Szukaj w serwisie

×
11 października 2019

Marcin Zegadło: Kaczyński w Sosnowcu ujawnił co nas czeka

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

Bycie przeciwnikiem Prawa i Sprawiedliwości oznacza bycie jego „wrogiem”, a ponieważ Prawo i Sprawiedliwość w osobie prezesa Kaczyńskiego wie, co dla Polski najlepsze, bycie przeciwnikiem Prawa i Sprawiedliwości oznacza jednocześnie bycie „wrogiem” Polski

 

Literacki Nobel dla Olgi Tokarczuk to jest wspaniała wiadomość i od kilku godzin cieszę się jak dziecko. Niestety nie sposób zapomnieć, że nie żyjemy na planie serialu „M jak Miłość”, a losy bohaterów nie plączą się bezpiecznie w słonecznych wnętrzach pełnych sprzętów z IKEA. Tutaj jest Polska. Tutaj wstaje się z kolan.

Zatem, Jarosław Kaczyński w Sosnowcu oświadcza, że:

„nowa polska elita władzy i coraz większa część elity kulturalnej i innych elit już nie pracuje dla naszych wrogów”

oraz że:

„To jest droga zupełnie inna niż ta, która była drogą, można powiedzieć, wymuszoną przez te różnego rodzaju pseudoelity, które w Polsce zdołały narzucić swoje panowanie po roku 1989 (...) Zwycięstwo w tych wyborach oznacza, że czas tych elit się ostatecznie skończy”

Co mówi nam Jarosław Kaczyński, mówiąc nareszcie wprost, co nas czeka?

Mów nam, że:

Po pierwsze: istnieją nowe elity władzy i kultury (sic!), które pracują dla rządu Prawa i Sprawiedliwości:

Po drugie: od teraz nie wystarczy być aktywnym przeciwnikiem PiS, żeby zostać uznanym za jego „wroga”. Żeby zostać za wroga uznanym wystarczy nie wykazywać się aktywnością i zaangażowaniem we wspólnej partyjnej pracy na rzecz pisowskiej wizji Polski prezesa Kaczyńskiego.

Po trzecie, dowiadujemy się, że bycie przeciwnikiem Prawa i Sprawiedliwości oznacza bycie jego „wrogiem”, a ponieważ Prawo i Sprawiedliwość w osobie prezesa Kaczyńskiego wie, co dla Polski najlepsze, bycie przeciwnikiem Prawa i Sprawiedliwości oznacza jednocześnie bycie „wrogiem” Polski. Nomenklatura właściwa dla konfliktu zbrojnego nie jest niczym nowym, z tą różnicą, że w chwili obecnej jest ona już oficjalną narracją tej władzy oraz jej wcielenia w osobie Kaczyńskiego.

Po czwarte: czas pseudoelit skończy się po wyborach, co jest zapowiedzią zdecydowanych działań mających na celu, jak się domyślam, eliminację członków tych elit, kimkolwiek są, lub jeżeli za takich zostaną uznani, przez te „jedynie słuszne” elity, czyli elity obecnej władzy. Na czym ta eliminacja miałaby polegać możemy tylko przypuszczać. Historia mnoży przykłady. Począwszy od politycznych mordów, poprzez prewencyjne areszty i inne tego typu działania (ich imiona to w wersji polskiej Bereza Kartuska, w wersji niemieckiej, na przykład, Dachau). Wtedy też powstały „nowe elity” w miejsce tych „fałszywych”.

Po piąte: może nie wszystkich to interesuje, ale mnie interesuje szczególnie, mianowicie, istnieje już nowa „elita kulturalna”, w związku z powyższym władza wcześniej czy później zacznie decydować, co jest dobrą sztuką, a co nią nie jest. Nic nowego. Właściwie już to robi. Mieliśmy nazizm z jego kultem siły i siermiężną architekturą, mieliśmy socrealizm z dziewczętami na traktorach, atletycznymi murarzami i Nową Hutą. Dlaczego tym razem mielibyśmy tego nie powtórzyć.

Kilka dni temu Jarosław Kaczyński powiedział, że różnica pomiędzy Polską, jaką widzi opozycja a Polską, jaką buduje Prawo i Sprawiedliwość jest taka, jak między „Polską PLUS” a Polską MINUS”. Gdzie „Polska PLUS” to naturalnie Polska zgoda z PiSowską wizją państwa.

Zasadniczo opinia Kaczyńskiego wydaje się oczywistą oczywistością. Chciałbym jednak zauważyć, że bywa tak, że „Polska MINUS” może również okazać się atrakcyjnym miejscem. Zależy to po prostu od tego, co się odejmuje. Na początek proponowałbym, abyśmy 13 października odjęli Prawo i Sprawiedliwość. A może wszystko jeszcze jakoś się ułoży.

Marcin Zegadło

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: