Piotr Pietrucha
Można trwać latami w syfie, pielęgnując dumę dla własnego oporu czy wytrwałości. Zgrywając niezłomnego podziemnego opozycjonistę. Można gardzić własną uległością, podkulonym ogonem, fałszywą wygodą cwanego oportunizmu.
Emigrowałem z komuny z braku wiary, że ten koszmar się kiedyś skończy. Wróciłem do wolnej Polski, która na moich świadomych oczach, ostentacyjnie zamienia się w autorytarny syf… i nadal tutaj tkwię. Z niedoboru pesymizmu ?
Kiedyś nie zaufałem światu, teraz, dużo mądrzejszy, nie ufam sobie?
Strach przed zmianą jest trudny, bo koncentrujemy się na utracie, jest realna. Zysk nie zawsze wyraźny, jest pragnieniem, które może się nie ziścić. A więc dominują dwa uczucia: żal i obawa. Impas negatywny.
Pytam Manuelę, na co właściwie czekamy: na lepsze czy na najgorsze? Na brak wyboru, który zadecyduje za nas ? Co jest najważniejsze? Jakiego rodzaju wolność? Wypowiedzi? Swobody poruszania się? Stylu życia?
Można trwać latami w syfie, pielęgnując dumę dla własnego oporu czy wytrwałości. Zgrywając niezłomnego podziemnego opozycjonistę. Można gardzić własną uległością, podkulonym ogonem, fałszywą wygodą cwanego oportunizmu.
Realne są fakty:
jesteśmy starymi humanistami, będziemy znowu biedni, stracimy ukochany dom i ogród, swobodę mówienia we własnym języku. Ale nie chcemy być oswojonymi burkami przypiętymi autorytarnym łańcuchem do katolsko - faszystowskiej budy. Ani parą wychudłych wilków samotników, wyjących do komputera w ciemne, skandynawskie noce.
Mam nadzieję, że nie jest to jedyna alternatywa na starość. Byłoby to okrutnie gorzkie. Świadomość, że jest jednak całkiem realna, że skazali nas na nią własnowolnie rodacy (ludzie - ludziom) rozdziera mnie do maksymalnego wkurwu.
Piotr Pietrucha