Parlament Europejski opowiedział się za uruchomieniem postępowania z art. 7 wobec Węgier. Władzom w Budapeszcie zarzuca się łamanie podstawowych zasad UE.
Za wszczęciem postępowania głosowało 448 europosłów, a 197 było przeciw. Do decyzji było wymagane 2/3 oddanych głosów, które jednocześnie stanowią ponad połowę całej izby. Wspólnego stanowiska nie zdołał wypracować klub Europejskiej Partii Ludowej, do której należy FIDESZ. Szefujący temu klubowi bawarski chadek Manfred Weber, oskarżany od lat o chronienie Orbána, tym razem obrócił się przeciw Węgrowi. I już w przeddzień głosowania zadeklarował, że poprze art. 7 dla Węgier. Na głosowanie „za” umawiali się europosłowie PO, na wstrzymanie się od głosu - PSL, a PiS był przeciw.
Węgierski premier Viktor Orbán we wtorek uczestniczył w - poprzedzającej środowe głosowanie - debacie europarlamentu o Węgrzech. Mimo nadziei ze strony części eurodeputowanych z frakcji Europejskiej Partii Ludowej (należy do niej m.in. FIDESZ, CDU, CU, PO), Orbán nie wykonał żadnego pojednawczego gestu, lecz twardo „bronił honoru Węgrów”.
– Zamierzacie potępić nie tylko rząd, lecz nasz kraj oraz naród, który od tysiąca lat należy do rodziny europejskich narodów chrześcijańskich. Naród, który przelewał krew za wolność i demokrację – powiedział Orbán. Przestrzegał, że Węgry niezależnie od decyzji Paramentu Europejskiego „nie ulegną szantażowi”. – Będziemy nadal bronić naszych granic i blokować nielegalną imigrację – zapowiadał Węgier, który dążył do sprowadzenia całego sporu do - chwytliwego w jego kraju – tematu migracji. Sprawozdanie europarlamentu jednak dotyczy licznych naruszeń krytykowanych przez Komisję Europejską i wielu europosłów już od 2010 r., łącznie z sukcesywnym osłabianiem niezawisłości wymiaru sprawiedliwości.
Kanclerz Austrii przeciw Orbánowi
- Komisja Europejska podziela zaniepokojenie Parlamentu Europejskiego co do zagrożenia dla praw podstawowych na Węgrzech, niezależności sądownictwa, sytuacji Romów, korupcji – powiedział podczas debaty Frans Timmermans, I wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej. Odpowiedziały mu głośne oklaski, gdy wytknął Orbánowi, że odmawianie jedzenia migrantom w strefach tranzytowych jest sprzeczne z „zasadami humanitarnymi, a także chrześcijańskimi”. Węgierski premier ostatnio odchodzi od szermowania hasłami o demokracji nieliberalnej i teraz kreuje się na rzecznika „prawdziwej chrześcijańskiej demokracji” w UE.
Przedstawicielka austriackiej prezydencji w Radzie UE (Karoline Edstadler z ministerstwa sprawiedliwości) powtórzyła, że „w kwestiach praworządności nie może być żadnych kompromisów”, choć wstrzymała się od zajmowania stanowiska przed głosowaniem Parlamentu Europejskiego. Kanclerz Sebastian Kurz jednak zapowiedział wcześniej w mediach, że jego partia należąca do centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPL) zagłosuje za art. 7 w sprawie Węgier. To duży cios dla Orbána, którego z Kurzem łączą dążenia, by zaostrzyć politykę antyimigracyjną w UE. Ale o ile rząd Kurz przyjął niektóre hasła skrajnej prawicy, zrobił to bez autorytarnego posmaku, który jest coraz mocniejszy na Węgrzech. W kwestiach państwa prawa Kurz jest bardzo stanowczy także wobec Warszawy.
Orbán przez wiele lat korzystał ze swoistej ochrony EPL, która ma największą frakcję w europarlamencie. Pomagała mu przez zwykłą klubową solidarność, choć były też głębsze przyczyny – przykładowo kanclerz Angela Merkel bała się alienowania Węgra i stawiała na - coraz mniej skuteczne - próby powściągania go w ramach rodziny centroprawicowej.
Głosowanie przeciw Orbánowi zapowiedzieli liberałowie, lewica, zieloni. Natomiast w imieniu klubu konserwatystów bronił go Ryszard Legutko (PiS). – To bezproduktywny spektakl. W Polsce rośnie poparcie dla rządu po takim spektaklu w europarlamencie – przekonywał Legutko. Natomiast Nigel Farage (UKIP), jak zwykle porównujący UE do ZSRR, namawiał Węgry, by dołączyły do klubu brexitowego.
Będą wstrząsy u chadeków?
Głosowanie przeciw Orbánowi przez dużą część europosłów EPL grozi tej międzynarodówce dużymi tarciami wewnętrznymi. Premier Węgier powiedział po wtorkowej debacie, że nie zamierza opuszczać EPL, ale w tej grupie mogą wzmóc się głosy na rzecz zawieszenia FIDESZ-u. Obecnie Węgrzy to 12 z 219 europosłów EPL (druga pod względem frakcja, czyli centrolewica ma 189 deputowanych), a kolejnych 7-8 z krajów Europy środkowej mocno zależy od głosów mniejszości węgierskiej zwykle bardzo przychylnej Orbánowi. Dołączenie do skrajnie prawicowej frakcji Europy Narodów i Wolności (m.in. partie Marine Le Pen o Mattea Salviniego) już publicznie zaproponował Węgrowi austriacki wicekanclerz Heinz-Christian Strache z FPÖ. Ale Orbán – przynajmniej na razie - nie ma na to ochoty.
Wszczęcie postępowania z art. 7 to z prawnego punktu widzenia złożenie do Rady UE (ministrowie krajów UE) wniosku o stwierdzenie „wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia” wartości podstawowych UE. Projekt uchwały Parlamentu Europejskiego, autorstwa Holenderki Judith Sargentini, precyzuje, że chodzi ryzyko m.in. dla systemu wyborczego, niezależności sądownictwa, systemu antykorupcyjnego, wolności wypowiedzi, wolności nauki, wolności religii, wolności zrzeszania się, prawa mniejszości (w tym Romów) oraz praw podstawowych migrantów i osób ubiegających się o azyl.
Teoretycznie art. 7 może prowadzić do sankcji, ale na to nie ma apetytu w Unii, a jeśliby nawet był, to trzeba by – niemożliwej do osiągnięcia - jednomyślności reszty krajów Unii. Choć niegdyś podnoszono taki pomysły, niemożliwe prawnie jest ominięcie weta Polski (wobec sankcji dla Węgier) i weta Węgier (wobec sankcji dla Polski) poprzez jednoczesne głosowanie w kwestii obu krajów w ramach art. 7.
REDAKCJA POLECA