Kazimierz Marcinkiewicz
Pomysłów na działania przywracające opozycji pozycję lidera debaty publicznej jest wiele. Może po tej klęsce przyjdzie opamiętanie wśród liderów opozycji i otworzą swoje stęchłe gabinety wpuszczając świeżą krew, świeże powietrze i profesjonalistów w rożnych dziedzinach.
Jak żadne inne, te wybory wygrał JK. Wcześniej chował się za innych, unikał odpowiedzialności. Tym razem po klęsce wizerunkowej w postaci afery „Srebrnej” wziął ciężar rozgrywki na swoje barki i wygrał. Kupił głosy socjalnym rozdawnictwem i przestraszył roczniki 60+ i 50+ rewolucją obyczajową i atakami na kościół. Dlatego taka mobilizacja tej części Polski.
PiS nie żałuje pieniędzy na PR i badania, dlatego wiedział, że z dołka po aferach KNF, KNF bis, ceny energii, „Srebrna” musi przekupić Polaków bez względu na koszty. Prawie codzienne badania wykazały, że „piątką Kaczyńskiego” znów wrócił do rozdawania kart i zarządzania tematami spychając opozycję do roli komentatorów.
Także bardzo umiejętnie przygotował grunt pod film Sekielskich. Dla większości z nas był to szok. Dla elektoratu PiS, był to idealny mobilizator do obrony „Boga, honoru i Ojczyzny”, nie ważne, że z pedofilami. Nie skojarzyliśmy, że dla ogromnej części polskiego starszego społeczeństwa, zabierając im wiarę w kościół zjednoczony z narodem, zabieramy im sens życia, które w tej wierze przeżyli.
Co ciekawe opozycję wobec PiS stanowili od wielu miesięcy nie politycy opozycji, zajęci swoimi układankami, ale Roman Giertych z Jackiem Dubois, bracia Sekielscy oraz przede wszystkim Gazeta Wyborcza. To oni próbowali przejąć narrację sporu politycznego, wskazać głębokie skazy na „kryształowym” obrazie rządzących /że polityka dla mnie to w krysztale pomyje - jak śpiewał poeta/.
Opozycje mamy słabą jak cholera. Nigdy wcześniej nie było tyle afer, tyle przekrętów, tyle szkodnictwa. Chaos w szkołach, kolejki do lekarzy i coraz więcej głupich śmierci, drożejąca energia i paliwo, polityka utrudniająca polską przedsiębiorczość, szkodliwe głupoty w rolnictwie, ale nikt tego nie kojarzy z polityką PiS, bo opozycja debatowała, debatuje i dalej będzie debatować nad tym czy razem, czy osobno. Niestety spójrzmy na sytuację obiektywnie, opozycja nie stanowi alternatywy dla PiS. Oprócz zmian kulturowych i przywrócenia demokracji, jak widać mało ważnych dla połowy z nas, Polaków, nie proponuje nic, nie przyciąga i nie pociąga niestety.
Tyle, że na rzeczywistość nie ma sensu się obrażać. Wbrew pozorom jest nie PiSowski elektorat 20+, 30+ i 40+, który nie wziął udziału w tych wyborach i można o niego zawalczyć. Z łatwością też można stworzyć, bez względu na podziały koalicję całej demokratycznej opozycji na wybory do Senatu i je wygrać w więcej niż 50 okręgach. Można też wystawić wspólnego kandydata /wiemy o kogo chodzi/ w wyborach prezydenckich, bo śmiem twierdzić, że PiS przy frekwencji powyżej 50% zatrzymuje się na poparciu 40%.
Pomysłów na działania przywracające opozycji pozycję lidera debaty publicznej jest wiele. Może po tej klęsce przyjdzie opamiętanie wśród liderów opozycji i otworzą swoje stęchłe gabinety wpuszczając świeżą krew, świeże powietrze i profesjonalistów w rożnych dziedzinach. Swoją drogą, to ciekawe kto był głównym PRowcem tej kampanii i czy przestanie nim być na kolejną, na kampanię o Polskę.
Polska potrzebuje wspólnoty, wspólnych, jednoczących Polaków celów, otwartej debaty w każdej sprawie, obywatelskich inicjatyw, by polityka znów kiedyś przypominała roztropną troskę o dobro wspólne. Wszyscy jesteśmy Polkami i Polakami - poważnie, wszyscy tu żyjący. Bardzo rożnych poglądów, wykształcenia, wieku, potrzeb i oczekiwań, ale żyjemy pod jednym dachem i dla większości z nas to się nie zmieni.
Tak na marginesie, ci z Chicago też Polacy, ale żyją pod innym dachem, a nam chcą urządzać życie.
Kazimierz Marcinkiewicz