Manuela Gretkowska
Przywykliśmy żyć między kryształowymi gangsterami i walniętymi wampirzycami, nie z kina, ale polityki powiązanej z bankami i najwyższymi urzędami państwowymi. A zarządza tym świrer wybierany przez pół narodu. To już jest pandemonia.
Niedawno był dzień walki z depresją. Jak nie mieć depresji w kraju, gdzie panuje pandemonium rozpadu i byle epidemia zamieni się nie w pandemię, ale pandemonię. Z braku szpitalnych łózek ludzie leżą na korytarzach. Gdyby zapanowała zaraza będziemy umierać bohatersko, już nie na korytarzach a pokotem na ziemi, polskiej ziemi jak w wojnach i powstaniach. Nasz hymn jest o epidemii „Jeszcze Polska nie zginęła kiedy my żyjemy” z ziemi włoskiej do polskiej coronawirusa przetransportujemy. Nasza flaga wygląda jak skrwawiony opatrunek. Jesteśmy przygotowani do boju. Telewizja szczytowałaby oglądalnością emocji, zarabiając 2 miliardy z reklam.
Coronawirusem zarażają ludzie. Gdyby nawet rzeczy były skażone, to przy takim eksporcie z Chin, światowa gospodarka musiałaby się przetasować. Do każdej figury jesteśmy w stanie przywyknąć, klimatu, ekonomii, polityki.
Zwłaszcza w Polsce. Przywykliśmy żyć między kryształowymi gangsterami i walniętymi wampirzycami, nie z kina, ale polityki powiązanej z bankami i najwyższymi urzędami państwowymi. A zarządza tym świrer wybierany przez pół narodu. To już jest pandemonia.
Nasza chata z kraja, wieś spokojna. Jedyne co nas obłazi to kleszcze, nabyliśmy je razem z psem. Przy wszystkich nieszczęściach krajowych i globalnych - drobiazg. Próbujemy w pladze boreliozy znaleźć je z Piotrem, kleszcze i pozytywy. Przed spaniem uważnie oglądamy się wzajemnie nago. I idziemy razem spać, co pomaga na depresję. Kleszcz w dom, sex w łóżku. Podnosi odporność, to jedyna, na razie, obrona przed coronawirusem.
Manuela Gretkowska