Reakcja na przywołanie, to jedna z najważniejszych umiejętności, jakie powinien posiąść nasz pies. Nauczenie psa przybiegania na komendę przywołania, zapewni mu bezpieczeństwo a nam miłą i niekłopotliwą codzienność spacerową, która nam i psu daje dużo satysfakcji i poczucia bezpieczeństwa.
W mieście
O ile w warunkach wiejskich/podmiejskich można by było jeszcze tolerować to, że pies nie do końca nas słucha i przychodzi, kiedy mu się podoba, o tyle w mieście jest to sytuacja niedopuszczalna. Raz, że naszego psa mogą spotkać różne zagrożenia, zwłaszcza związane z ruchem ulicznym, a dwa, że w mieście jest takie zagęszczenie różnych psów i ludzi, że czasem lepiej, aby nasz pies do niektórych nie podbiegał.
Drugim ważnym czynnikiem jest potencjalne zagrożenie/obawa, jakie może wywoływać nasz pies – nie każdy życzy sobie, aby podbiegało do niego obce zwierzę, nawet w przyjacielskich zamiarach. Ktoś może mieć chorego/agresywnego/lękliwego psa na smyczy, a samowolne podejście naszego może zniweczyć wielotygodniowy proces pracy nad psem problemowym. Jeśli dodatkowo mamy dużego psa, może on niechcący zrobić krzywdę osobie starszej czy dziecku tylko poprzez ekspresyjne wyrażanie radości.
Mając świadomość, że możemy psa psa odwołać w każdej sytuacji sprawia, że ufamy naszemu zwierzęciu, w związku z czym ma ono więcej wolności i swobody. Otoczenie także lepiej odbiera psiaka, który słucha swojego właściciela: matki czują się bezpieczne o swoje pociechy, staruszki nie boją się, że pies podetnie im nogi, a ludzie z zasmyczonymi psami odetchną z ulgą, kiedy biegnący wprost na nich taran nagle zawróci w miejscu i pomknie do właściciela po jednym zawołaniu.
Na wsi i w okolicach podmiejskich
Jak już napisałam, na wsi, gdzie nie ma aż takiego zagęszczenia mieszkańców, a samochód przejeżdża raz na godzinę, przywołanie nie jest już tak bezwzględnie wymagane. Wiemy, że jest mała szansa, aby naszemu psu coś groziło lub on groził komuś/czemuś, więc nie czujemy trwogi, gdy pies ignoruje nasze wołanie.
Sytuacja zmienia się jednak znacznie, kiedy weźmiemy pod uwagę okolicę zalesioną lub z polami uprawnymi/łąkami, na których często można spotkać dziką zwierzynę: sarny, dziki i zające, czy chociażby hałaśliwe bażanty.
Większość psów ma w różnym stopniu wykształcony instynkt pogoni, a co za tym idzie, pies jest w stanie zapamiętale gonić zwierza przez dość długi odcinek, brnąc przez krzaki i ciernie. Nawet jeśli zwierzyny nie dogania, to sama pogoń jest szalenie wzmacniająca oraz potencjalnie niebezpieczna dla psa – biegnąc, nie zważa na ostre krzewy, gałęzie, zagłębienia w terenie czy rozstawione w lesie sidła.
Drugim niebezpieczeństwem jest to, że pies zapędza się nie raz w nieznaną okolicę, pokonując pełnym biegiem nierzadko kilka-kilkanaście kilometrów. Powrót może sprawić mu problem, co jednak wcale nie zniechęci go do ponowienia takiej „przygody”.
Jednak najbardziej drastycznym skutkiem leśnych ucieczek naszego psa jest możliwość odstrzelenia go przez myśliwych, opiekujących się danym terenem. Zazwyczaj nikt nie dochodzi do tego, czy pies jest czyjś, czy to półdziki osobnik. Liczy się to, że regularnie straszy zwierzynę i jeśli nie zagraża jej bezpośrednio, to pośrednio już tak. Takie zwierzęta jak sarny są bardzo wrażliwe na stres i ciągłe gonitwy naszego psa mogą przyczynić się do zmniejszenia płodności zwierząt, wymuszonych migracji na inne tereny czy nawet ich śmierci.
