Jan Hartman
Jaki jest Jaki, każdy, nie od dziś, widzi
Czy słyszeliście, że wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki używał swych wpływów, aby załatwić posadę swojemu ojcu oraz usadzić w fotelu wiceprezydenta Opola swojego 26-letniego kolegę Marcina Rolę, pozbawionego nawet pozorów kompetencji i uprawnień do zajmowania tak wysokiego stanowiska?
Albo że chodził po mieście w przebraniu misia, mającym symbolizować Rosjan jako winnych katastrofy smoleńskiej?
Ja nie słyszałem, aż przeczytałem o tym w artykule opublikowanym w radykalnie opozycyjnym wobec rządów PiS „Tygodniku Faktycznie”. Artykuł, autorstwa Wiktorii Zimińskiej, zatytułowany „Jaki bez znaku zapytania”, ukazał się 14 lipca 2016 r. i zawiera wysoce niekorzystną sylwetkę młodego „wice-Ziobry”.
Musiał ubóść i dotknąć swego bohatera do żywego, gdyż postanowił on zemścić się w sądzie, składając pozew przeciwko wydawcy, firmie „Księży Młyn”.
Najwyraźniej jednak nie wszystkie paskudne rzeczy, które o nim napisano, uważa (a my wraz z nim, bo w sprawie tej musi być kompetentny) za fałszywe, bo w swoim pozwie przeciwko wydawcy odrzuca nie te, lecz inne postawione mu w tekście zarzuty. A mianowicie, że w jego biurze poselskim bywały prostytutki i odbywały się libacje, że uczestniczył w bezprawnych transakcjach handlu gruntami, osłaniał pewnego kryminalistę oraz protegował pewnego duńskiego przedsiębiorcę.
Spieszę zapewnić, że „Tygodnik Faktycznie” ma profesjonalnych dziennikarzy i konsultuje swe publikacje z prawnikami – tego rodzaju twardo opozycyjne i śledcze gazety nie przegrywają procesów, bo mają na wszystko świadków i dokumenty. Jednak czasy mamy takie, że informator gazety może bać się zeznawać w sądzie. Na to właśnie liczy zapewne Patryk Jaki.
Ale pewnie się przeliczy. Gazety takie jak „Tygodnik Faktycznie”, w odróżnieniu od rozmaitych paszkwilanckich szmatławców, szkalujących porządnych i kulturalnych ludzi, mają i etos, i warsztat. Gdyby ich nie miały, poszłyby z torbami, bo, jak mówię, przegrywałyby procesy z bohaterami swoich artykułów, którzy ani do porządnych, ani kulturalnych najczęściej nie należą. Bywają za to naprawdę potężni. Dla takich gazet solidność to być albo nie być – właśnie dlatego są to tytuły wiarygodne.
Nie wyobrażam sobie, aby w uczciwym procesie Patryk Jaki udowodnił, że „Tygodnik Faktycznie” przekroczył granice dopuszczalnej krytyki prasowej odnośnie do osoby sprawującej wysoką funkcję publiczną (granice te są w demokracji nader szerokie).
Bardzo łatwo za to przychodzi mi wyobrazić sobie, że jakiś sędzia przestraszy się Ziobry i Jakiego, rozstrzygając po ich myśli. A inne gazety będą odtąd zastanawiać się dwa razy, zanim napiszą coś o tych panach. Tak właśnie wygląda zastraszanie prasy w upadającej demokracji.
Jaki zażądał od wydawcy „Tygodnika Fatycznie” wyemitowania przeprosin w TVN i TVP1, opublikowania ich w kilku gazetach, jak również zadośćuczynienia w kwocie 50 tys. zł na cel społeczny; ponadto domaga się rozpoznania sprawy bez udziału powoda i jego pełnomocnika.
Łącznie przegrana oznaczałaby dla gazety wydatek ponad 200 tys. zł i upadek. Tym samym polski wiceminister sprawiedliwości podejmuje osobiste działania zmierzające do wyeliminowania tytułu prasowego, używając w tym celu sądu cywilnego.
