Szukaj w serwisie

×
12 września 2016

Chciałbym, żeby ten festiwal na stałe wpisał się do kalendarza imprez

Grzegorz Kapołka to wybitny gitarzysta bluesowy i jazzowy pochodzący ze Śląska. Jest absolwentem Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, członkiem Akademii Fonograficznej i wielokrotnym zwycięzcą w kategorii najlepszy polski gitarzysta bluesowy.

grzegorzkapolka_fotprzemekkokot
fot. Przemek Kokot

Dyskografia Grzegorza Kapołki obejmuje pięć autorskich płyt: I'm Believing (1996), Blue Blues (1999), Blue Blues II (2001), Blue Blues III (2008), Blues4You (2013), a także ponad 50 płyt będących wynikiem współpracy z innymi muzykami.

Od tego roku Grzegorz Kapołka, pełni funkcję dyrektora Warsaw Guitar Plus Festival, którego jest również pomysłodawcą.

warsaw

Na rozmowę z muzykiem zaprasza Robert Dłucik:

Jak długo nosiłeś w sobie pomysł festiwalu gitarowego w stolicy?

Mniej więcej półtora roku – dwa lata. Zasugerował mi to serdeczny przyjaciel Jarek Tomaszewski, prezes wielkiej firmy w Warszawie. On jest nie tylko fanem gitary, ale również znakomitym gitarzystą, absolwentem Wydziału Jazzu Akademii Muzycznej. Dał mi taki impuls, żebym spróbował przenieść to co na robię w Imielinie (Imielin Blues Festival – przyp. red.) na wyższy poziom, ponieważ w Warszawie zagrają już naprawdę megagwiazdy.

Bycie po tej drugiej stronie barykady nie należy chyba do łatwych rzeczy...

Dla mnie organizacyjnie jest to wyzwanie. Jestem jednak bardziej gitarzystą, niż menadżerem. Ale myślę, że trzeba uczyć się nowych rzeczy, stawiać czoła nowym wyzwaniom. I samo życie nas do tego zmusza, daje nam takie bodźce do działania. Sprawy organizacyjne poznałem przy okazji pracy nad Imielin Blues Festival, ale tutaj jednak muszę ogarniać pewne sprawy sam, nie ma instytucji wspierającej, chociaż założyliśmy stowarzyszenie „Gitara i blues”, którego jestem prezesem, po to właśnie by pozyskiwać fundusze i żeby było nam łatwiej. Miałem więc doświadczenie przy organizacji imprez, ale nie na takim poziomie. Jestem pewny, że ta nauka nie pójdzie w las...

Porozmawiajmy o zagranicznych gwiazdach. Na pierwszy ogień – Scott Henderson.

Dla mnie Scott Henderson jest geniuszem gitary, który w bardzo młodym wieku zaczął grać z Chickiem Coreą, a z nim byle kto nie może zagrać, to musi być naprawdę wybitny muzyk i twórca. Wtedy był jeszcze bardziej odtwórcą, ale doświadczenie zdobyte ze współpracy z Joe Zawinulem pozwoliło mu otworzyć się na kwestie kompozycyjne. Stał się wspaniałym twórcą, nagrywa świetne płyty. Ma ogromny dorobek jako twórca: to wszystko co działo się w formacji Tribal Tech z Gary Willisem – po prostu czapki z głów! To jest najwyższy poziom, jeśli chodzi o przejęcie zdobyczy Weather Report. Jazzrockowa estetyka zawsze była mi bliska i wiele dla mnie znaczyła. Teraz robi bardziej bluesowe projekty. Aczkolwiek na ostatniej płycie nie ucieka przed samym sobą, nie unika tych jazzrockowych elementów. Henderson ma taki feeling i gra takie frazy, że cały świat może się od niego uczyć. Geniusz. Gigant. Gitara tworzy z nim jedność.

Tego samego dnia wystąpi również francuski artysta Jean – Marie Ecay...

Też fenomenalny gitarzysta. Duży szacun dla jego dorobku, dla jego stylu grania. Miałem przyjemność poznać go osobiście podczas pracy nad koncertem Billy'ego Cobhama w katowickim NOSPR. Ecay od ponad dekady jest gitarzystą w zespole tego wybitnego perkusisty jazzowego. Gitarzysta kompletny, znakomicie poruszający się w stylistyce jazzowej, rockowej, bluesowej, nawet country. Jego koncert będzie z pewnością dużym wydarzeniem.

Nie zapomniałeś także o reprezentantach krajowej sceny...

Oczywiście. Dzień polski festiwalu to okolice bluesa i śląska szkoła, której mam zaszczyt być jednym z przedstawicieli. To śląskie środowisko pokaże w stolicy swoje różne muzyczne kolory. Ale zagrają też muzycy spoza Śląska, na przykład harmonijkarz Michał Kielak i Krzysztof Ścierański na gitarze basowej. Zresztą nie ograniczamy się tylko do gitarzystów, na scenie pojawi się chociażby znakomity puzonista Bronisław Duży. Stąd właśnie słowo „Plus” w nazwie festiwalu. To zamierzone działanie. Gitara często wspomagana jest na scenie przez inne instrumenty. W przyszłości być może zaproszę wyłącznie totalnie gitarowe składy, na przykład grające flamenco.

Rozumiem, że Warsaw Guitar Plus Festival nie będzie jednorazowym przedsięwzięciem.

Chciałbym, żeby stał się cykliczną imprezą. Jeszcze nie mam potwierdzenia z Berklee College of Music, ale jest szansa na współpracą z tą uczelnią, najważniejszą jeśli chodzi o jazzowe – i nie tylko jazzowe – granie na świecie. W jakim stopniu i zakresie – zostawmy to może  jako niespodziankę... Prawdopodobnie nawet w tym roku, ktoś z Berklee pojawi się na konferencji prasowej i uchyli rąbka tajemnicy, na czym ta współpraca miałaby polegać.

Rozmawiał: Robert Dłucik



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: