Szukaj w serwisie

×
19 sierpnia 2019

Kaczyński: dziękuję abp Jędraszewskiemu za jego słowa o „tęczowej zarazie”

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

Kaczyński, inteligent z Żoliborza, opętany obsesją zemsty na Tusku i obsesją posiadania władzy, z której nikt nigdy go nie rozliczy, opowiadając w Stalowej Woli swoje bajki o wielkiej Polsce, dziękując Jędraszewskiemu, za jego sianie nienawiści i budowanie atmosfery pogromowej, udowadnia jedynie, że gardzi swoim elektoratem, gardzi jego inteligencją, wiedzą i zdolnością odróżniania dobra od zła

Kaczyński, na PiSowskim pikniku w Stalowej Woli, dziękuje abp Jędraszewskiemu za jego słowa o "tęczowej zarazie".

Płynie z andronami o "seksualizacji dzieci", o "odbieraniu im dzieciństwa" i o tym, jak to "wolność na Zachodzie jest likwidowana".

On to mówi serio i mówi to do Polek i Polaków. On to mówi do przekonanych. Bez wysiłku. Na intelektualnym niżu. Nie musi się starać. Mówi o rozbijaniu Polskich rodzin, atakach na Kościół. Kategorycznie stwierdza, że Polska musi być "wyspą wolności".

On to wszystko mówi, dlatego że w gruncie rzeczy, uważa swoich słuchaczy za ćwierćinteligentów. On wbrew pozorom wcale nie żywi do swojego elektoratu szacunku, wcale się z nim nie liczy, nie traktuje swoje elektoratu z godnością. Gdyby tak było, nie pozwalałby sobie na tego rodzaju ordynarne wycieczki, które niosą jego słuchaczy poza obręb jakiegokolwiek intelektu, wyjmują ich poza nawias jednostek zdolnych do samodzielnego myślenia, które posiadają zdolność do weryfikowania podawanych im treści lub podchodzą do tych treści krytycznie. Kaczyński to robi od dawna. Nikt inny.

Trzeba bowiem gardzić czyjąś inteligencją, żeby sprzedawać ten towar tak opakowany. Trzeba wiedzieć, że nikt nie powie, sprawdzam. I Kaczyński to wie. Kaczyński doskonale wie, że przez trzydzieści lat każdy kolejny polski rząd miał na tych ludzi wywalone, miał ich w pogardzie i udawał, że nie istnieją, a i oni sami niespecjalne czynili wysiłki, żeby się "społecznie i politycznie" odrobinę chociaż podciągnąć. Nie to mieli na głowie. Nikt nic im nie dał przez te trzydzieści lat. Ani Miller, ani Tusk, tak że nie było, kiedy podnosić sobie świadomości. Liczył się byt. A z bytem różnie bywało.

Kaczyński po mistrzowsku stworzył pozór troski i zainteresowania tymi, którzy go słuchają, którzy pójdą oddać swój głos na jego pokraczny faszyzm, na jego narodowy katolicyzm.

W rzeczywistości Kaczyński, inteligent z Żoliborza, opętany obsesją "zemsty na Tusku" i obsesją posiadania władzy, z której nikt nigdy go nie rozliczy, Kaczyński, opowiadając w Stalowej Woli swoje bajki o "wielkiej Polsce", dziękując Jędraszewskiemu, za jego sianie nienawiści i budowanie atmosfery pogromowej, udowadnia jedynie, że gardzi swoim elektoratem, gardzi jego inteligencją, wiedzą i zdolnością odróżniania dobra od zła.

Chociaż może być tak, że głęboko się mylę, broniąc intelektualnych kompetencji elektoratu Kaczyńskiego. Może, po prostu, Kaczyński wie, do kogo mówi? Jeśli tak to biada "tej ziemi", ponieważ za kilka lat będzie tutaj kompletnie zaorane, a i krew poleje się nie raz i nie dwa razy.

Ale nie takich rzeczy "ta ziemia" była już świadkiem. A "ku chwale ojczyzny" nie raz i nie dwa razy, puchła dupa.

 

Marcin Zegadło

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: