w KPO.
Dla Brukseli to wszystko jest jasnym potwierdzeniem, że Warszawa nie „wycofuje się z Funduszu Odbudowy”, choć tego publicznie domagają się niektórzy prominentni politycy PiS. Jednak ani umowa finansowa, ani ustalenia operacyjne z Polską nie stanowią żadnego postępu w kwestii osiągnięcia praworządnościowych warunków z KPO.
Natomiast czerwcowe zatwierdzenie KPO przez Radę UE (uzupełnione przez umowę finansową) pozwala Polsce na zaciąganie prawnych zobowiązań finansowych („programowanie”) w ramach KPO. W rezultacie Warszawa jest w sytuacji lepszej od Węgier bez zatwierdzonego KPO, bo aż 70 proc. pieniędzy musi być zaprogramowane do końca tego roku pod groźbą przepadnięcia. Obecnie Polsce to nie grozi, choć płatności za wdrożenie zaprogramowanych reform i inwestycji będą dokonywane dopiero po zweryfikowaniu tego wdrożenia przez Brukselę – najpóźniej do 2026 r.
Co z polityką spójności?
Polski rząd prowadzi z Brukselą rozmowy o zatwierdzeniu programów z polityki spójności. KPO to bowiem element łącznej puli około 130 mld euro subsydiów dla Polski w unijnej siedmiolatce budżetowej (2021-2027). Rząd pod koniec czerwca – z opóźnieniem, ale mieszczącym się w standardowych ramach – uzgodnił z Brukselą „umowę partnerstwa” niezbędną do wydatkowania największej części subsydiów, czyli 76,5 mld euro z funduszu polityki spójności, ale teraz rokowania zeszły na poziom konkretnych programów dla Polski.
Reguły obecnego budżetu siedmioletniego UE po raz pierwszy tak jednoznaczne nakazują, by wszelkie wydatkowanie ze wspólnej kasy Unii było zgodnie z Kartą Praw Podstawowych UE. Dlatego Komisja Europejska chce, by w polskich programach z polityki spójności znalazła się jakaś forma gwarancji, że unijne fundusze m.in. nie będą w przyszłości narażone na finansowanie inwestycji w „strefach wolnych od ideologii LGBT+”.
REDAKCJA POLECA