Roman Giertych
Większość ludności Izraela ma korzenie w Polsce. O mały włos po wojnie polski stałby się językiem urzędowym Izraela. Jeżeli chcemy naprawić z nimi relacje i odtworzyć chociaż w części tę bliskość, która nas kiedyś łączyła, to musimy dojść do sedna tej rany, którą oni w sobie noszą.
15 lat temu jako wiceprezes Rady Ministrów uczestniczyłem w uroczystościach upamiętniających mord w Jedwabne. Moja obecność tam zaszokowała wówczas opinię publiczną (szczególnie moją partię :)).
Niektórym komentatorom, jak wspominali mi po latach, „zabrakło słów w gębie”. Jak to? - mówili. Syn endeka, wnuk endeka, prawnuk endeka, lider partii oskarżanej o nacjonalizm mógł pojechać do miejsca najbardziej symbolicznego dla tej części naszej historii polsko-żydowskiej, która jest trudna?
Minęło od tej mojej wizyty już wiele lat, a w tym czasie zdążyłem się zaprzyjaźnić z wieloma Żydami i te przyjaźnie pozwoliły mi wyrobić sobie jeszcze lepszy pogląd na naszą wspólna historię. Jadąc do Jedwabnego działałem intuicyjnie. Teraz ma poglądy przemyślane.
Pamiętam jak kilka lat temu minister edukacji Izraela (obecny premier) powiedział mi: Roman ty musisz wiedzieć, że my jesteśmy narodem pamięci. I dodał żartobliwie: my pamiętamy nawet to co jedliśmy na pustyni, gdy uciekaliśmy z Egiptu trzy tysiące lat temu! Nam to czasem trudno zrozumieć, ale dla Żydów wydarzenia II Wojny Światowej wydają się obecne tak, jakby odbyły się wczoraj. Innym razem powiedział mi rabin Lau (były naczelny rabin Izraela - przyjaciel Jana Pawła II): „Wszelka nienawiść zanim przejdzie w czyn zaczyna się od słów”. (Na marginesie dodam, że ta prawda w dzisiejszej Polsce winna wzbudzić trwogę, gdyż jeszcze nigdy tyle nienawiści nie sączyło się z mediów publicznych co teraz.) Pierwsza sala Muzeum Holocaustu poświęcona jest właśnie propagandzie, która rozpoczęła prześladowania Żydów w Niemczech. To propaganda stała również za tym, że w momencie gdy zniszczone Państwo Polskie nie pilnowało porządku w Jedwabnem sąsiedzi zabijali sąsiadów.
Będąc 15 lat temu w tym miejscu zrobiłem to z pobudek sumienia. Część bowiem obozu politycznego z którego się wywodzę uczestniczyła w tej propagandzie i tym samym przyczyniła się do tego, że jednostki skłonniejsze do przemocy, ludzie słabi i podli biorąc udział w zorganizowanym przez Niemców planie wymordowania wszystkich Żydów, sądzili że realizują jakąś powinność patriotyczną. Nie zmienia tego faktu inny fakt, że większość świadomych przedstawicieli tego obozu w czasie wojny zachowała się z godnością sprzeciwiając się zabijaniu polskich Żydów, a niektórzy jak Jan Morsdorf nawet z heroizmem. Rzeczywistość nigdy nie jest czarno-biała. Czarną plamą na historii polski jest antysemityzm, który był propagowany przez właściwie wszystkie siły polityczne, ale najbardziej przez endecję. Oczywiście, że ten antysemityzm nie miał charakteru nazistowskiego i nie dążył do eksterminacji.
Słuszna jednak pretensja Żydów do nas polega na tym, że tworzył atmosferę, w której bohaterzy ratujący Żydów ( a było ich w Polsce więcej niż w całej Europie) musieli się zmagać z groźbą denuncjacji przez szmalcowników mieniących się nieraz patriotami. Propaganda ta pewnie była też częściowo finansowana przez niemieckich nazistów, ale myśmy do tego dopuścili i w tym sensie za atmosferę tę odpowiadamy. Taki był sens mojej wizyty 15 lat temu, aby swoją obecnością przeprosić za to zło dokonane przez naszych przodków - zło siania słowem nienawiści. Nie zmienia tego faktu również porównanie, jakże pozytywne, Polski do innych krajów Europy - np. Włoch, Węgier, Francji, Słowacji, gdzie miejscowe siły zorganizowane w struktury państwowe pomagały w wywożeniu Żydów na śmierć. Nie zmienia to tego faktu, gdyż dla Żydów my byliśmy Polin, czyli po hebrajsku miejscem bezpiecznym. I stąd oni oczekiwali po wiekach wspólnej egzystencji, gdzie finansowali wszystkie nasze wojny, gdzie prowadzili wszystkie ważne królewskie operacje handlowe, gdzie stanowili nerw finansów państwa, że tego typu nacjonalizm nie wystąpi.
Większość ludności Izraela ma korzenie w Polsce. O mały włos po wojnie polski stałby się językiem urzędowym Izraela. Jeżeli chcemy naprawić z nimi relacje i odtworzyć chociaż w części tę bliskość, która nas kiedyś łączyła, to musimy dojść do sedna tej rany, którą oni w sobie noszą. To rana zawiedzionego poczucia bezpieczeństwa. My z kolei ciągle odczuwamy, że te wspólne życie Polaków i Żydów zostało zaburzone przez brak identyfikacji z Rzeczpospolitą zarówno po rozbiorach, jak i w czasie najazdu Sowietów w 1920 i 1939, a także po 1945. Z tym że nasze rany łatwiej się zabliźniają, gdyż nie mamy aż takiej pamięci historycznej.
Jestem zdania, że prawdziwe pojednanie pomoże również zamknąć wszelkie wzajemne roszczenia. Bo one są znakiem tego, że rana ciągle krwawi. I wydaje mi się, że Żydzi z Izraela mają świadomość, że żadnych pieniędzy za mienie pomordowanych obywateli polskich narodowości żydowskiej w nie uzyskają w sposób odmienny niż potomkowie obywateli polskich narodowości polskiej. Chyba nie o to w tym konflikcie chodzi. Skoro ciągle nas coś dzieli, to musimy wniknąć w głąb tej rany, która jest na dnie naszych relacji i poprzez oczyszczenie, a prawda oczyszcza, pozwolić tej ranie się zabliźnić. Mam nadzieję, że moja wizyta w Jedwabne i moja osobista praca dla poprawy stosunków polsko-żydowskich przyczyni się do tego zabliźnienia ran.
Roman Giertych