Sposoby nauki
Są różne sposoby na naukę psa przychodzenia na zawołanie, postaram się tutaj jak najbardziej zrozumiale je opisać. Jednakże recepty i techniczna strona nie wystarczą, żeby pies przychodził chętnie. Przede wszystkim psiak musi nam ufać, musi nas lubić i musi nas kojarzyć z przyjemnościami, a nie ich końcem.
Najlepszym sposobem na to, by pies po naszym zawołaniu uciekł jeszcze dalej, jest zapinanie go znienacka na smycz, gdy tylko pojawi się w zasięgu naszej ręki. Drugim najlepszym sposobem jest robienie psu wymówek i udzielanie reprymendy, jak już w końcu do nas przyjdzie.
- Graj fair w przypadku smyczy - niech pies wie, że zostanie zapięty na smycz, ale niech ten moment kojarzy mu się miło i nie oznacza straty wolności.
W tym celu często zapinajmy psa podczas spaceru po to, aby go za parę kroków odpiąć. Po każdym zapięciu na smycz powinniśmy go sowicie chwalić oraz nagradzać pysznościami lub zabawą – pokażmy psu, że ten moment jest fajny, a widok smyczy łączy się z samymi przyjemnościami. Mało tego, za parę kroków znowu może biegać dalej.
Jeśli udało nam się już skutecznie zrazić psa do smyczy i teraz na jej widok pies ucieka, a my musimy go gonić przez pół osiedla, ćwiczenia ze smyczą warto zacząć w domu – niech smycz będzie obowiązkowym akcesorium przy każdym posiłku, zabawie i innych miłych czynnościach. Gdy tylko smycz znika – znikają przyjemności. Stopniowo ćwiczymy odpinanie i zapinanie coraz dalej od domu: na klatce schodowej (w przypadku wyjątkowo opornych psów można spróbować najpierw w windzie – mniejsza powierzchnia do ucieczki ;) ), w przydomowym ogrodzonym ogródku, itp.
Dopóki nie nauczymy psa, że smycz jest fajna i że na zawołanie warto przyjść, powinniśmy ze względów bezpieczeństwa prowadząc naszego pupila na 15-20-metrowej lince.
- Ciesz się za każdym razem, gdy pies do Ciebie przyjdzie po zawołaniu - i to nie tak o sobie byle jak, tylko tak, jakby nasz pies przybiegł wprost spod kół rozpędzonej ciężarówki!
Chwalmy go, czochrajmy, obdarowujmy smaczkami, bawmy się i co tylko pies jeszcze uwielbia. To go utwierdzi, że ZAWSZE jest miło wracać do właściciela, że nawet jak pies się zawąchał czy „udał głuchego”, to niepotrzebnie zwlekał, bo tutaj takie cuda!
- Bądź nieprzewidywalny i zawsze miej asa w rękawie - jeśli nasz pies za każde przyjście na zawołanie dostaje psie ciasteczka, w końcu może nauczyć się zastanawiać – czy aby na pewno opłaca się pójść do Pańci po ciasteczko..? A może lepiej zostać z psimi kumplami? O, a co tam tak ładnie pachnie?
Jeśli zawsze stosujemy jeden typ nagrody, stajemy się dla psa przewidywalni i nudni, co z kolei pociąga za sobą ryzyko, że pies przyjdzie, jak mu się zechce albo w ogóle przestanie przychodzić, bo dana nagroda przestanie nią być. Dlatego powinniśmy się starać jak najbardziej urozmaicać nagradzanie naszego psiaka: raz zabawa, raz coś dobrego, raz wspólne szukanie fajnych zapachów, czasem wspólne bieganie czy zapasy, czasem pozwolenie pobiegnięcia do psiego kumpla, a czasami… tylko dobre słowo :)
Im większą różnorodność wprowadzimy, tym chętniej nasz pies przybiegnie, bo zawsze będzie ciekaw, co tym razem dlań mamy. Zdarza się co prawda, że bywają psiaki o jednorodnych upodobaniach – np. nie interesuje ich nic innego, niż zabawa. Albo jedzenie – tylko smaczki i nic więcej! Tu także mamy możliwość urozmaicać nagrody – zmieniajmy co jakiś czas rodzaj smakołyków/zabawek. Czasem miejmy dla naszego psiaka żółty serek, czasem śmierdzący żwacz wołowy, czasami pasztet do lizania, a jeszcze innym razem suchą karmę. Można zaszaleć i co jakiś czas ugotować psu wątróbkę lub serca, które w każdym mięsnym można dostać albo jeśli jesteśmy miłośnikami pieczenia, możemy upiec psu świetne ciasteczka wątróbkowe :)
Tak samo sprawa ma się z zabawkami – raz piłeczka, raz szarpak, raz piłka na sznurku, a czasem po prostu stary poczciwy patyk, a może niekiedy ukochany pluszowy misio naszego psa, z którym śpi?
