Roman Giertych
Anegdotę opisał mi Juliusz Braun (i uzyskał od b. pani dyrektor zgodę na jej upublicznienie) i morał z niej jest taki, że nadawanie orderów zmarłym może przyjść do głowy tylko temu, od kogo żywi mogą ich nie chcieć.
Na 11 listopada Prezydent Andrzej Duda uhonorował kilkunastu zmarłych Polaków orderem Orła Białego (odmówić nie mogli).
Kancelaria pana Prezydenta dzwoniła do b. dyrektorki Muzeum Lat Szkolnych Żeromskiego z Kielc Kazimiery Zapała jako najwybitniejszej znawczyni wszystkiego co wiąże się z Stefanem Żeromskim. Pytali ją, czy jest ktoś z rodziny, kto mógłby order w imieniu zmarłego pisarza odebrać. Pani dyrektor odpowiedziała, że z tego co wie nie ma żyjących potomków Żeromskiego.
Niezrażona tym kancelaria pyta, a może ktoś z dalszej rodziny od strony matki pisarza żyje? Pani dyrektor mówi: tak od strony matki wie, że krewnym jest Juliusz Braun.
Urzędniczka po konsultacjach w kancelarii oddzwoniła i mówi, że Braun odpada i pyta może ktoś od strony ojca?
Na to pani Kazimiera odpowiedziała: i owszem, od strony ojca krewnym jest Roman Giertych. Urzędniczka zamilkła i skończyła rozmowę. W imieniu Żeromskiego order odebrała obecna dyrektorka muzeum.
Anegdotę opisał mi Juliusz Braun (i uzyskał od b. pani dyrektor zgodę na jej upublicznienie) i morał z niej jest taki, że nadawanie orderów zmarłym może przyjść do głowy tylko temu, od kogo żywi mogą ich nie chcieć.
Roman Giertych