Jolanta Saacewicz
Już wiadomo, że trzeba zebrać się w sobie, zrobić wysiłek i odejść do realnego świata. A się nie chce. Wiec się tkwi w tym fejsie jeszcze trochę, coraz bardziej wyjaławiając mózg.
Uzależnienie od Facebooka jest porównywalne do papierosów i alkoholu. Odstawiałam te trzy więc mowię z doświadczenia.
Jak się przekroczy tę niewidzialną cienką czerwona linię, to człowiek się stacza. Robi się degeneratem facebookowym. Już nie żegluje po fejsbookowym oceanie odkrywając nowe lądy a przykuwa się do zawiadomień i zaczyna prowadzić dialog z duchami.
Powstają niewidzialne przyjaźnie i koalicje, jakieś podgrupy „dobrych” znajomych, których się na oczy nie widziało. Zaczynaja nudzić ambitne rozważania mądrych, wzrok przykuwają memy i cięte jednozdaniowce. Polityczne doniesienia budzą już tylko złość więc komentuje się je coraz pieprzniej przechodząc pod własna poprzeczką przyzwoitości. Już nie ma siły by wdawać się w dyskusje.
Wymiany poglądów na „poważne” tematy ograniczają się do jednego zdania i blokady tych co się z nim nie zgadzają. Drażnią już własne posty. Posty innych omiata się wzrokiem obojętnie bez zostawiania śladów przeczytania. Fejsbookowe grupy stają się nudne i monotematyczne.
Zyskuje się znieczulajacą odporność na szlachetne zrzutki, petycje i apele. Dzień staje się wartym życia, gdy podnieci choć jeden post. Generalnie już się nienawidzi tego fejsbooka lecz wraca do niego jak wraca się językiem do bolącego dziąsła, trochę masochistycznie, a bardzo bez sensu. Już wiadomo, że trzeba zebrać się w sobie, zrobić wysiłek i odejść do realnego świata. A się nie chce. Wiec się tkwi w tym fejsie jeszcze trochę, coraz bardziej wyjaławiając mózg.
Mechanizm jest taki sam, jak ten który powstrzymuje nas przed wstaniem z kanapy i zrobieniem paru ćwiczeń. Nie chce się. Trzeba się zmusić by chcieć. Jak się ma taka naturę, która się tak niemądrze uzależnia, to trzeba się pilnować i rzucać w cholerę póki jeszcze jest czas, bo za chwilę można się kompletnie stoczyć, stać się bezdomnym we własnym domu i będzie się siedziało na fejsbookowym chodniku z czapką i żebrało o pozory przyjaźni, atencji i intelektualnej strawy.
Jolanta Saacewicz