Bywają i psy, których ani jedzenie specjalnie nie rusza, ani zabawki, czasem ucieszą się z naszego „dobry pies” i raz machną ogonem, gdy je głaszczemy, z kolei mogłyby wąchać w nieskończoność. Królestwo zapachów ma dla nich największą wartość i nic jej nie przebije. To dobrze! :) Pies ma nos po to, aby wąchać. Naszą rolą jest jednak pokazać psu, że może to robić z nami i nawet jest fajniej – jeśli wąchacz do nas przyjdzie, pobiegnijmy w jakąś stert liści i pokażmy mu „a co tu pachnie?”, palcem rozgarniając liście. Pies powinien zaraz żywo zainteresować się „znaleziskiem”. Możemy nauczyć się układania śladów i tropić wspólnie z psem.
- Niech to pies pilnuje Ciebie, a nie odwrotnie - żeby to psiak zwracał baczną uwagę na to, gdzie jesteśmy, powinniśmy wprowadzić nutę niepewności na nasze spacery.
Gdy psiak się zawącha lub biega sobie beztrosko, my znienacka się schowajmy – za drzewem, murkiem, krzaczkiem, itp. Poczekajmy chwilę, aż pies się zorientuje, że nas nie ma – pozwólmy mu chwilę nas poszukać, niech nasz pies się zmartwi. Jednak nie czekajmy, aż wpadnie w panikę – nie chcemy, żeby odłączył myślenie, a by tylko poczuł się lekko niepewnie. Jeśli pies dłuższą chwilę biega w tę i z powrotem, pomóżmy mu, wołając go – mamy jak w banku, że przybiegnie najprędzej, jak umie – wtedy oczywiście się cieszymy, nagradzamy, chwalimy, bawimy, po czym idziemy sobie dalej, jak gdyby nigdy nic. Sposób działa, gdy nie jest powtarzany co chwilę – pies ostatecznie głupi nie jest i dość szybko zorientuje się, że znowu mu się schowaliśmy, przez co zmaleje jego motywacja do szukania.
UWAGA!
To ćwiczenie przeprowadzamy tylko i wyłącznie na terenie bezpiecznym – z dala od ulicy, placów zabaw, zagród zwierząt (konie, krowy, itp) czy jakiegokolwiek miejsca, gdzie naszemu psu mogłaby stać się krzywda. Najlepiej na pierwszy test wybrać teren ogrodzony, bo gdyby okazało się, że nasz pies od razu wpada w panikę, nie będzie problemu, by go złapać i nic mu się nie stanie.
Nieco bezpieczniejszą metodą jest po prostu nieoczekiwane zmienianie kierunku marszu – wszystko wskazuje na to, iż pójdziemy prosto, a my CYK! i w lewo schodząc z parkowej ścieżki. Nie mówimy nic do psa, nie wołamy go, nie pokazujemy, że zaraz pójdziemy gdzie indziej. Jeśli pies zdziwiony podchodzi do nas, chwalimy go wtedy i sowicie nagradzamy.
Po wprowadzeniu powyższych ćwiczeń w życie, z pewnością po jakimś czasie zauważymy, że nasz pies częściej na nas zerka, trzyma się bliżej i nim odbiegnie upewnia się, że idziemy tam, gdzie on uważa, że idziemy.
A teraz techniczna strona przywołania. Podam parę przepisów, jak rozpocząć naukę komendy oraz jak tę komendę wprowadzić w życie i utrwalić:
PRZYWOŁANIE UWARUNKOWANE KLASYCZNIE
Poniższe opracowane w oparciu o metodę Shirley Chong (tłum. i opracowanie Barbara Waldoch, źródło: http://dogs.gd.pl/kliker dostęp do: 2010r).
Klasyczne uwarunkowanie przywołania ma na celu nauczenie psa ‚pamięci mięśniowej’, tak żeby po wydaniu komendy mięśnie ‚same’ zwracały się w kierunku przewodnika (refleks), zanim pies będzie się miał czas nad tym zastanowić. Pozornie zabiera to bardzo dużo czasu, ale tylko pozornie. Sesje mogą być krótkie i w każdej można swobodnie zrobić 100-150 powtórek. Jeżeli zrobi się to 3 razy dziennie, to w przeciągu tygodnia mamy już 3150 przywołań!
- Wybieramy sobie komendę. Mechaniczny dźwięk jest najlepszy, bo jest zawsze taki sam, ale ciężko mieć zawsze przy sobie gwizdek. Używa się tej komendy (DO MNIE lub WRÓĆ lub CHODŹ lub COME – zależy, co masz teraz i na co już on nie reaguje. Musi być nowa komenda) początkowo wyłącznie wtedy, kiedy wiemy że pies ją wykona (na co dzień możemy mieć inną – Twoja „spalona”, którą pies nie zawsze wykonuje)
- Wybieramy NAJLEPSZY możliwy smakołyk.
- Zaczynamy w najnudniejszym miejscu w domu. Zwykle w łazience. Dajemy komendę(np. WRÓĆ) i dajemy smakołyk.
- Ponieważ jesteśmy w bardzo nudnym miejscu, pies zrobi co chcemy (w dodatku dajemy mu za darmo pyszne smakołyki). Powtarzamy to 150 razy 3 razy na dzień.
- Smakołyki muszą być MALUTKIE.(najlepiej pierwsze 3 sesje zrobić na głodnym psie, czyli jedynym jedzeniem w tym dniu będzie pasztet wydawany w sesjach)
- Wołamy podobnie do tego, jak będziemy wołać na dworze, tylko nieco ciszej. Nie oczekujemy od psa siadu czy jakiejkolwiek innej konkretnej czynności po tej komendzie, ale bycia przy nas.
- Idziemy do drugiego najnudniejszego miejsca w domu i powtarzamy punkt 4. Przez następny tydzień idziemy do wszystkich pomieszczeń w domu po kolei i powtarzamy to samo.
- Bierzemy psa na długą smycz i wychodzimy poza dom, najpierw do najspokojniejszego miejsca jakie możemy znaleźć. Powtarzamy punkt 4. Robimy podczas tego tygodnia przynajmniej dwie sesje dziennie na dworze na smyczy i jedna w domu (bez smyczy).
- Z psem na smyczy jak poprzednio, chodzimy codziennie ćwiczyć do nowego miejsca na dworze. Początkowo pies może być rozproszony, ale potem się skupi na nas. Jeżeli pies jest bardzo rozproszony w nowych miejscach, podnosimy wartość smakołyków i przegładzamy psa – jedynym dostępnym jedzeniem są smakołyki wydawane w sesjach.
- Ćwiczymy ciągle też w domu, używamy różne nagrody, zwiększamy odległość z której wołamy psa (przynajmniej pierwszy raz, bo po pierwszym przywołaniu pies i tak nas nie odstąpi).
- Zakładamy psu smycz jak poprzednio, ale w domu i ćwiczymy bardzo rozpraszające sytuacje. Np. miska z jedzeniem na podłodze, ktoś rzucający piłeczkę, jedzenie itp. Im więcej wymyślimy rozproszeń, tym solidniejsze będzie przywołanie.
- Rozproszenia najpierw w większej odległości, potem obok psa. Kiedy pies nie zwraca uwagi na rozpraszanie w domu, wychodzimy z tym na dwór. Jeżeli pies jest rozproszony i nie zwraca na nas uwagi, mamy kilka opcji na tym etapie.
- Zwiększamy odległość od rozpraszacza i przeczekujemy. Pies jest na smyczy i nigdzie nie pójdzie. Jeżeli w ‚rozsądnym’ czasie się odwróci i przyjdzie, klik/smakołyk. Jeżeli nie, odciągamy go lekko smyczą od rozpraszającej sytuacji, tak żeby się odwrócił i odchodzimy jeszcze kawałek.
- NIGDY NIE SZARPIEMY ZA SMYCZ jeżeli pies jest rozproszony. Jeżeli nie odnosimy sukcesów na tym etapie, to oddalamy się od tej rozpraszającej sytuacji, bo jesteśmy za blisko.
