Szukaj w serwisie

×
17 marca 2023

Putin prowokuje i sprawdza, gdzie są granice, ale z tego może wyniknąć coś, czego nie będzie się dało już kontrolować

Opracowanie: Wojciech Szymański

Opracowanie: Wojciech Szymański

Po incydencie nad Morzem Czarnym, gdzie Rosjanie prawdopodobnie zniszczyli amerykańskiego drona, komentatorzy w niemieckiej prasie piszą, że trzeba zachować zimną krew.

 

Sam przebieg incydentu jest zapewne dobrze znany. Amerykańscy wojskowi mogli oglądać go na żywo poprzez kamery zniszczonego drona MQ-9 Reaper - czytamy w komentarzu opublikowanym w czwartek (16.03.2023) w dzienniku „Sueddeutsche Zeitung”. „Trudniej jest ocenić polityczne tło i wojskowe konsekwencje”.

Incydent pokazuje jednak, jak niebezpieczny stał się świat po rosyjskiej napaści na Ukrainę. „Rosja i NATO nie prowadzą przeciwko sobie wojny, ale wydający rozkazy moskiewski hazardzista Władimir Putin drastycznie zwiększył ryzyko konfrontacji militarnej” - pisze komentator gazety Daniel Broessler.

Stan mentalnej wojny

Jak czytamy, jako nieprzewidywalny agresor Putin zmusza Stany Zjednoczone i ich sojuszników do skrajnej czujności. Wprowadził też Rosję, jej społeczeństwo i siły zbrojne w stan mentalnej wojny z Zachodem. „Należą do tego także prowokacje, z których może wyniknąć coś poważnego, czego nie będzie dało się kontrolować. Putin permanentnie sprawdza, gdzie są granice”.

Zdaniem komentatora argumenty Rosji, jakoby amerykański dron bezprawnie zbliżył się do jej terytorium, są niedorzeczne. „Amerykański dron znajdował się nad wodami międzynarodowymi i mógł tam prowadzić rozpoznanie. Całkowicie zgodne z prawem jest też to, że USA pomagają napadniętej i zagrożonej przez potężną armię Ukrainie, dostarczając tego rodzaju rozpoznanie”.

Broessler podkreśla, że celem prezydenta USA Joe Bidena od początku jest też uniknięcie bezpośredniej konfrontacji między NATO a Rosją, a ostatni incydent nad Morzem Czarnym pokazuje, jak skomplikowane to zadanie.

Gdzie tylko to możliwe, strona rosyjska będzie próbować zastraszania. Ma to odwieść zachodnich partnerów od dalszego wspierania Ukrainy bronią i ważnym z wojennego punktu widzenia rozpoznaniem. Każde ustępstwo dałoby Putinowi poczucie, że jest na właściwej drodze” - czytamy.

Komentator gazety zaznacza, że z drugiej strony trzeba zachować zimną krew i nie dopuścić, aby incydenty na styku NATO i Rosji wymknęły się spod kontroli. „Zasada ta obowiązywała, gdy ukraińska rakieta omyłkowo uderzyła w Polskę. Obowiązuje i teraz”.

FAZ: Chodzi nie tylko o Ukrainę

W komentarzu w dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung” czytamy z kolei, że incydent nad Morzem Czarnym wskazuje na jeszcze inny problem, który będzie obciążał relację Rosji i NATO. Niezależnie od tego, czy Rosjanie faktycznie celowo doprowadzili do zniszczenia amerykańskiego drona, widać, że przypisują sobie prawo do przestrzeni powietrznej w okolicy nielegalnie zajętego Krymu - czytamy.

„Nie tylko z powodów militarnych Amerykanie nie zrezygnują z tego, aby prowadzić w tym regionie loty. Służą one także jako sygnał, że Rosja nie powinna uważać Morza Czarnego za morze rosyjskie. To przykład, że w wojnie ukraińskiej chodzi nie tylko o Ukrainę. Na szali jest też wolny dostęp do strategicznie ważnych wód na granicy Europy i Azji” - pisze Nikolas Busse w „FAZ”.

 

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję