Jan Hartman
Broń znajdzie się – w masowej skali – w rękach osobników agresywnych i zatrutych militarystyczną i nacjonalistyczną ideologią
Pisowska kontrrewolucja postępuje. Zaczęło się pałowanie wolnych mediów (kara dla TVN za relacjonowanie protestów przed Sejmem z grudnia zeszłego roku), a za chwilę ma przejść ustawa dająca dostęp do broni członkom towarzystw strzeleckich i wszelkich organizacji paramilitarnych mających „porozumienie z MON”.
Na wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa szkół funkcjonariuszka PiS, promująca nową ustawę, odpowiada z rozbrajającą szczerością: nauczyciele też będą uzbrojeni…
Myliłby się, kto by sądził, że to tylko taki „mały Teksas”, przejaw fascynacji libertariańskim pojmowaniem wolności. Konstrukcja ustawy wyraźnie wskazuje jej cel: uzbroić organizacje paramilitarne w broń krótką oraz automatyczną. A co to są za organizacje? Kto do nich wstępuje?
Ano po pierwsze są to organizacje popierające PiS. Tylko takie bowiem mogą mieć „porozumienie z MON”.
Po drugie są to organizacje „patriotyczne”, czyli oparte na ideologii łączącej patriotyzm z gotowością do zbrojnej obrony ojczyzny, czyli użycia broni przeciwko tym, którzy zostaną uznani przez władze za zdrajców ojczyzny, a więc osobników „niepatriotycznych”, niewpisujących się w wizję wielkiej Polski katolickiej – o ile tacy „kosmopolici” i „zaprzańcy” za bardzo by podskakiwali przewodniej sile narodu.
Na przykład protestowali na ulicach przeciwko rządowi, w obronie demokracji i wartości konstytucyjno-unijnych.
Krótko mówiąc, nowa ustawa pozwoli wyposażyć wszelkiego autoramentu „narodowców” w giwery. Wystarczy, aby założyli sobie jakiś „związek strzelecki”. I z pewnością tak właśnie się stanie.
Normalni, spokojni i kulturalni ludzie, a zwłaszcza demokraci nie chcą nikogo zabijać i brzydzą się bronią palną. Z pewnością nie skorzystają z prawa do jej posiadania.
Broń znajdzie się – w masowej skali – w rękach osobników agresywnych i zatrutych militarystyczną i nacjonalistyczną ideologią. W razie poważniejszych niepokojów politycznych będzie można ich użyć przeciwko pokojowo demonstrującym obrońcom demokracji. Nie, nie po to, żeby ich zaraz powystrzelać – po to, by ich zastraszyć i zniechęcić do stawiania oporu reżimowi.
Reżim Kaczyńskiego pokazuje swoją wykrzywioną nienawiścią i agresją gębę. Za taniochą gierkowskiej socjalnonacjonalistycznej propagandy kryje się groza klerykalnomilitarystycznego szału.
W tym obłędzie, zrodzonym z ignorancji, kompleksów i zachłyśnięcia władzą, PiS udaje się na krucjatę przeciwko demokratycznemu światu, który w zwidach i malignie widzi przez się „rechrystianizowanym”. Powstali z kolan, opasali kraj kordonem różańca, a teraz zbroją się przeciwko islamskiej zarazie i zdradzieckim mordom.
A naród śpi. Jak zwykle obudzi się, gdy inflacja wydrenuje mu kieszenie. Znowu ryknie, wywróci rząd do góry nogami i wróci do swej gawry. A garstka demokratów marzycieli jeszcze raz zakrzątnie się, by odbudować na chybcika trochę cywilizacji politycznej i wolnościowej kultury społecznej. A potem znowu przyjdą „oni” i wszystko to zniszczą. To się nazywa „cykl koniunktury”. Oby zadziałał bez ofiar „prawa o dostępie do broni”.