- Zakładamy psu długą linkę(15m), ale nie trzymamy w ręku (żeby psu się nie wytworzył obraz przewodnika z linką). Warto założyć rękawiczki, żeby sobie nie ‚poparzyć’ rąk w razie czego.
- Kiedy pies się LEKKO zainteresuje czymś innym niż nami, dajemy komendę. Jak tylko się do nas zbliża, wydajemy wesoły okrzyk DOBRY PIES!).
- Powtarzamy WIELE razy. Zmieniamy miejsca ćwiczeń, rozpraszające sytuacje. Im więcej wybierzemy rożnych miejsc do ćwiczeń, tym lepsze będzie przywołanie psa.
- Zaczynamy od znanych miejsc i mniej rozpraszających. Jeżeli daliśmy komendę i pies to zignorował, stajemy na linie i idziemy po niej bliżej psa, udając, że nic nie robimy. Pies zauważa, że nie może się poruszać do przodu, ale to nie ma nic wspólnego z nami.
- Kiedy jesteśmy bliżej, dajemy znowu komendę (kiedy jesteśmy pewni, ze pies ja wykona – komenda bez reakcji psa może się pojawić TYLKO RAZ) – jak wykona, chwalimy „dobry pies”.
- Chwalimy i nagradzamy zawsze.
- Celowo aranżujemy rozpraszające sytuacje (np. obecność innych psów, zwłaszcza bawiących się). Umawiamy się z kimś, czyje psy warują na każdą komendę. Jeżeli nasz pies nie przyjdzie na pierwsza komendę, tamte psy dostana komendę ‚waruj’, co je czyni od razu nudnymi.
- Ćwiczenia z innymi psami zaczynamy na krótszej smyczy, z większej odległości, potem bliżej, potem na lince z dala, potem na lince bliżej.
- Kiedy mamy opanowane przychodzenie na lince, powtarzamy całość zaczynając od niewielkich rozproszeń bez linki.
Ten przepis przeprowadzony od początku do końca, według instrukcji gwarantuje u psa idealne przywołanie.
Wydaje się być czaso- i pracochłonny, ale to tak naprawdę tylko 15 minut dziennie(3 sesje po ok. 5min) w okresie w domu, a potem mniej więcej tyle samo na każdym spacerze.
ZABAWA W PRZYWOŁANIE
- Zabawę w przywołanie organizujemy w kilka osób – mogą to być członkowie rodziny, z która pies mieszka na co dzień albo po prostu nasi znajomi.
Każdy jest zaopatrzony w pyszne smakołyki lub zabawki i staje w pewnej odległości od siebie mniej więcej w okręgu. Po kolei każdy woła komendę na przywołanie, a zadaniem psa jest podbiec do tej osoby, która go wołała – wtedy następuje nagradzanie, chwalenie, itp. Gdy woła następna osoba, wtedy nagradzanie się kończy, żeby pies miał szansę odbiec i poszukać drugiego źródła nagród. Jeśli pies pomyli osoby, nie dzieje się nic. Czekamy, aż pies zacznie się skupiać na wszystkich i rozglądać, po czym można ponownie psa zawołać – teraz już nie powinien popełnić błędu.
Z czasem można wprowadzać utrudnienia – zwiększać odległość, ilość osób, można się ustawiać w szeregu lub osoba wołająca staje za kimś innym, ew. za drzewem, itp.
- Tę zabawę organizujemy w dwie osoby.
Warunek jej powodzenia jest taki, że pies lubi się bawić zabawką. Wtedy gramy z psem trochę w „głupiego Jasia”. Osoba mająca zabawkę woła psa, po czym bawi się z nim ta zabawką. Po chwili druga osoba (bez zabawki) woła psa i ta pierwsza osoba natychmiast przerywa zabawę i rzuca przedmiot tamtej wołającej, która mając już zabawkę w ręku, zachęca nią psa do przyjścia, nie powtarzając już komendy przywołania. (na początku, bo po kilku powtórzeniach pies już nie będzie zdezorientowany i zacznie biec do osoby wołającej, bo będzie wiedział, że to ona wtedy będzie w posiadaniu zabawki).
Źródło: alaodjazza.pl