Sprawa ta jest bodajże bezprecedensowa i stanowi nowe, groźne zjawisko – oznacza bowiem nowy rodzaj nadużycia władzy.
Oto minister, niby to prywatnie, z prywatnego powództwa, zwraca się do sądu w mieście, w którym posiada dobrze ugruntowane wpływy polityczne, w obronie rzekomo naruszonej czci własnej i swego dobrego imienia jako urzędnika państwowego.
Czy jest możliwe, aby nie brał pod uwagę ewentualne presji, jaką na sąd wywierać może jego pozycja rządowa (w resorcie sprawiedliwości!), zwłaszcza w kontekście jawnie prowadzonej przez Ministerstwo Sprawiedliwości polityki bezpośredniego sterowania sądami oraz forsowanych ustaw dających rządowi jak najdalej idący wpływ na działalność sądów?
Możliwe jest i to, acz niesłychanie mało prawdopodobne. O tym, że Patryk Jaki liczył na lękliwość i posłuszeństwo sędziów bądź nawet na osobiste znajomości z sędziami, świadczy właśnie fakt, że wbrew właściwości skierował pozew do „swojego” sądu w Opolu, a nie w Łodzi, gdzie wydawany jest „Tygodnik Faktycznie”.
Żądanie rozpoznania sprawy bez udziału powoda może świadczyć o tym, że w swej arogancji Patryk Jaki wyobrażał sobie, że powolny mu sędzia „z automatu” wyda korzystny dla niego wyrok. Przeliczył się – odważny sąd przesłał pozew do Łodzi, czyli wedle właściwości.
Każdego dnia ukazują się w Polsce gazety i wydawnictwa internetowe zawierające ohydne pomówienia i kalumnie rzucane w stronę szlachetnych i niewinnych ludzi. Najczęściej są to tytuły o wyraźnym profilu ideologicznym, mianowicie nacjonalistyczno-klerykalnym.
Zdarza się, statystycznie niezwykle rzadko, że któraś ze szkalowanych osób pozwie – dla przykładu – któregoś z wydawców. Każdy ma do tego prawo. Ale jednak prawo to nie jest równe dla wszystkich. Istnieje taka grupa obywateli, która powinna wystrzegać się korzystania z niego – są to mianowicie osoby sprawujące wadzę, a więc te, które mogą – nawet bez własnej woli – wywierać nacisk, poprzez swe nazwiska i sprawowane funkcje, na rozstrzygnięcia sądowe.
Jeśli zachodzi najmniejsze nawet podejrzenie, że tak mogłoby być w istocie, a nawet tylko gdy można domniemywać, że opinia publiczna będzie miała tego rodzaju podejrzenia, to w imię czystości i transparencji życia publicznego od pozwu należy się powstrzymać. Nawet gdyby był słuszny co do meritum.
W największym stopniu ten obowiązek zachowania powściągliwości dotyczy ministrów sprawiedliwości, a więc urzędników, którzy siłą rzeczy powiązani są z władzą sądowniczą. Patryk Jaki powinien to wiedzieć ze studiów i pewnie to wie. Albo i nie wie? Kto go tam wie, co on wie. Jak go słucham, to wychodzi mi, że raczej niewiele. Przeto jakby nie wiedział, to niech się dowie z prasówki swojego ministerstwa, że łamie podstawowe zasady kultury prawnej i politycznej i dokonuje nadużycia wymierzonego przeciwko wolności krytyki i wolności prasy. A jeśli w sprawach, o których pisze „Tygodnik Faktycznie”, jest naprawdę niewinny, niechaj wyda na ten temat merytoryczne oświadczenie.
Tak zachowałby się poważny urzędnik poważnego rządu w poważnym kraju. Ale jaki jest Jaki, każdy, nie od dziś, widzi.