Szanowni Państwo,
Ponieważ odzew jaki wywołała moja decyzja odwołania spotkania z p. Cezarym Pazurą przerósł moje najśmielsze oczekiwania – w sensie pozytywnym, ale także, niestety - negatywnym, zmuszony jestem raz jeszcze zabrać głos.
Przede wszystkim chciałbym z całą stanowczością stwierdzić, że p. Pazura nie miał nic, ale to kompletnie NIC wspólnego z próbą wpłynięcia na przebieg spotkania z nim w Kawiarni Literackiej.
Nie znam p. Pazury osobiście i ani przed ani po podjęciu decyzji o odwołaniu spotkania nie miałem z nim kontaktu. Wszystkie próby ustawienia go w roli cenzora, wszystkie złośliwe, obrażające go komentarze są zwyczajnym, ordynarnym hejtem. Zjawisko to, powszechne w polskim Internecie napawa mnie obrzydzeniem. Przykro mi że go to spotyka. I w imieniu własnym oraz tych wszystkich którzy czują podobnie, chciałbym go przeprosić.
Cała sprawa jest banalnie prosta i każdy kto umie czytać, potrafi zrozumieć ciąg wydarzeń.
Winę za całe zamieszanie ponosi swoista nadgorliwość pracownicy wydawnictwa Helion, która – jak się teraz dowiaduje, źle zinterpretowała polecenie swojego szefa i „poszła na całość”. Jednego prowadzącego odwołała, inną osobę powołała, nie zastanawiając się najwidoczniej nad konsekwencjami.
Nie ma niestety w tej historii wygranych. Kawiarnia Literacka straciła ciekawe wydarzenie. Ja sam mnóstwo nerwów. Pan Łukasz Gazur z Dziennika Polskiego ma pełne prawo czuć się urażony. Podobnie jak p. Łopatowska, która właściwie nic o całej sprawie nie wiedziała. Wydawnictwo Helion, które oskarżane jest o cenzurę. No i wreszcie sam p. Pazura, bezlitośnie hejtowany przez frustratów.
Niedostateczna wymiana informacji pomiędzy organizatorami spotkania doprowadziła do kosmicznej awantury, zupełnie niepotrzebnej i szkodliwej. Ale jest też wniosek bardzo pozytywny: nie jest jeszcze tak źle z naszą wrażliwością na podstawowe prawa obywatelskie. Jeśli tak wiele osób reaguje na wiadomość o naruszeniu podstawowej wartości, jaką jest wolność słowa – nie wszystko jest stracone
Janusz Marchwiński